Bez kategorii
Like

Czas Karłów odc.13 – „Kasjer Mariana” – czyli minister skarbu Emil Wąsacz oraz paru innych „Gigantów” polskiej polityki i gospodarki …

02/02/2012
487 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
no-cover

Przykłady jego niekompetencji czy nieudolności zamieszczały co rano gazety przez kilka lat.
Prywatyzował za grosze to, co się dało i jak się dało. Przypomnę choćby sprawę prywatyzacji „Totolotka” czy D.T. „Centrum” lub PZU-EUREKO…

0


Jak już wspomniałem pierwszym wiceministrem z KPN właśnie u Tomaszewskiego w MSWiA, został w grudniu 1997 roku Krzysztof Laga. Poszliśmy to uczcić do restauracji w kilkanaście osób.

Był śpiew,  była 1 Brygada, bo przecież mieliśmy pierwszego naszego ministra na osiemnaste urodziny KPN.  I to był chyba ostatni taki wspólny wieczór w Konfederacji. Taki jak wcześniej bywało, gdy razem spędzaliśmy święta, Sylwestra. Byliśmy jak w jednej rodzinie, zbliżone roczniki, podobne życiorysy i poglądy.
A potem gdzieś to zniknęło, odeszło …
 
Wielka polityka pozabijała przyjaźnie. Ale przecież tak się dzieło i dzieje nie tylko w KPN. Niekiedy, a właściwie zbyt często, przyjaciel staje się wrogiem. I szuka zemsty. Jawnie lub w ukryciu. Z sobie tylko znanych powodów.
 
Ilekroć myślę o niewyjaśnionej do tej pory sprawie zabójstwa Komendanta Głównego Policji, gen. Marka Papały, nie potrafię wykluczyć myśli, że mogli stać za tym ludzie, którzy wcześniej uważali się za Jego przyjaciół, albo, co gorsza, On ich za swoich przyjaciół uważał.
Miałem niewątpliwą przyjemność poznać generała osobiście. W dosyć niecodziennych wprawdzie okolicznościach. Tuż przed wyborami 1997 roku jeżdżąc bardzo dużo po kraju „nałapałem” punktów karnych za nadmierną prędkość, aż w końcu przekroczyłem liczbę dopuszczalną, co groziło zabraniem prawa jazdy i powtórnym egzaminem. Tak też się stało, poprosiłem wtedy generała o pomoc w szybkim egzaminie, gdyż samochód był dla mnie praktycznie drugim domem – bez przerwy byłem w drodze. Papała odpowiedział: panie pośle, żadnej taryfy ulgowej nie będzie.Wytłumaczyłem mu, że chodzi mi wyłącznie o czas, a nie oto, by być uprzywilejowanym czy protegowanym przy powtórnym egzaminem. W dość krótkim czasie egzamin zdałem na „Warszawiance”. Wybierałem się do generała, żeby podziękować za tak szybki termin. Chciałem zadzwonić i umówić się, ale w przeddzień, gdy włączyłem telewizor, usłyszałem, że Generał nie żyje! Nie zdążyłem.
 
Często przypominam sobie jak mówił – panie pośle, pomogę Panu w terminie, ale w zamian oczekuję, że zapisze się pan do parlamentarnego zespołu, który wspiera resort.  A szczególnie policję przy uchwalaniu budżetu.
Chodziło mu, żeby nie zabierać policji pieniędzy, ale jeśli zależy nam rzeczywiście na bezpieczeństwie, to jeszcze dodawać!Jak mógł, tak walczył o swoją policję i zginął. Wszystko wskazuje na to, że zbyt dużo się dowiedział, zbyt dużo chciał zrobić dobrego i przez to stał się niebezpieczny dla przestępców.
Być może tych w „białych kołnierzykach”. Był energiczny, odważny i bardzo, bardzo oddany służbie. To wielki skandal, że ginie pierwszy policjant w kraju i przez ponad jedenaście lat nie można wyjaśnić tej zbrodni. To znieważenie policji, zniewaga rzucona w twarz całego państwa polskiego i hańba dla służb.
 
A przede wszystkim to podważenie wiary przeciętnych obywateli w bezpieczeństwo osobiste.
Przecież to winna być sprawa honoru, aby sprawę wyjaśnić do końca, a nie ubolewać publicznie i przechodzić do porządku dziennego, jakby nic się nie stało. Takie sprawy niewyjaśnione do końca powodują całkowity zanik zaufania społeczeństwa w podstawy demokratycznego państwa.
W elementarną uczciwość i sprawiedliwość.
Sprawiedliwość w III RP…
 
Urąganie sprawiedliwości to jedna z największych słabości naszego państwa. I jeśli już poruszam ten temat, to winien jestem pewną informację. Mianowicie, gdzieś chyba w roku 1992 powołaliśmy wewnątrz KPN specjalny wydział o nazwie G-8 (od ośmiornicy). Miał on za zadanie zbierać informacje o nadużyciach, patologiach i przypadkach korupcji władzy oraz wszelkiego tego typu nieprawidłowościach. Miałem szczęście i przyjemność osobiście nim kierować i trzeba przyznać, że mieliśmy parę ładnych sukcesów.
Przedstawiliśmy na przykład listy blisko sześciuset urzędników państwowych, którzy niezgodnie z prawem pobierali wysokie apanaże za zasiadanie w spółkach. Rekordzistą był minister Andrzej Olechowski, który jednocześnie zasiadał w organach kilkunastu różnych spółek. Ujawnienie tej listy spowodowało nie tylko wiele dymisji, ale zmusiło również polski parlament do pracy nad ustawą antykorupcyjną, którą zgłosiliśmy jako KPN. Dorobkiem Wydziału G-8 był też projekt lustracji ekonomicznej; chodziło oto, aby każdy, który posiadł w latach 1989-95 majątek przekraczający pięć milionów złotych, udowodnił jego pochodzenie.
 
Pomysł spotkał się ostrą krytyką, by nie powiedzieć paniką; przerażenie było na tyle wielkie, by uniemożliwić przeprowadzenie projektu. Wydział G-8 wydał także w dużym nakładzie (około dwustu pięćdziesięciu tysięcy ) trzy wydawnictwa pod tytułem „Czerwona Pajęczyna” ukazujące proces bezprawnego przejmowania majątku narodowego, uwłaszczania się nomenklatury oraz po prostu grabieży mienia polskiego. W książkach przedstawiono przestępczy układ na styku polityka-biznes.
 
Były to wtedy bardzo ważne sprawy dla Polski.
To my spowodowaliśmy uchylenie immunitetu posła SLD Ireneusza Sekuły.
To my ujawniliśmy „Zatokę Czerwonych Świń” w Warszawie.
To my doprowadziliśmy do dymisji wiceministra gospodarki Jana Szlązaka odpowiedzialnego za górnictwo, który swoimi działaniami doprowadził do likwidacji blisko połowy polskiego górnictwa oraz do ogromnego zadłużenia pozostałych kopalń. Sam Szlązak natomiast posiadał spółkę zarejestrowaną w raju podatkowym na wyspie Man, a jego syn w krótkim czasie, gdy ojciec był ministrem, zbił majątek na handlu długami kopalń.
Niektórzy mówili Ojciec zadłuża, syn skupuje długi, by je sprzedać z zyskiem, a Skarb Państwa płaci za wszystko. Jego syn zresztą błyskawicznie też, będąc dwudziestoparoletnim karateką, stał się właścicielem między innymi rybnickiej „Ryfamy”, którą najpierw zadłużano, a później sprzedano mu „za bezcen”.
Tego typu zjawisk, z którymi zetknąłem się jako Szef Wydział G-8 było bez liku.
 
Działaliśmy dużo sprawniej niż upoważniony do tego choćby NIK, kierowany wówczas przez Lecha Kaczyńskiego. Wspomnę tu jeszcze ujawnienie przekazania na konto w Izraelu ogromnych pieniędzy z gminy Niepołomice rządzonej przez posła UW. Ujawnialiśmy wówczas bardzo dużo większych i mniejszych przykładów nadużyć i patologii władzy, których ani NIK nie zauważała, ani prokuratura, bo pojawiali się tam ich politycy.
 
Ministrem Sprawiedliwości w okresie rządów AWS-UW była Hanna Suchocka, eks-premier, a dziś od 2001 roku ambasador w Watykanie. Nie reagowała na większość sygnalizowanych przez nas rażących nadużyć czy przestępstw. Jej bierność doprowadziła nas do spektakularnego zajęcia(okupacji) jej ministerstwa. Chcieliśmy w ten sposób pokazać rzeczywistą rolę Hanny Suchockiej jako Prokuratora Generalnego w walce z nadużyciami władzy.
Zajęliśmy więc na kilka godzin ministerstwo, przedstawiliśmy publicznie listę żądań, a Pani Minister uciekła tylnym wyjściem. Przedłożyliśmy spis blisko trzydziestu największego kalibru spraw, którymi Ministerstwo Sprawiedliwości dziwnie nie chciało się zająć.
Po kilku godzinach przyjechała policja i doszło do usunięcia protestujących w gmachu działaczy …
 
Premier wprawdzie publicznie zobowiązał się, że będzie zgłoszone przez nas sprawy wyjaśniać, ale oczywiście potem nic w tym kierunku nie uczyniono. Bez pistoletu przy głowie nawet tyle nie można było osiągnąć!
Co jakiś czas, niestety, musieliśmy się uciekać do tak drastycznych form protestu, aby zwrócić uwagę opinii publicznej na ważne problemy, a urzędników zmusić do jakichkolwiek działań. Rozmowy z nimi, także ze sprawującymi wysokie funkcje, o nieprawidłowościach, kończyły się fiaskiem. Były jak przysłowiowe rzucanie grochu o ścianę.
 
I taki pierwszy przykład z brzegu. W 1999 roku publicznie dążyłem do odsunięcia Jana Szlązaka od kierowania górnictwem. Podawałem przypadki jego osobistej szkodliwej działalności oraz przykłady dziwnych działań ministra i jego rodziny. Wtedy poprosił mnie o rozmowę wicepremier d/s gospodarczych – Janusz Steinhoff. On był posłem z Gliwic, ja z Dąbrowy Górniczej, więc od tej naszej „wspólnoty terytorialnej” zaczął rozmowę.  W delikatnych słowach dążąc do tego, abym zaprzestał, jak to określił: nagonki, na jego podwładnego.
Widząc jak kluczy przez kilkanaście minut, skróciłem jego męczarnie i wprost oświadczyłem, że w sprawach ważnych dla Polski – a takimi są strategiczna branża górnictwa czy zasady osobistej uczciwości urzędników, choćby, a nawet szczególnie, gdy są ministrami – kompromisów i negocjacji nie ma i nie będzie.
Po takim dictum było po rozmowie …
 
Ministrem Skarbu za rządu AWS-UW był niejaki Emil Wąsacz – postać zarazem komiczna i groteskowa. Niski wzrostem, o piskliwym wysokim głosie, ochrzczony został przez gazety „kasjerem Mariana”.
W 1989 roku został szefem „Solidarności „ w Hucie Katowice, później był jej prezesem, wreszcie ministrem. Do dziś jest prezesem spółki z udziałem Skarbu Państwa „Stalexport”.
Przykłady jego niekompetencji czy nieudolności zamieszczały co rano gazety przez kilka lat. Prywatyzował za grosze to, co się dało i jak się dało. Budziło to protesty i nasze kolejne wnioski w sejmie o jego odwołanie. Przypomnę choćby sprawę prywatyzacji „Totolotka” czy D.T. "Centrum" lub PZU-EUREKO; wszystko to były działania mające do dziś swoje negatywne konsekwencje.
Temat Wąsacza był przedmiotem moich ciągłych utarczek z Krzaklewskim. Nawet raz osobiście odbyłem z Ministrem Skarbu w jego gabinecie ostrą rozmowę. W końcu po długich walkach udało się go odwołać.
 
Wrócę na chwilę jeszcze do Janusza Tomaszewskiego, aby uzupełnić obraz rozpaczy personalnej w AWS.
Opowiedział mi kiedyś historyjkę oddającą dobrze sposób myślenia posłów AWS czy nawet ministrów w Kancelarii Premiera Jerzego Buzka. Otóż w pierwszych dniach urzędowania Tomaszewskiego jako wicepremiera i ministra MSWiA zjawił się u niego Kazimierz Marcinkiewicz, późniejszy premier PiS-u w latach 2005-06 i zażądał, aby jego brat został wojewodą gorzowskim. Było to niedługo po wyborach 1997 roku i Marcinkiewicz pierwszy raz został wtedy posłem z poparciem ZCHN-u, ugrupowania skądinąd o programie prorodzinnym.
Ale żeby aż tak..?  Tomaszewski wywalił Marcinkiewicza za drzwi, ale takich ludzi jak Janusz to na palcach jednej ręki w tej koalicji było można policzyć.
 
Inny przykład skrajnej nieodpowiedzialności tej koalicji to działania wicepremiera i szefa UW Leszka Balcerowicza. Otóż ten autorytet ekonomiczny i moralny dla wielu Polaków, chcąc zdyskredytować wrogiego sobie ideowo Ryszarda Czarneckiego – wtedy ministra d/s integracji z UE – doprowadził, według niektórych mediów, do sytuacji, w której Polska straciła około pięćdziesięciu milionów euro. Tylko po to, aby udowodnić, że Czarnecki jest niekompetentny! Podobno Balcerowicz miał dzwonić do wysokiego urzędnika w Brukseli w sprawie Czarneckiego.
 
W głowie się nie mieści!
Partyjniactwo, gierki i głupota, aż do posłużenia się obcymi do wewnętrznych partyjnych rozgrywek, na których wymiernie i bezpowrotnie straciło państwo polskie. W tym wypadku konkretnie 50 mln euro!
Stało się to powodem mojego formalnego wystąpienia do prokuratury wojskowej z podejrzeniem o „zdradę główną” interesów RP przez wicepremiera Balcerowiczaw celu poniżenia innego urzędnika państwowego.Oczywiście, umorzono dochodzenie bez nawet większego uzasadnienia i bez próby rzetelnego wyjaśnienia tej sprawy ….
 
 
Rzecznik Nizieński nawet oświadczył przed Sądem Lustracyjnym odpowiadając na moje pytanie, gdzie jest teczka Buzka jako choćby inwigilowanego obywatela PRL, … że Jerzy Buzek nie miał teczki nawet jako opozycjonista – bo nie był znany SB!
I jak to się ma do faktu, że na oczach całej SB współprowadził obrady I Zjazdu NSZZ „Solidarność” w 1981 roku, spytałem – tu odpowiedzi nie było, Sąd nie dociekał…
 
 
 
…. Ciąg dalszy nastąpi ….
 
0

Tomasz Karwowski

35 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758