Bez kategorii
Like

„CZARNY CZWARTEK. GDYNIA ’70.”

03/02/2011
326 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

  Kiedy dopytywałam się po prapremierze, dlaczego film od razu nie idzie do kin, odpowiedziano mi mętnie, że kina w okresie przedświątecznym wolą coś lekkiego, na przykład amerykańskie komedie, no, pani rozumie, coś takiego wesołego, gdzie się strzela i jeździ samochodem i morduje. Takie ponure historie to lepiej przerzucić na kinowy sezon ogórkowy, czyli na luty.  Tak więc na 25-ego lutego zapowiedziano kinową premierę „Czarnego czwartku”. Istnym cudem, jako znajoma znajomej twórców filmu dostałam wejściówkę na prapremierę "Czarnego czwartku". . W lodowatej zamieci 16 grudnia wieczorem dotarłam do hali sportowej w Gdyni. Początkowo zamierzano prapremierę urządzić w Teatrze Muzycznym, ale okazał się za mały. O godzinie 20-ej w nabitej do ostatniego miejsca hali zapanowała absolutna cisza. Tak wtopiłam się w […]

0


 

Kiedy dopytywałam się po prapremierze, dlaczego film od razu nie idzie do kin, odpowiedziano mi mętnie, że kina w okresie przedświątecznym wolą coś lekkiego, na przykład amerykańskie komedie, no, pani rozumie, coś takiego wesołego, gdzie się strzela i jeździ samochodem i morduje. Takie ponure historie to lepiej przerzucić na kinowy sezon ogórkowy, czyli na luty. 
Tak więc na 25-ego lutego zapowiedziano kinową premierę „Czarnego czwartku”.

Istnym cudem, jako znajoma znajomej twórców filmu dostałam wejściówkę na prapremierę "Czarnego czwartku". . W lodowatej zamieci 16 grudnia wieczorem dotarłam do hali sportowej w Gdyni. Początkowo zamierzano prapremierę urządzić w Teatrze Muzycznym, ale okazał się za mały. O godzinie 20-ej w nabitej do ostatniego miejsca hali zapanowała absolutna cisza.

Tak wtopiłam się w przedstawianą w tym filmie rzeczywistość, jak chyba ostatni raz zdarzyło mi się to w dzieciństwie. A nie byłam odosobniona, bo słyszałam, jak widzowie szeptali "Tak było".

Zapewne najstraszliwszą traumą ten film był dla zaproszonych tam rodzin zabitych i rannych z grudnia 1970. 

Ale też i przenikające mnie uczucie, że wreszcie istnieje para-dokument, który przedstawia zdarzenia grudniowe tak,jak naprawdę się toczyły – dla rodzin zabitych było zapewne znacznie bardziej dojmujące. Bo to było świadectwo prawdy.

Film jest po prostu znakomity.W szczególe i w ogóle. Reżyseria, gra aktorska, kostiumy, wspaniała muzyka Michała Lorenca., scenografia, wplecione filmy archiwalne, wszystko. Im bardziej go rozpamiętuję, tym bardziej jestem pełna uznania. Ileż pracy musiano wykonać, aby właściwie aktorów odziać, uczesać, włożyć do rak teczki, siatki, czy co tam wtedy się nosiło – w każdym razie ten tłum wyglądał tak, jak go pamiętam z lat 70-ych. I mistrzowska, wyciszona reżyseria – w sumie film mówi o dobrych, pracowitych ludziach, którzy chcieli żyć, pracować, utrzymać rodziny – i nagle im to zabrano. 

Co ciekawe, wychodząc z sali po filmie wszyscy wokół zaczęli opowiadać, co oni robili owego grudnia ’70, gdzie byli, jak dotknęły te wydarzenia ich rodziny. Tak jakby nagle powstawały setki ciągów dalszych filmu. 

Bo Gdynianie nie zapominają o swych poległych Następnego dnia , 17 grudnia jak co roku odbyła się droga krzyżowa po trasie, którą niesiono zabitego Zbyszka Godlewskiego – po mszy żałobnej ulicami 10 Lutego, Świętojańską, aż pod Prezydium, Rozmodlony ogromny tłum z lampkami. Mimo 15-stopniowego mrozu! 

Musiał być i na sali jakiś przedstawiciel GW, bo szukając następnego dnia opinii o filmie przeczytałam tamże miażdżącą krytykę:
"film przeciętny, rażący swoją naiwnością i brakiem głębi. Chwilami mocne i drastyczne odtworzenie grudniowej masakry nie jest wstanie przykryć dość dydaktycznego i telewizyjnego charakteru produkcji."

Tak sobie myślę, że miażdżąca krytyka na łamach tej szmaty to bardzo dobry objaw. Bardziej by mnie zmartwiła ocena pozytywna.

Mam tylko dwa zastrzeżenia.

Bardzo zazgrzytało, że honorowy patronat nad filmem objął m.in.Komorowski. Reszta patronów tworzy bardzo zacne grono i nie sądzę, aby dobrze się czuli w towarzystwie jw.

No i przede wszystkim: dlaczego ani razu nie padło nazwisko Jaruzelskiego? W końcu jest współoskarżony o masakrę. Był wówczas szefem MON. Twierdzi co prawda, że rozkaz strzelania do robotników zapadł w najwyższym kierownictwie PZPR, do którego on wtedy nie należał i w związku z tym nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało.
Jednak nie protestował przeciwko decyzji o użyciu broni wobec demonstrantów, która zapadła na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR 15 grudnia w Warszawie , a był na nim obecny.
Poza tym 8 grudnia 1970 to on wydał rozkaz (rozkaz MON nr 8884/Oper.) w sprawie zasad współdziałania wojska i resortu spraw wewnętrznych w zakresie zwalczania wrogiej działalności, który był jedną z przyczyn późniejszej masakry.
Także 14 grudnia 1970 o godz. 23:40 z polecenia gen. Jaruzelskiego szef Sztabu Generalnego WP wydał tajny szyfrogram nakazujący dowódcom okręgów wojskowych przeprowadzających akcję pacyfikacyjną na Wybrzeżu podjęcie działań w przypadku ewentualnego użycia wojsk do zadań specjalnych.

 

0

sigma

188 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758