Bierzmy przykład z młodej Szczecinianki Joasi Rutkowskiej, może ona stanie się polską „MARSYLIANKĄ” i poprowadzi nas do zwycięstwa
Po raz pierwszy zrobiło się o nich głośno po warszawskim marszu w obronie wolnych mediów i telewizji Trwam. Trochę przypadkiem. Po prostu ktoś sfotografował wtedy na tle biało-czerwonej flagi uśmiechniętą, ładną dziewczynę. Jej zdjęcie podbiło internet i zyskało miano „wiralu konserwatywnego netu”. Co więcej, stało się symbolem marszu i zadało dotkliwy cios wizerunkowi, jaki chciała stworzyć rządowa propaganda za pośrednictwem wielkich mediów: ponurej, nienawistnej i zacietrzewionej moherowej manifestacji.
Joanna Rutkowska – bo to ją sfotografowano – nie była przypadkową uczestniczką demonstracji, przyjeżdża do Warszawy wraz z grupą znajomych aż ze Szczecina 10. dnia niemal każdego miesiąca, by brać udział w Marszu Pamięci.
– Jeździmy m.in. na marsze pamięci, demonstracje oraz obchody świąt narodowych – opowiada, gdy spotykamy się na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim podczas protestu Solidarności przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. – Jechaliśmy tu autokarem. Zepsuł się po drodze. Naprawa trwała trzy godziny, ale najważniejsze, że dotarliśmy. Dzisiaj nie mogło nas tutaj nie być – dodaje.
Chodzi o wolną Polskę
Nie przyjechała sama. Jest z nią na tej demonstracji kilkadziesiąt osób. Grupę można rozpoznać po jednolitych koszulkach. Przybyli ze Szczecina i innych miast.
Wszystko zaczęło się od kilku zaprzyjaźnionych szczecińskich rodzin, od ludzi związanych dawniej, jeszcze w PRL-u, z opozycją. Są wśród nich weterani z Solidarności, ludzie więzieni za komuny, jak Wojciech Woźniak, oraz z dawnej Federacji Młodzieży Walczącej, jak Paweł, Ewa i Robert. Wracają teraz po ćwierćwieczu na ulicę, widząc, co się stało z Polską, którą – jak im się w 1989 r. wydawało – udało się uwolnić. Ale wyraźną większość stanowią młodzi, dla których jest to pierwsze doświadczenie w walce o wolną Polskę.
Później grupa przerodziła się w nieformalną organizację – ruch obywatelski, który cały czas rośnie. Nazywają się Wielka Niepodległa Rzeczpospolita. Mają koszulki WNR i Solidarności. Widać, że są świetnie zorganizowani: gdy zaczynają skandować „Precz z komuną”, okrzyk grzmi na całym Krakowskim Przedmieściu i reszta wielotysięcznej manifestacji go podejmuje.
Byli już w Budapeszcie na Wielkim Wyjeździe na Węgry. Pojechali do Rzymu na Marsz dla Życia. Jeżdżą do Warszawy na miesięcznice katastrofy smoleńskiej i rocznice wybuchu Powstania. Uczestniczą w marszach w obronie wolnych mediów i TV Trwam.
– Będziemy jeździli aż do skutku. Każdy ma oczywiście swoje życiowe sprawy – pracę, studia czy rodzinę, ale staramy się jak najczęściej uczestniczyć w manifestacjach – mówią.
– Dotychczas stosowane metody się nie sprawdzają, wszystko kończy się fikcją, dlatego czas zacząć głośno mówić prawdę.
Patriotyzm uliczny
I wyjść na ulicę, jak za czasów pierwszej komuny.
O co im chodzi? Na pewno dalecy są od zwykłego szukania okazji do zadym. Mówią o powrocie do solidarnościowych korzeni. Mają dość różnych układów i układzików, powszechnej nieuczciwości, łapówkarstwa, kumoterstwa, tego całego zła, które odziedziczyła III RP po PRL-u, wraz z grubą kreską.
– Przez te 20 lat Polacy nie potrafili zbudować normalnego państwa. Na pewno nie żyjemy w państwie demokratycznym – mówi Joanna Rutkowska. – W 1989 r. wmówiono nam, że odzyskaliśmy wolność i niepodległość, a de facto był to początek nowego zniewolenia. Celem naszej grupy jest uświadomienie tego ludziom. Chodzi nam o prawdziwe społeczeństwo obywatelskie. Weźmy np. dekomunizację, którą potrafiono przeprowadzić w innych krajach. U nas nie było ani dekomunizacji, ani lustracji. Trzeba naprawdę pokazać tym politykierom u władzy, gdzie jest ich miejsce. Jeśli nie zrobimy porządku, to z nami koniec – już po Polsce. Na szczęście ludzie zaczynają dostrzegać, że żyją w jakimś fikcyjnym państwie – dodaje Joanna.
Zwykle na demonstracjach niosą ogromną, długą na kilkadziesiąt metrów, biało-czerwoną flagę. Udało im się ją wnieść na spotkanie z papieżem Benedyktem XVI w Berlinie. Widział ją papież, a wśród Niemców wzbudziła taki podziw, że na jej widok na trybunach rozlegały się oklaski.
Ich entuzjastyczny patriotyzm przyciąga innych. Mówią, że kiedyś trudno było znaleźć chętnych do niesienia olbrzymiej flagi. Teraz ludzie sami się zgłaszają.
Siłę do walki czerpią z Kościoła, wiara jest dla nich najgłębszym motorem działania. Uważają, że bez niej Polska się nie odrodzi. Wezwanie „Bóg–Honor–Ojczyzna” jest dla nich hasłem aktualnym i pełnym treści. Można by ich nazwać patriotami starej daty, gdyby nie fakt, że większość z nich to uczniowie i studenci.
Jedno widać od razu. To ludzie, którym naprawdę zależy na Polsce. Po prostu patrioci.
Ludzie Niepodległej
Starają się aktywizować lokalne środowiska ludzi zaangażowanych w przedsięwzięcia patriotyczne w różnych miastach. Wciąganie innych do swoich działań chyba nawet nieźle im się udaje, sądząc z liczby przeprowadzonych akcji. Współdziałają z Solidarnością. Ale – dodają od razu – z tą bez „Bolka”, która się teraz odradza, jakby wróciła do dawnej formy.
Niedawno byli pod bramą Stoczni Gdańskiej, gdzie znów zawieszono napis „im. Lenina”.
– Zasłoniliśmy to flagą Solidarności – opowiadają. – Było tam widać, jak bardzo ludziom potrzeba prawdy, mówienia „tak – tak, nie – nie”.
A gdy w Szczecinie na spotkaniu z Henryką Krzywonos naciskali ją, pytając o wypowiedź Wałęsy o pałowaniu związkowców, uzyskali odpowiedź: „coś z nim nie tak”, Krzywonos pokazała na głowę.
Jako że większość z nich to szczecinianie, szczególnie oburza ich rosyjsko-niemiecki gazociąg, który odciął dostęp do portów w Szczecinie i Świnoujściu dla większych statków. Dla tych młodych to przykład poddania interesów narodowych przez rząd Platformy Obywatelskiej i dowód kompletnego braku woli obrony racji stanu ze strony władzy. Są jednak także krytyczni wobec innych partii politycznych. Widać, że nie mają z nimi najlepszych doświadczeń. Mówią o nieuczciwości i złych stosunkach międzyludzkich rodem z PRL-u, które panują w strukturach lokalnych. Dlatego działają niezależnie od partii politycznych.
Ale nie krytykują głośno wad innych, poprawę chcą raczej zaczynać od siebie. – Nie kłamiemy, nie kradniemy, nie dajemy i nie bierzemy łapówek – mówią. – Proste sprawy. Trochę zapomniane zasady, na których powinna być zbudowana wolna Polska.
Jakie mają plany? – Wydarzenia są nieprzewidywalne – mówi Joanna – dlatego staramy się być jak najbardziej mobilni. Będziemy starać się reagować w miarę szybko. Okazji będzie dużo – Euro 2012, kolejna miesięcznica smoleńska. Niech władza się boi! Niby są naszymi przedstawicielami, ale tak naprawdę boją się takich jak my, gotowych walczyć o prawdę.
Są jednak optymistami. – Widząc strach w oczach ekipy rządzącej, jesteśmy pewni, że to szybko się zawali – mówi Joanna Rutkowska.
http://www.gazetapolska.pl/19740-czas-wyjsc-na-ulice
No to co? Długo będziemy kisnąć przed ekranami monitorów, czy złapiemy "szable w dłoń" i PO lszewika goń, goń, goń!!! 10 już niedługo i porządki w pałacu by się przydały 😉
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/