Tekst jest jednym z traktatów jakie zamierzam umieścić w książce, ważny, ale uzupełniający tekst zasadniczy.
Długi.
Próbuję zebrać cały materiał tyczący Cywilizacji Polskiej w jedną całość. I odczuwam braki w koncepcji polegające na niejasnym wskazaniu drogi „przejścia” z jednego systemu do drugiego.
Bo, jak dotąd, wskazania mówią o „ostrym" przejściu – czyli drogą rewolucyjną. Taka droga nigdy nie jest dobra – zawsze też niesie zagrożenia rozgardiaszu i realizacji przeciwstawnych deklarowanym idei.
Rozważając te kwestie – pojawiło się rozwiązanie; nie jako „myśl natchniona”, ale raczej jako konstatacja wcześniejszych spostrzeżeń i przemyśleń.
Aby zaś tę ideę przedstawić trzeba poprowadzić wielotorowo myśli tyczące tematu. Bo bez odniesień do podstaw Cywilizacji Polskiej się tego zrobić nie da; konieczne są także inne , dodatkowe wyjaśnienia.
Pierwszym krokiem jest ustalenie stanu – czyli wskazania jakie jest miejsce w życiu społeczeństwa przejawianej aktywności.
Powrócę do podstaw, czyli odniesień do rodziny, jako pierwowzoru społeczeństwa.
W jaki sposób jest budowana wspólnota rodzinna?
Podtrzymanie istnienia – to zasadnicza konstatacja dotycząca samej potrzeby tworzenia wspólnoty. Wiąże się z wychowaniem potomstwa, opieką zdrowotną i opieką nad odchodzącym pokoleniem.
Kultura – to forma utrzymania relacji społecznych wynikających z powiększania się społeczności; niekiedy także umilania trwania.
Aby unikać konfliktów mogących powstawać w procesie „podtrzymywania istnienia” doświadczenia (kultura) nakazują ustalenie zasad w rodzinie obowiązujących.(Zasad w Porządku Zgodności lub praw w Porządku Niezgodności).
Dopiero po tych wstępnych określeniach tworzone są zasady związane z funkcjonowaniem rodziny, czyli pozyskiwaniem i wykorzystywaniem środków umożliwiających trwanie, czyli ekonomia.
Tyle wstępu. Wynika zeń, że najpierw należy ustalić zasady (prawa), a następnie organizować ekonomię już w zgodzie z tymi ustaleniami.
Obecnie panuje przekonanie, że poprzez zmianę relacji ekonomicznych można zmienić relacje społeczne.
To niemożliwe. Niemożliwe zwłaszcza, gdy cel społeczny – podtrzymanie istnienia – nie jest celem nadrzędnym.
(Zaznaczę, że może istnieć rozbieżność w rozumieniu indywidualnym „podtrzymania istnienia”, a społecznym. To rozumienie jest zależne z kolei od typu Porządku; ta kwestia jest w tekście zasadniczym Cywilizacji Polskiej i nie będzie tu rozwijana).
Obecnie panujący system ekonomiczny – postkapitalizm, oparty jest na kulcie pieniądza. Prowadzi się działalność mającą na celu monetyzację wszystkich dziedzin życia i dąży przy tym do jednolitego pieniądza w skali globu.
Można stwierdzić, że jest to próba utworzenia jednolitej „hierarchii finansowej”. Czyli totalitaryzmu finansowego z jednym ośrodkiem decydującym o dystrybucji i przepływach pieniądza.
W jaki sposób system jest (został) utworzony?
Na bazie lichwy.
W jaki sposób?
Aby system powstał – potrzebna jest baza finansowa, czyli rodzaj „bufora” kompensującego błędne alokacje. Na tyle duża, aby stanowić bufor dla całości przepływów.
Póki było to złoto, czy inne wartości materialne – sprawa była kłopotliwa. Jednak po odrzuceniu parytetu złota było już „z górki”. Kreacja pieniądza „lichwiarskiego” to właśnie szybkie tworzenie bufora finansowego – wolnych środków o dużej swobodzie przepływu, czyli pieniądze spekulacyjne.
Obecny kryzys finansowy wynika ze zbyt dużego „bufora”, a drugim czynnikiem jest zbyt słabe „lewarowanie” pożyczek, czyli nadmierna pazerność bankierów.
Tak można wyjaśnić kwestię od strony finansów. Jest jednak sprawa „bufora” społecznego. To dotyczy potrzeby tworzenia rezerw materialnych na wypadek zdarzeń losowych. W tworzeniu tego „bufora” uczestniczą władze państw – poprzez zwiększenie opodatkowania społeczeństwa, z przeznaczeniem na tworzenie rezerw.
Wraz z rozrostem administracji pojawia się coraz więcej dziedzin wymagających „buforowania”. Najbardziej spektakularne – to system ubezpieczeń emerytalnych, zdrowotnych i zasiłki dla bezrobotnych. Dochodzi do tego wiele rodzajów „buforów” specjalistycznych – choćby na wypadek upadłości firmy.
Układ jest stabilny jeśli „bufory’ są dostatecznie duże, ale nie naruszają w sposób drastyczny poczucia społecznego porządku. Czyli, gdy wydajność pracy jest duża, a potrzeby społeczeństwa są niewielkie i przy tym ludzie na tyle potulni, że nie protestują zbyt gwałtownie.
Granicą jest jednak rozprzężenie społeczne, gdy przestają obowiązywać normy życia społecznego. Zawsze jest bowiem tak, że z racji istnienia „buforów” pewien procent społeczeństwa może żyć bez pracy i nie powoduje to frustracji. Jeśli granica zostaje przekroczona – następuje upadek i zerwanie więzi społecznych.
Tworzenie takiego systemu zawsze narażone jest na ryzyko zaburzeń. Przekazy starożytnych wskazują na możliwość bezproduktywnego życia do około 10% społeczeństwa. Mamy wskazania, że bezpieczna jest 1:12 ; taki podział społeczny mieli Medowie i taki podział (na 12 pokoleń) przyjęli Żydzi.
Wraz z rozwojem sił wytwórczych zwiększało się opodatkowanie; to wynika z nierównomierności rozwoju. Jeśli bowiem opodatkowanie rolnika nie może przekraczać poziomu jego potrzeb własnych + na odtworzenie produkcji, a i to ostrożnie, gdyż zbytnie „dociśnięcie” może spowodować mniejszą chęć do pracy i mniejsze plony, to działalność gospodarcza nie ma tych ograniczeń – ważne, aby pracownikom zapewnić utrzymanie.
Występuje więc dysproporcja w traktowaniu rolnictwa i innych dziedzin.
Nierównomierność rozwoju występuje więc na bazie przede wszystkim różnic między rolnictwem i przemysłem.
Jednym z istotnych celów obecnego systemu jest ujednolicenie struktury sposobów opodatkowania rolnictwa i przemysłu. Jest to możliwe przy nadprodukcji żywności (‘bufor” żywności”) wynikający z postępu w technologiach i sprzęcie rolniczym.
W normalnym systemie rozwojowym (niezakłóconym), możliwe nadwyżki produkcji kierowane są na tworzenie nowych dziedzin gospodarczych, zwiększanie mocy produkcyjnych i zmniejszanie czasu pracy; to ostatnie kierowane jest na rozwój edukacji.
Jak są tworzone „bufory”?
Powstają pod wpływem strachu i przymusu.
Strach jest uzasadniony; to przecież obawa przed klęskami żywiołowymi i innymi nieprzewidzianymi okolicznościami.
Przymus ma inne korzenie – przede wszystkim wynika z zagrożenia życia. Tu wojny (przemoc) jest najlepszym środkiem.
W warunkach rzekomej wolności tylko wojny są czynnikiem wyzwolenia sił produkcyjnych przekraczających potrzeby życiowe. Stan ten utrzymuje się także po wojnie – potrzeba odbudowy, poprawa jakości życia, infrastruktura.
To pozwala korzystać z energii życiowej przeznaczanej na produkcję i tworzenie „buforów”, a jednocześnie łatwo ukryć rzeczywiste możliwości produkcyjne względem potrzeb; nawet nikły wzrost konsumpcji jest odbierany pozytywnie przez społeczeństwo.
Jednak wraz z przedłużaniem się czasu pokoju rośnie presja na zmniejszenie „buforowej” produkcji. Reakcją jest wzrost konsumpcji – konsumeryzacja życia. To jednak może dotyczyć tylko niektórych grup ludności. Oprócz kasty uprzywilejowanej także tych najbardziej zaangażowanych w produkcję. Rośnie dysproporcja standardu życia w różnych grupach społecznych. Nadwyżka produkcji, z racji technologii, pogłębia tę sytuację. Coraz więcej grup społecznych doświadcza wyalienowania.
Grupy „odrzuconych” muszą otrzymywać środki na przetrwanie celem zapobieżenia wybuchom gniewu.
Podtrzymanie systemu wymaga dużej i rosnącej wydajności zatrudnionych. To prowadzi do zwiększania ilości odrzuconych przez system. Po prostu nie da się ciągle zwiększać konsumpcji ponad potrzeby.
Rosną wzajemne antagonizmy i to z dwojakich powodów: ilość „nieproduktywnych” stale wzrasta i nawet jeśli ich potrzeby są małe – to łączna suma tych potrzeb rośnie.
Ilość zatrudnionych spada – zatem jednostkowe obciążenie rośnie. Konieczne jest spłaszczanie zarobków.
To z kolei obniża wydajność, zwłaszcza gdy poziom społecznej jałmużny zaczyna zbliżać się do poziomu najniższych zarobków.
Na ten proces nakłada się jeszcze jeden – wzrost liczebny grupy uprzywilejowanej i to przy ich wzrastających potrzebach i oczekiwaniach.
Struktura życia społecznego wymaga prac społecznie użytecznych, a zaliczanych do uciążliwych i przy tym niezbyt wysoko płatnych. Rozchwianie systemu dotyka w pierwszej kolejności tych dziedzin. Efektem jest pogarszająca się jakość funkcjonowania coraz większej ilości instytucji społecznych takich jak transport zbiorowy, komunikacja, urzędy.
Zazwyczaj raz rozpoczęty proces prowadzi do upadku systemu. Jest nieodwracalny. Wymaga radykalnych zmian paradygmatów społecznych.
Obecnie mamy do czynienia z widomymi oznakami tego procesu.
Niewątpliwie jest to zauważalne w kręgach decyzyjnych. Są próby zapobieżenia, a przynajmniej opóźnienia degeneracji. Jako metodą przyjmuje się jednak oparcie na dotychczasowym systemie i manipulacje niektórymi wskaźnikami.
System wszedł w stan obecny na skutek długotrwałego oddziaływania stóp procentowych (lichwy) a dodatkowo włączaniem w spiralę długów procentów składanych.
Proceder wynika z prawideł rozwoju, które przedstawiłem w traktacie.
Ten system oprocentowania jest nastawiony na ciągły rozwój – rozumiany jako wzrost wielkości gospodarki.
W warunkach niedoborów spełnia swoje zadania stając się stymulatorem wzrostu.
Jednak w przypadku stagnacji – jest czynnikiem niszczenia społeczeństwa. Należy przy tym stagnację rozumieć nie tylko jako sytuację ogólną, geostrategiczną, ale wszelkie przypadki stagnacji lokalnej, nawet w skali pojedynczego przedsiębiorstwa (nawet 1 osobowej firmy). Tak, jak przyspiesza wzrost przy pozytywnej koniunkturze (i pozwala na przejmowanie części, lub całości społecznego zysku z tego wynikającego), tak samo przyspiesza upadek, gdyż utrzymuje wielkość korzyści własnych banków przy stagnacji podmiotu pożyczającego.
Więcej – obecnie mamy przykład zwiększania zysku; oprocentowanie pożyczek udzielanych instytucjom będącym w trudnej sytuacji – wzrasta, rzekomo z racji konieczności zabezpieczeń przed możliwą niewypłacalnością części takich instytucji.
Rozpatrując problem na poziomie cywilizacji – nie jest nawet istotne, że finansjera przejmuje za długi coraz większą część gospodarki i obiektów mogących być przedmiotem obrotu pieniężnego. Istotą problemu jest ograniczanie działalności gospodarczej społeczeństw, a tym samym zmniejszanie wartości tego posiadanego majątku.
Być może w dłuższym okresie system dokonałby samoregulacji – dotyczy to jednak ludzi, a ten „materiał” jest wrażliwy na okresowe braki w np. wyżywieniu.
Efekt jest taki, jak już pisałem – coraz szybsze pogrążanie się chaosie i rozpad społecznych struktur. Procesu nie da się powstrzymać poprzez środki dostępne, czyli np. dodruk pieniądza, czy zmniejszenie oprocentowanie. Tu konieczna jest zmiana paradygmatów organizacji życia społecznego.
Czy istnieje taka możliwość ?
Na pewno pierwszym rozważanym kierunkiem jest wywołanie wojny. Metoda stara i sprawdzona.
Jednak w obecnej sytuacji, przy tak wielkiej ilości środków zniszczenia – może dojść albo do zniszczenia totalnego, albo też np. zniszczenie centrów decyzyjnych jednej ze stron – nawet tej „silniejszej” i tym samym zakończenie konfliktu w sposób niezgodny z założeniami wyjściowymi.
Czy jest możliwość „łagodnego” przejścia?
Rozważając taką sytuację trudno ją sobie nawet wyobrazić. Zmiana paradygmatów – to oddziaływanie i zmiana świadomości społecznej. Tymczasem nasza (ludzka) świadomość budowana jest przez całe życie. Zmian może dokonać u siebie nikły procent populacji, a i to myślenie odbywa się przy pomocy utartych wyobrażeń.
Zmiana, nawet przy najszczerszych chęciach, jest procesem długotrwałym wymagającym wysiłku i przygotowań. Całego procesu kształcenia i kształtowania jednostek o nowym systemie wartości.
Jeśli znaczna część populacji swe cele życiowe ustaliła jako materialny dorobek np. budowa i posiadanie domu ze stosownym wyposażeniem. Wzięli na ten cel kredyt, który spłacali lat kilkadziesiąt, to można wątpić czy ci ludzie gotowi są uznać, że posiadany przedmiot pożądania – traci wartość, jako cel ważny w życiu.
Podobnie z wieloma innymi dziedzinami. Przykłady można mnożyć.
Drugim problemem jest wskazanie nowych wartości, jako cele życiowe. Winien przy tym to być spójny system różnorakich celów – wszak życie ludzkie jest bogate w przejawach. To należy opracować, wyszczególnić – i zrobić to w formie wiarygodnej tzn. takiej, że kolejne kroki organizacyjne będą prowadziły do końcowej, wykształconej formy nowego bytu społeczeństwa.
W dotychczasowych opracowaniach tych autorów, którzy podejmują nowe działania kierunkowe – brak jest w ogóle myśli idącej w tym kierunku, albo też są bardzo enigmatyczne i oparte o życzenia, a nie stanowią wytycznych dla prowadzenia zmian.
Z dostępnych opracowań blogerów (to stosunkowo wąskie grono, ale reprezentowane są różne nurty ekonomiczne i ideowe), najwyżej cenię opracowanie Jacka Rossakiewicza „Demokracja finansowa”.
I, co ciekawe, nie zgadzam się z jego wizją zmian. Zbyt wiele jest dobrych życzeń typu „należy zmienić świadomość społeczną, a wtedy…”.
Takie projekty można z założenia traktować jako oszołomstwo.
Jednak należy też zauważyć, że autor tej koncepcji, w części wstępnej tekstu, określa kierunek i zakres potrzebnych zmian w świadomości społecznej. (Nie wychodzi jednak poza utarte standardy rozumowania). Dalej opiera swoje założenia na pojęciu „dobra absolutnego” i na tej podstawie uważa, że ekonomia może nakierować społeczeństwo na działania tworzenia tegoż dobra.
To dwa (błędy) w jednym.
Temat zmiany pojęcia wartości podstawowych podejmuję w tekście zasadniczym Cywilizacji Polskiej, a pozycję ekonomii w życiu społecznym określiłem na początku tego opracowania.
Moje zastrzeżenia nie dotyczą kierunku zmian, ale są sprzeciwem wobec braku wskazań tyczących implementacji, czyli sposobu realizacji tego projektu. Bo oparcie o życzenia i dobre chęci – nie jest drogą właściwą.
Nakierowaniem na sugestię rozwiązania kwestii wpływów finansów na kierunki rozwojowe są uwagi w „Demokracji Finansowej” j. Rossakiewicza, gdzie autor wspomina o temporalnym pieniądzu w Chinach (ważnym przez trzy lata), oraz przypomnienie waluty egipskiej z przed „inwazji” żydowskiej – „ostaca”, czyli pieniądz mający pokrycie w zdeponowanym w spichlerzu zbożu.
Połączenie obu elementów rodzi następujące skojarzenia:
Obecnie coraz częściej pieniądz jest traktowany jako towar – towar, którego dystrybucją zajmują się „rynki finansowe”. Mając w dyspozycji „bufor finansowy” i prawo kreacji pieniądza, mogą „zasilać” rynek tym towarem, a nawet wycofywać z rynku zależnie od potrzeb.
Jeśli jednak pieniądz miałby być towarem (pełnić funkcje, lub ich część), to winien mieć też cechy podobne innym towarom. Nie powinien być specjalnie uprzywilejowany, a stanowić jedynie wzorzec porównawczy (miarę).
Jeśli budujemy dom i wydajemy na ten cel jakąś określoną kwotę to w miarę upływu czasu wartość domu spada. Dom przecież narażony jest na czynniki atmosferyczne, starzenie się materiałów itd. To naturalne.
(Owszem w firmach – następuje odpis wynikający ze zużycia o wartość odtworzeniową (dotyczy to całego majątku), jednak wartość samego budynku ulega deprecjacji.
Dla obiektu w prywatnym posiadaniu nie ma możliwości „odpisu” zużycia.
Możliwe jest zwiększenie wartości z racji np. dobrej lokalizacji – to prawda. Ale prawdą jest też możliwe zmniejszenie wartości z podobnego tytułu.)
Zboże w Egipcie pełniło tę samą rolę – było towarem o zmniejszającej się wartości.
Można twierdzić, że wartość wszystkich, lub prawie wszystkich towarów podlegającym zasadom obrotu pieniężnego ulega deprecjacji z większą, lub mniejszą szybkością. Wszelkie „nowości” – choćby sprzęt elektroniczny, ulegają szybkiemu „moralnemu zużyciu” i jego wartość szybko spada.
Konieczne jest dodanie jeszcze jednej uwagi. Wartość większości towarów związana jest z naszymi emocjami. Dla głodnego kawałek chleba ma nieporównanie większą wartość niż dla sytego.
Jeśli tworzymy rodzinę, to ważną rolę odgrywają warunki życia, w tym powierzchnia domu (mieszkania), ale kiedy dzieci dorosną i opuszczą dom rodzinny – bywa, że starszym ludziom duże mieszkanie jest tylko obciążeniem generującym koszty utrzymania.
Wartość towaru zmienia się zależnie od okoliczności.
Dochodzi zaś jeszcze czynnik, który rzadko jest uwzględniany; często tracimy zainteresowanie czymś, co przez jakiś czas stanowiło dziedzinę naszych zainteresowań. Bo jeśli lubiliśmy chodzić po górach to wszystko, co było związane z wyjazdami, miało wartość. Z czasem ta wartość zmniejsza się, a my przenosimy swe zainteresowania na inne dziedziny.
Wartość pieniądza zawiera zatem w sobie znaczny procent zawartości emocjonalnej.
Tymczasem pieniądz traktuje się odrębnie. Ma nie tylko utrzymać swą wartość, ale i przynosić dochód.
Proponowana zmiana w traktowaniu pieniądza polega na wprowadzeniu bankowości bezodsetkowej z lichwą ujemną (ujemnym oprocentowaniem), czyli pieniądze złożone w banku winny tracić na wartości.
Mało. Za przechowanie należy zapłacić.
To identyczny sposób, co deponowanie zboża w egipskich magazynach.
Bank pełniłby rolę magazynu. Nie może wydać więcej (zboża, pieniędzy) niż posiada na składzie. A zboże traci wartość z racji starzenia, a także powstają straty z racji istnienia gryzoniów itp.
Z czego się utrzymuje? Z opłat za przechowanie – to podstawowy element.
Może jeszcze pożyczać na inwestycje itp., ale bezodsetkowo.
Zarobkiem banku jest wtedy różnica między lichwą ujemną, czyli procentowym spadkiem wartości pieniądza, a kwotą zwracaną przez pożyczkobiorcę.
Gdzie mieści się ryzyko operacji?
Może być kompensowane kosztami (opłatą za przeprowadzenie transakcji pożyczkowej).
Wariantowo (temporalnie) można pozostawić nawet oprocentowanie pożyczek w dotychczasowej wersji, ale bez dołączania oprocentowania do kwoty pożyczki (procent składany).
Reakcje rynku.
Przede wszystkim upadek tezauryzacyjnej roli pieniądza w dotychczasowym znaczeniu; pieniądz zachowuje tę rolę, ale na równi z innymi towarami. Bo tak samo można inwestować w dom tracący na wartości, jak i w pieniądze.
W społeczeństwie wystąpi zmniejszony napór na oszczędzanie; po prostu świadomość, że pieniądze nie stanowią specjalnie uprzywilejowanego środka tazeuryzacji – zmniejszy zapotrzebowanie na pieniądz. Zwiększy obrót pieniądza z racji zmniejszonego parcia na oszczędzanie, ale też ograniczy wpływ finansów na życie publiczne; tworzenie „bufora” finansowego staje się bezsensowne wobec faktu deprecjacji pieniądza i braku możliwości zarabiania na odsetkach.
Obecnie próbuje się tłumaczyć, że „bufor” finansowy nie jest groźny. Jako przykład podawane jest to, że mimo powstania tak dużego „bufora”, który dodatkowo został powiększony niebotycznym dodrukiem pieniądza papierowego, nie powoduje to znaczącej inflacji.
To złudne tłumaczenie. Ten „buforowy” pieniądz jest jak chmura gradowa, która wisi nad nami i w każdej chwili może pokazać swoje groźne oblicze.
Te pieniądze zostaną „zainwestowane” w każde przedsięwzięcie mogące przynieść dodatkowy zarobek, ale przede wszystkim dla utrzymania obecnego status quo. To, że nie są inwestowane – to „dobra wola finansjery”, która woli przejmować powoli całą gospodarkę, a nie chce doprowadzać do krachu. Zauważalne jest , wspominane już, traktowanie pieniądza jako towaru, który można dostarczać i wycofywać z rynku.
Szybka inwestycja dużych kwot – doprowadziłaby do gwałtownej inflacji i w efekcie do gwałtownych zaburzeń.
Aby temu zapobiec – konieczne jest czasowe ograniczenie swobody przepływów finansowych. Przepływ winien mieć miejsce jedynie przy inwestycjach, gdzie towarzyszyłby mu przepływ towarów – materiałów inwestycyjnych. Należy się bowiem liczyć z dążeniem do wykorzystania środków „bufora finansowego” na zakup towarów o charakterze wartości stałych – zwłaszcza ziemi itp.
Interesujące, że Chiny utworzyły własny „bufor” finansowy w postaci zakupu (śmieciowych) obligacji amerykańskich. Taka inwestycja wydawała się bezsensowna, ale obecnie stanowi podobną groźbę dla gospodarki światowej, jak ”bufor” „rynków finansowych”.
Podsumowując.
Demokracja finansowa – to proponowany system organizacji finansów, gdzie „bufor” będzie powoli (lub szybko – zależnie od woli społeczeństwa), „zjadany” przez lichwę ujemną. Świadomość tego faktu pozwoli dodatkowo przyspieszyć prace nad tworzeniem nowego systemu odniesień do wartości bazowych cywilizacji Porządku Zgodności.
I na koniec.
Ważnym czynnikiem świadomości społecznej w odniesieniu do finansów (przynajmniej w naszym kręgu kulturowym) jest odniesienie do przypowieści ewangelicznej o talentach.
Jest tam wskazanie, że posiadanymi środkami należy obracać, aby uzyskiwać korzyści.
Może wydać się to sprzeczne z proponowaną likwidacją „bufora” finansowego i ujemnym oprocentowaniem pieniądza.
Posiadając pieniądze jako kapitał – zgodnie z przypowieścią, należy je zainwestować. Tyle, że nie powinna to być „inwestycja” w pieniądze.
Jeśli porównywać – najlepszą „inwestycją w pieniądze” byłoby zakupienie środka łatwo wymienianego na pieniądze i nie tracącego na wartości. Takim towarem jest złoto (Patrz Amber Gold).
Tyle, że taka inwestycja odpowiada zakopaniu posiadanego „talenta” – to działanie nie przynosi żadnego przyrostu wartości.
Jeśli pieniądz (już ten elektroniczny), utraci funkcję swego powiększania na skutek lichwy – wzrost wartości można będzie uzyskać tylko poprzez inwestycje przynoszące wypełnianie ludzkich potrzeb.
I jeszcze.
Ujemne oprocentowanie – może być zmienne – podobnie, jak obecne stopy procentowe. Miarą poziomu zmian jest zapotrzebowanie społeczne. Jeśli społeczeństwo „upada” – zmniejsza się populacja, występuje marazm – „kurczy” się rynek. Ilość środków pieniężnych powinna być zmniejszana poprzez zmniejszanie wartości pieniądza. Tylko wraz ze wzrostem populacji (przy tej samej ilości dóbr) pieniądz może rosnąć w wartość. To z kolei winno wywoływać parcie na wzrost produkcji, celem utrzymania stałej wartości pieniądza.
Jaką wartość będzie miał elektroniczny zapis wartości pieniężnej, gdy nie będzie pokolenia, które na bieżąco tworzy wartości materialne?
Nie może być tak, że można inwestować w pieniądz (jak obecnie) i oczekiwać, że na stare lata będziemy żyć z oszczędności; konieczne jest też inwestowanie w przyrost populacji.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.