Kiedy odebrałem na poczcie wezwanie na kolejną rozprawę i zapoznałem się z jego treścią zdziwiłem się. Nie było w nim najmniejszej wzmianki, że moje stawiennictwo jest obowiązkowe. W poprzednich wezwaniach sędzia zawsze takie pouczenie umieszczał, wraz z litanią szykan jakie spotkają mnie niechybnie w razie nie zastosowania się. Tym razem tego nie było. Odczytałem to jako pozytywną zmianę koncepcji sądu, odwilż może… może nawet wolę szybkiego zakończenia tej żenującej farsy. Znam takie przypadki… Można tego dokonać poprzez zwykłe umorzenie. Na przykład ze względu na brak dowodów, albo tzw niską szkodliwość społeczną… – oba warianty mnie satysfakcjonowały. Nie jestem mściwy, nie zamierzam domagać się odszkodowań za trzy lata niszczenia mojej rodziny, za psucie dobrego imienia i fałszywe oskarżenia.
Na bezwzględne uniewinnienie nie liczyłem, z powodów politycznych.
Może w drugiej instancji jak złożę apelację… ?
Już wielokrotnie się przekonałem bowiem, że dla tutejszej (skierniewickiej) biurokracji nigdy przez gardło nie przejdzie nawet najmniejsze słowo przepraszam. Będą bronić swojego interesu grupowego jak KOD-owcy. O przyznaniu się do złej woli, niekompetencji bądź pomyłki jakiegokolwiek funkcjonariusza nawet nie mogłem marzyć.
Tak czy siak uznałem owo nieobowiązkowe wezwanie za dobrą wiadomość. Upewniłem się czy nic nie stoi na przeszkodzie by mój adwokat mnie tam samodzielnie reprezentował, poinformowałem że mam ważne sprawy rodzinne do załatwienia i zapomniałem o sprawie.
Proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie kiedy parę godzin później odebrałem telefon od pana mecenasa informujący, że właśnie sąd wydał postanowienie o aresztowaniu mnie rzekomo z powodu niestawiennictwa na rozprawie i uporczywe utrudnianie postępowania. Cóż za tupet, cóż za absurd!
Adwokat zaznaczył jednak żebym się nie martwił bo jak tylko otrzyma treść tego postanowienia wraz z uzasadnieniem to złoży w moim imieniu zażalenie.
Póki postanowienie nie jest prawomocne nikt nie ma prawa mnie aresztować. Teoretycznie oczywiście, czyli w świetle obowiązujących przepisów prawa. Problem, że w tej całej aferze tylko ja przejmuję się tym prawem.
Przez ostatnie trzy lata widziałem tyle niezgodności z prawem, w działaniach tutejszych przedstawicieli państwa iż aresztowania spodziewam się w każdej chwili.
W związku z powyższym postanowiłem napisać i złożyć swoje własne zażalenie niezwłocznie, Oparte jest ono wyłącznie na informacjach uzyskanych od mojego pełnomocnika przez telefon. Ale lepsze to niż wmawianie potem, że nic nie miałem przeciwko mojemu aresztowaniu gdyż, nie złożyłem zażalenia w terminie…
SĄD REJONOWY
W SKIERNIEWICACH
II Wydział Karny
WNIOSEK O UCHYLENIE POSTANOWIENIA SĄDU
z dnia 11 marca 2016 r.
o zastosowaniu tymczasowego aresztowania
oraz uchylenie Postanowienia o przeprowadzeniu dowodu z opinii biegłych psychiatrów
lub ustalenie terminu badania psychiatrycznego, jeśli Sąd w/w Postanowienia o
dowodzie z opinii biegłych psychiatrów nie uchyli.
Uprzejmie wnoszę (z ostrożności procesowej) o uchylenie Postanowienia o tymczasowym aresztowaniu, o którym się dowiedziałem z telefonu od mojego adwokata. Wydane zostało ono na
rozprawie w dniu 11 marca 2016 r., rzekomo z powodu, że nie uczestniczyłem w niej jak i w
zarządzonych przez Sąd badaniach psychiatrycznych. Nastąpiło to z niezależnych ode mnie i usprawiedliwionych powodów. Nadto w dniu 11 marca moja obecność na rozprawie nie była obowiązkowa
(dowód: wezwanie z dnia 02.02.2016.r. ). Byłem tam zresztą reprezentowany przez adwokata.
W tym miejscu ponownie oświadczam, że nie podzielam wątpliwości Sądu co do mojej
poczytalności. Wątpliwości te nigdy nie zostały przez Sąd sprecyzowane, czyli oparte na
rzeczywistych okolicznościach i dowodach.
Zgodnie z Uchwałą składu siedmiu sędziów z 16 czerwca 1977 r. (sygn. akt VII KZP 11/77,
OSNKW nr 7-8/1977, poz. 68), której nadano moc zasady prawnej – szczególny charakter
dowodu z opinii biegłych lekarzy psychiatrów przemawia „za koniecznością ograniczenia
dopuszczalności poddania oskarżonego badaniu tych biegłych w celu wydania opinii o stanie
jego zdrowia psychicznego tylko do tych wypadków, w których zachodzą uzasadnione – a
więc oparte na konkretnych okolicznościach i dowodach – wątpliwości w tym względzie”.
Nadto pragnę podkreślić, że postępowanie dowodowe w niniejszej sprawie zostało już
zakończone przed blisko rokiem. Jednoznacznie wykazało ono, że nie popełniłem
zarzucanych czynów. Świadczą o tym między innymi
1. udokumentowane dowody iż tzw „poszkodowani” funkcjonariusze MOPR podawali
nieprawdę w odniesieniu do zdarzeń paralelnych będących przedmiotem rozpoznania
w sądzie rodzinnym,
2. podali kilka wzajemnie się wykluczających powodów najścia jak i wersji jego
przebiegu
3. sami potwierdzili, iż wielokrotnie w sposób rżący złamali obowiązujące procedury i przepisy prawa podczas tej interwencji jak i w dalszym postępowaniu,
4. nie wytworzyli w tej sprawie żadnej prawem przewidzianej dokumentacji.
5. Jarosław Rosłon pomimo wyłączenia ze sprawy już na wstępie, za wiedzą i zgodą swojej przełożonej Janiny Wawrzyniak prowadził ją do samego końca i to w sposób rażąco stronniczy, a nawet sam rozpatrywał skargi dotyczące jego osoby.
Wobec powyższego brak jest podstaw do dania wiary nieprawdziwym oskarżeniom Jarosława
Rosłona, oraz dodatkowego upokarzania mojej osoby badaniami psychiatrycznymi.
Zwłaszcza w sytuacji kiedy równolegle Sąd kilkakrotnie zbagatelizował i odrzucił moje znacznie lepiej uzasadnione wnioski dotyczące poddania opinii biegłych psychiatrów osoby funkcjonariusza MOPR Jarosława Rosłona. Zachowania Jarosława Rosłona od początku budziły nie tylko moje zaniepokojenie, zwłaszcza jego zdemoralizowanie, skłonność do konfabulacji zdecydowanie odrywająca się od realiów, wyraźne oznaki niezrównoważenia psychicznego i emocjonalnego, oraz poczucie jakiejś niezrozumiałej i wręcz chorobliwej misji daleko wykraczające poza zdrowy rozsądek, posiadane kwalifikacje i kompetencje. Człowiek ten w sposób ewidentny stanowił i nadal stanowi zagrożenie dla otoczenia, dobra mojej rodziny i bezpieczeństwa moich dzieci. Jestem przekonany, że wymienione cechy Jarosława Rosłona stanowią jedną z istotniejszych, pośrednich przyczyn śmierci mojego sąsiada, a jego podopiecznego pana D. któremu odebrano syna oraz zniszczono dobre imię z zastosowaniem podobnego, nieludzkiego schematu postępowania jak w odniesieniu do mojej rodziny.
Zgodnie z Postanowieniem SN z dnia 18 lutego 2009 r., IV KK 306/08:
„Żaden przepis prawa nie zwalnia sądu z obowiązku ustalenia, czy oskarżony, który według
opinii biegłych psychiatrów jest niepoczytalny w rozumieniu art. 31 § 1 k.k. popełnił
zarzucany mu czyn. Użyte sformułowania w art. 31 § 1 k.k. „w czasie czynu” oraz w art. 414
§ 1 k.p.k. „w chwili czynu” wskazują jednoznacznie, iż musi zachodzić zbieżność w czasie
dwóch zaszłości, a więc czynu oskarżonego oraz jego niepoczytalności”.
„W procesie karnym stan psychiczny oskarżonego ma znaczenie dopiero przy ustaleniu, że
dopuścił się on czynu zabronionego, co wynika również z treści art. 17 § 1 pkt 2 k.p.k.”
Z orzeczenia powyższego jednoznacznie wynika, że przed badaniem poczytalności należy
przede wszystkim wykazać, iż czyn zabroniony miał w ogóle miejsce. W niniejszej sprawie to
nie nastąpiło.
Wnosząc o uchylenie Postanowienia z dnia 11 marca 2016 r. o zastosowaniu tymczasowego
aresztowania, pragnę podkreślić, iż Prokurator wnioskuje o karę wobec mnie w wymiarze 5
miesięcy pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu, w związku z tym pozbawienie mnie
wolności na 2 miesiące jest w oczywisty sposób niezgodne z misją oskarżyciela
publicznego. Jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, interesem mojej rodziny a
szczególnie dobrem moich dzieci, nad którymi sprawuję bezpośrednią opiekę.
Z wyżej wymienionych względów, wnioskuję jak podano na wstępie.
Jestem ojcem. Bronię rodziny przed pedofilią instytucjonalną