HYDE PARK
Like

Czekając na Człowieka z Twarzą

15/04/2014
935 Wyświetlenia
6 Komentarze
7 minut czytania
Czekając na Człowieka z Twarzą

Był taki król, dzielny nawet, ale trawiony od środka nieuleczalną chorobą. Gdy przyszła pora wojny, on był zbyt słaby, aby dowodzić w decydującej bitwie. Baldwin IV Trędowaty, dwunastowieczny król Jerozolimy. Nosił maskę, aby poddani nie oglądali jego, zjedzonej przez chorobę, twarzy.

0


Nie wiem czemu przyszedł mi do głowy właśnie ten nieszczęśliwy król krzyżowców, ale gdy oglądałem ostatnio transmisję z kolejnej wyborczej nasiadówki PO i spoglądałem na trzymającego się mównicy Donalda Tuska, miałem wrażenie jakbym widział właśnie maskę nieszczęsnego króla Baldwina.

Jeśli ktoś raz straci twarz, to potem może przywdziać każdą maskę. W każdej będzie równie wiarygodny.

Donald Tusk własną twarz stracił już w czasie słynnej „nocy teczek”, gdy – jako dość antypatyczny młodzian z kręconymi loczkami – knuł wraz z LechemWałęsą jak najszybciej obalić rząd Jana Olszewskiego i zabetonować archiwa SB.

Gdy rozmawiam z jego znajomymi, to jednak – między Bogiem a prawdą – trudno znaleźć w jego biografii moment, gdy w ogóle własną twarz posiadał.

Gadał więc ten Tusk, a ja prawie go nie słyszałem. Miałem wrażenie, jakby z jego ust wylewał się potok gładkich, nic nie znaczących dźwięków, które – mimo iż składały się w słowa – nic nie znaczyły i to także dla tego, który je wypowiadał. Ot nieszczęsny król Baldwin w złotej masce, zza której cuchnie już zgnilizną, albo dziewczynka z opowiadania Rolanda Topora, która – niepomna ostrzeżeń matki – w fontannie zmyła sobie rysy twarzy. Nawiasem mówiąc wtedy inne dziatki ją zatłukły. Kukła nieszczęsna.

Jeżeli Wałęsa bywał „za, a nawet przeciw”, to Tusk nie bywa w ogóle. Tusk jest taki jaki jest obecnie trend. Pszenno – buraczany Zelig.

Cechuje się idealnym mimetyzmem. Jest narodowcem wśród narodowców, piłsudczykiem pomiędzy piłsudczykami, postkomuchem w otoczeniu postkomuchów, niemieckiem kundelkiem u boku Anieli Merkel, prawie rosyjskim Kaszubem w „braterskiej” rozmowie z Władimirem Putinem na molo.

Właściwie to najtrudniej przychodzi mu… bycie Polakiem, tu ciągle zgrzyta mu w zębach „ta polskość, nienormalność”. Kiedy mówi o polskości, to zwiększa się jego karykaturalna wada wymowy – rera jak… najęty.

Tusk, z lekkością próżniaka i nieuka, zakłada kolejne maski. Wypowiada napomadowane piarem zdania, tylko po to, aby za chwilę – równie lekko i wdzięcznie – powiedzieć coś zupełnie przeciwnego.

To, co mówi dziś człowiek udający premiera Polski, nie ma najmniejszego znaczenia. Tusk zdaje się zapominać o swoich deklaracjach natychmiast po ich wypowiedzeniu.

Kiedy więc spoglądałem na nowe wydanie „piłkarzyka z okręgówki”, mimowolnie śmiałem się w kułak. Oto wewnętrzne sondaże PO pokazały, że Polacy czekają teraz na polityków silnych, przejętych polską niepodległością i bezpieczeństwem obywateli. Rechotałem zatem widząc jak platformiana czerń usiłuje odśpiewać – na początku swojej nasiadówy – „Mazurka Dąbrowskiego”, chichotałem, gdy widać było jak bardzo do tego nie przywykli, jak ich to uwiera i wewnętrznie skręca.

Co jednak zrobić – sondaże takie. Najnowsze wydanie Platformy i jej lidera jako żywo przypominało mi sceny z „Króla Ubu”. Oto platformiarze, naraz, stali się sceptyczni wobec Rosji, bajdurzą o armii i obronności, zapewniają o gotowości do zmierzenia się z galopującą historią…

To oczywiście tylko puste, piarowe sztuczki, austriackie gadanie.

Ci, którzy jeszcze kilka tygodni temu gotowi byli przegryźć gardło każdemu, kto poważyłby się godzić w historyczny sojusz z Putinem i jego „trędowatą Rosją”, nagle – jak za przyczyną magicznego zaklęcia – zaczęli zaprzeczać wszystkiemu, co robili i mówili przez ostatnie lata. Jakby nigdy nic, otrzepali się i zaczęli udowadniać jak to walczą z ruskim imperializmem.

Liczą na krótką pamięć społeczną i pewnie się nie przeliczą, bowiem nasi rodacy – w odniesieniu do spraw publicznych – cechują się, niespotykaną gdzie indziej, polityczną amnezją.

Opinia publiczna karmiona, przez główne media, kłamstwem, zachowuje się tak, jakby rzeczywistość społeczna w Polsce, to był wyłącznie czas teraźniejszy – żadnej przeszłości, żadnej próby szerszej analizy zdarzeń.

Na to przynajmniej liczą propagandyści rządzącego dziś układu. Bezczelna drwina z pamięci stała się dziś specjalnością ludzi z obozu rządowego.

Skoro poważne traktowanie narodowych symboli może przynieść poprawę sondażowych notowań, no to Tuski, Klichy i Komorowskie natychmiast stroją się w patriotyczne piórka. Nie ma to oczywiście żadnych poważniejszych konsekwencji, ale skoro pogardzane przez PO „masy” sobie tego życzą, to zaciskamy zęby i – przez kilka chwil – udajemy, że II Rzeczpospolita była ukochanym przez nas okresem w historii Polski.

Baldwin Trędowaty miał głupszego od siebie szwagra Gwidona, Tusk występuje w charakterze „władz Polski”, do społu z obywatelem Komorowskim Bronislawem i kuzynkiem Żorżem z Oksfordu.

I gdzie tu Panie szukać pociechy, jak wymigać się od żarcia tej rządzącej breji?

Czekać jeno na wysłannika z Lechistanu przyszło…

Witold Gadowski

0

Wiadomosci 3obieg.pl

Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl

1314 publikacje
11 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758