Pakiet klimatyczny tylko pogłębi kryzys socjalny w Europie. Czas na globalizację – wolny handel z całym światem.
Uzależnieni od socjalu
Politycy Unii Europejskiej zachowują się jak uzależnieni. Zamiast przyznać się do swojego problemu – wypierają się tego i agresją reagują na każde zwrócenie uwagi, że nie kontrolują już złudnego wyobrażenia o sobie, jakie stworzyli przez ostatnie dziesięciolecia.
Podobnie jak każdy kto ma problem z alkoholem, intruza, który próbuje zakłócić im komfort picia, traktują jako wroga i zamiast argumentów, próbują zdyskredytować go w swoich oczach.
Dyskusja wymaga jakichkolwiek relacji, natomiast nie ma argumentów dla przyzwyczajonego do życia na lekkim rauszu, któremu kończy się zapas piwa i wódki, a któremu próbuje się zabrać ostatnią butelkę. Ponadto taki ktoś nie ma odwagi zmierzyć się ze swoim problemem, bo wymaga on nie tylko realnych zmian, ale musi wiązać się z porzuceniem ułudy, że jest się kimś wyjątkowym i lepszym od innych.
Niestety tak zachowują się wszyscy uzależnieni, w tym uzależni od socjalu. Widzieliśmy już agresywnych protestujących, którzy nie cofali się przed przemocą, aby ów socjal zachować. Widzieliśmy już polityków, którzy najpierw brnęli w zaparte, potem kłamali, że nie ma żadnego problemu, a potem z lękiem przed konsekwencjami, pompowali w gospodarkę kolejne miliardy, wyrzucane w błoto.
Ponadto swoich adwersarzy nie traktowali poważnie, ewentualnie ich strasząc. Przekonywali, że socjalny raj, który stworzyli, przetrwa na wieki, aby potem przekonać się, że spokój i stabilizacja, bardzo pozorna jest tylko krótkotrwałym kłamstwem.
Podobnie jak uzależniony prędzej czy później spowoduje wypadek, albo dostanie wylewu, tak samo nie obyło się z gospodarką Grecji, którą dopiero co musiano reanimować, a już w kolejce ustawiają się kolejni delikwenci.
Klimatyczna trucizna
Niestety trafiają się i tacy specjaliści, którzy uważają, że trzeba leczyć wódkę heroiną. Więc szybko znaleźli się znachorzy, którzy zaproponowali, żeby pod przymusem takie kraje jak Niemcy czy Francja wzbogaciły się kosztem europejskich peryferii z Polską na czele. Producenci turbin wiatrowych czy siłowni jądrowych, mają zastąpić polskie kopalnie i elektrownie i uzależnić je od siebie.
Takie są bowiem realia forsowanego obecnie Pakietu Klimatycznego, który nie tylko zakłada redukcję emisji dwutlenku węgla o 80 proc. do 2050 r., ale także zakaz używania paliw kopalnych, a więc nie tylko węgla, ale także gazu ziemnego, do wytwarzania energii. Co więcej, ze strony polskiej pakt ów wetują ci sami politycy, którzy go przedtem ratyfikowali. Nie trzeba tłumaczyć, że jest to jeden z najdłuższych centralnych planów w historii świata, a udział dwutlenku węgla w składzie atmosfery jest śladowy.
Nie trzeba też nikogo w Polsce przekonywać, że podawanie heroiny alkoholikowi może zakończyć się przyspieszeniem agonii. Niestety, jeśli Pakiet Klimatyczny wejdzie w życie, w takim kształcie jak pierwotnie zakładano, oznacza to bankructwo wielu firm, spadek PKB, wzrost bezrobocia i wzrost wydatków socjalnych państwa. W Polsce nie ma przyzwolenia na taką politykę i doprawdy już rzadko kto wierzy w hipotezę antropocentrycznych zmian klimatu.
Z drugiej strony sprawy zaszły już tak daleko, że nie wyobrażam sobie, w jaki sposób w obecnych realiach europejskiej polityki, można zatrzymać te szalone postulaty dekarbonizacji i degazyfikacji gospodarki. Obawiam się, że polityczne ambicje obecnie rządzących, mogą za chwile pokazać, że ów opór był jedynie pozorny.
Prawda wyzwala
Dla uzależnionego jest jednak ratunek. Jest nim prawda, która wyzwala. Jeśli uzależniony przyzna się do swojej słabości, może liczyć na zmianę i sukces.
Kraje europejskie muszą więc wyznać, że ich uzależnienie od socjalu to nałóg, a wyjść z kryzysu pomoże im tylko wolna gospodarka. Szczególnie wolny handel z całym światem, w dobie globalizacji, odejście od szkodliwych praktyk protekcjonistycznych oraz interwencjonistycznych, ceł i taryf, może uzdrowić gospodarkę Unii Europejskiej.
Na niedawnej konferencji Instytutu Globalizacji w Parlamencie Europejskim, Signe Ratso, Dyrektor Strategii Handlu w Komisji Europejskiej, przyznała, że wolny handel jest kluczową częścią strategii unijnej strategii rozwoju, a Wspólnota pozostaje największym blokiem handlowym na świecie. Ponadto 36 mln miejsc pracy na Starym Kontynencie zależy właśnie od możliwości prowadzenia handlu z resztą świata. Nietrudno zauważyć, że UE po liberalizacji swojej strategii i większym otwarciu na globalizację zwiększyłaby liczbę miejsc pracy o kolejne miliony.
Protekcjonizm przynosi coraz mniejsze korzyści podatkowe. Według prognoz unijnych, eksporterzy nie zapłacą nawet więcej niż 1,6 mld euro z tytułu ceł w bieżącym roku. Jeszcze większe szkody przynoszą cła importowe, zwłaszcza te motywowane względami ekologicznymi np. na papier czy biopaliwa. Znacznie większe korzyści osiągaliby europejscy konsumenci, gdyby mieli większy wybór produktów, zyskując także na konkurencji cenowej. Niestety protekcjonistyczne działania rządów (głównie z krajów o dominującej pozycji politycznej we Wspólnocie), przynoszą więcej szkód niż pożytku.
A czasu pozostaje niewiele. Unia Europejska będzie musiała stawić czoła rzeczywistości gospodarczej. A nie jawi się ona dla UE w różowych barwach. Już wkrótce kraje azjatyckie zdominują globalny handel. Już w 2015 r. 90 proc. wzrostu gospodarczego na świecie będzie wygenerowane poza Europą. To chyba już ostatni sygnał ostrzegawczy, aby cokolwiek zmienić.
Artykuł ukazał się w "Najwyższym Czasie!"