Jak rozumiemy znaczenie słowa ROZWÓJ?
Przyznam szczerze – temat uważam za jeden z trudniejszych i przy tym kłopotliwy. Stopień manipulacji przy używaniu tego określenia jest bliski określenia znaczenia dobra.
Niedawno wśród notek nE pojawił się elaborat prof. Piontek tyczący ekonomii, ale dotykający także kwestii rozumienia, czym jest rozwój.
Mętny wywód – chyba niewiele osób zwróciło nań uwagę.
W Słowniku Języka Polskiego, jako pierwsze określenie rozwoju to: ”proces przeobrażeń, zmian, przechodzenia do stanów lub form bardziej złożonych lub pod pewnym względem doskonalszych; także pewne (wyższe) stadium tego procesu, rozkwit, rozrost.”
Na tym poprzestanę, choć słów opisu jest znacznie więcej; te jednak w znacznej mierze kształtują nasze rozumienie słowa „ROZWÓJ”.
Odnosząc się do tego określenia – da się zauważyć, że zaznaczona jest pozytywna konotacja. Rozwój odbieramy jako coś dobrego, wskazanego, potrzebnego, czy nawet koniecznego.
Czy takie ujęcie jest jednoznacznie słuszne?
Mam wątpliwości.
Przecież rozwój organizmu człowieka – ZAWSZE kończy się śmiercią. To spektakularne stwierdzenie, ale przecież można je odnieść do wielu innych organizmów, czy instytucji.
Bo chodzi o jedno: czy rzeczywiście ROZWÓJ winien mieć pozytywną konotację? Czy w każdej sytuacji jest to cecha pozytywna?
Problem nurtuje mnie od dawna. Kilka już lat temu napisałem notkę „Podłe Podstawy Postępu”.
Zaproponowałem tam definicje rozwoju społecznego, jako zmiany w organizacji życia wynikające z konieczności dostosowania do potrzeb materialnych i intelektualnych w określonych warunkach cywilizacyjnych i kulturowych.
Powszechnym jest przekonanie, że rozwój i postęp związane są z wykorzystaniem i zastosowaniem zdobyczy techniki w poprawie materialnej strony naszego życia. Rozważając takie znaczenie tych słów można dojść do przekonania, że motorem postępu i rozwoju, rozumianych jako niekontrolowane zmiany zachodzące w społeczeństwach, są negatywne cechy ludzkiego charakteru.
Mamy po temu szereg przykładów. Przede wszystkim to, że znakomita większość wynalazków i rozwiązań organizacyjnych związana jest z potrzebami militarnymi. Zatem ich źródłem było dążenie do władzy i panowania nad innymi, z włączeniem w ten zakres także potrzeby posiadania. Czy są to cechy pozytywne?
Podobne znaczenie maja też takie cechy jak zazdrość i zawiść, z tym jedynie rozróżnieniem, że zazdrość pobudza do rywalizacji, a zawiść wykorzystuje nawet najbardziej nikczemne działania celem wyrządzenia szkody przeciwnikowi.
Z kolei bez fałszu i kłamstwa nie byłoby handlu.
Nawet zwykłe wygodnictwo może być uznane za motoryczny czynnik rozwoju.
Czyż zatem nie jest prawdziwym twierdzenie, że dalszy, niekontrolowany rozwój musi prowadzić do zdziczenia i dehumanizacji naszego życia? Czy to jest naszym przeznaczeniem?
Z wcześniejszej notki: „Rozwój i „rozwój””:
Jednym z kluczowych i „kultowych” słów naszego czasu jest słowo „rozwój”. Jeśli się ono pojawia w trakcie dyskusji, to pełni rolę „bramki” oddzielającej ludzi „normalnych” i „oszołomów”. Bo wydaje się, że znaczenie tego słowa jest oczywiste; rozwój musi prowadzić do polepszenia warunków naszego bytowania.
To budzi zastanowienie. Czy rzeczywiście „rozwój” i jego synonim „postęp” ma zawsze jednoznacznie pozytywny wydźwięk?
Mam co do tego wątpliwości. Przede wszystkim należy rozróżnić dziedzinę zastosowania tego słowa. W przypadku nauki, rozwój oznacza naturalne zmiany wynikające z prowadzonych prac badawczych. Dla nauk o społeczeństwie, która to wiedza ma tu swe odniesienie, definicja nie jest już tak jednoznaczna. W wielu przypadkach myli się też wpływy mówiące o relacjach społecznych i utożsamia je ze zmianami w poziomie życia społeczeństwa.
Precyzując; inne relacje będą w społeczeństwie polskim, kiedy będzie nas żyło w kraju 40 mln, a inne kiedy liczba ta spadnie do np. 25 mln. Może to się odnosić do struktury demograficznej; kiedyś ludzie starzy otoczeni byli społecznym uznaniem wynikającym z szacunku dla nagromadzonych doświadczeń i wiedzy. Także z faktu długiego trwania, co samo w sobie było godne podziwu i wskazywało na ponadprzeciętne zdolności osobnicze. Jeśli teraz będziemy mieli znaczną liczbę osób w podeszłym wieku, a ich trwanie wynikać jedynie z postępów medycyny, to przy małej ilości osób młodych, „społeczna wartość” osób starszych ulega deprecjacji. Niestety, niejako przy okazji, deprecjacji ulega także wiedza i doświadczenie.
Można twierdzić przy takim kryterium, że zamierzchłe społeczeństwa mogły mieć wyższy stopień rozwoju aniżeli żyjące w naszych czasach.
Chcę tu jedynie zwrócić uwagę, że w wielu przypadkach i często świadomie, różni ludzie i środowiska nadużywają określeń typu „rozwój” czy „postęp”, przypisując ich znaczenie wszelkim zmianom w życiu społecznym, także, a nawet przede wszystkim takim, które przynoszą negatywne skutki.
W tym kontekście powstaje inny problem; w jakim zakresie dopuszczalne jest wprowadzanie „zewnętrzne” czynników przyśpieszających zmiany? Zwłaszcza, że te „przyśpieszające” zmiany mają z zasady charakter rewolucyjny. Czy zatem należy przyjąć narzucany punkt widzenia i afirmować „rewolucyjność” jako czynnik przyśpieszający rozwój? Mam wątpliwości.
Ale należy też dostrzec, że zło totalitarnych systemów XX wieku jednak zrodziło większe poszanowanie praw ludzkich.
Można stad wnioskować, że naszym zadaniem jest działalność podejmowana z racji przekonań o jej przydatności dla społeczeństw w których żyjemy. Zaś efekty końcowe nie są naszą własnością, a wynikiem splotu różnych dążeń i zależności prowadzących do realizacji planów Opatrzności.
Z notek o tematyce nawiązującej do rozwoju włączę jeszcze jedną:
Znany jest zapewne dowcip krążący jeszcze w czasach głębokiego komunizmu o „polskim piekle”, gdzie wskazuje się, że w „polskim” oddziale piekła brak jest strażujących diabłów, a to z racji tego, że jeśli tylko Polak próbuje wyskoczyć z kotła, to natychmiast jest wciągany z powrotem przez współtowarzyszy.
O ile źródło tego dowcipu wydaje się „pozapolskie” – pierwowzorem był opisywany w literaturze autentyczny przypadek Żydów wiezionych do Treblinki, gdzie młody człowiek tylko dzięki nieuwadze współtowarzyszy podróży uciekł przez wietrznik wagonu, ale stracił na tym buty, za które był ciągnięty w dół. (Później brał udział w ruchu konspiracyjnym). Zakaz ucieczki motywowany był możliwością złego potraktowania „pasażerów” przez Niemców. Z podobnym zakazem spotkałem się w opowiadaniu starszego (pewnie już nie żyje) człowieka z Leżajska, który wspominał o zakazie ucieczki z getta wydanego przez lokalnego rabina (opowiadającym był Polak, a kwestia dotyczyła rodziny Żyda prowadzącego wspólny interes z jego ojcem).
Tak więc można twierdzić, że przypisywanie Polakom wspomnianej cechy ma świadomie negatywny podtekst przerzucania własnych wad na innych. Cóż – jest porzekadło, że każdy sądzi według siebie.
Tu jednak chcę się zastanowić nad samą zależnością, czyli niedopuszczaniem do nadmiernego wybijania się ponad przeciętność, bo tak chyba można określić wspomnianą cechę w znaczeniu społecznym.
Niewątpliwie mamy w przypadku Polaków do czynienia z istnieniem tej cechy; odwołując się do czasów zamierzchłych przejawiała się w postaci oczekiwania od osób zajmujących wyższe miejsce w hierarchii społecznej postaw i zachowań nacechowanych altruizmem.
Tak jak dzieci w rodzinie uznając autorytet rodziców „biorą” od nich bez żadnego skrępowania, tak od osób na publicznych stanowiskach oczekujemy działań na naszą korzyść..
Trzeba zaznaczyć, że struktura społeczna Polski nie była nigdy w pełni zamknięta. Przeciwnie, na tle krajów ościennych uchodziła za otwartą, a awans społeczny także w II RP był kwestią indywidualnych zdolności i pracowitości.
( Można twierdzić, że to teraz, rzekomo w „wolnym” kraju, dostęp do stanowisk społecznie istotnych, jest zamknięty – vide korporacje).
Jednak istniała w społeczeństwie silna „wewnętrzna” kontrola osób aspirujących do spełniania ważnych społecznie ról. Wszelkie poczynania takich ludzi poddawane były wszechstronnej ocenie – nie tylko pod względem fachowości, ale także pod względem postawy etycznej.
Być może dlatego tak silnym negatywnym naciskom poddawane są polskie cechy narodowe poprzez nadawanie im pejoratywnego znaczenia. Zwalczanie społecznej kontroli „elity” przybrało wręcz ustawową formę – taką rolę pełni Ustawa o Ochronie Danych Osobowych, gdy jednocześnie następuje coraz pełniejsza inwigilacja z włączeniem doń życia rodzinnego i intymnego.
Wydaje się zatem, że należy dążyć (programowo) do przywrócenia tych wcześniejszych, wypracowanych setletnim doświadczeniem metod kontroli społecznej. Przykładem skuteczności jest eliminacja wielu „autorytetów” lansowanych przez antypolskie środowiska.
W tym kontekście można zapytać, czy ta cecha narodowa – blokowanie prób nadmiernego wybijania się ponad przeciętność – czyli „polskie piekło” – ma walor negatywny w budowie społeczeństwa?
—————————–
Wracam do tematu mając w pamięci te wcześniejsze opracowania. Wnioskiem zaś jest stwierdzenie, że nie można prowadzić jednoznacznych określeń tyczących rozwoju bez odwołania się z odniesieniami do poziomu podstaw cywilizacji. Nawet więcej – do rozróżniania Porządków.
Bo nawet w ramach poszczególnych cywilizacji jednego Porządku – będą istnieć różnice znaczeniowe.
Jakie zatem jest to pierwsze znaczenie ROZWOJU?
Wydaje się, że w pierwszej kolejności należy odnieść je do tworu najbardziej ogólnego – czyli Porządku i jego cech.
W Porządku Niezgodności podstawową cechą jest hierarchia. Zatem rozwój będzie związany z tworzeniem i rozwijaniem form hierarchicznych. Celem końcowym będzie jedynowładztwo kontrolujące wszelkie formy życia. Czyli supertotalitaryzm.
Proszę zauważyć, że w tym kierunku dążymy; technika, organizacja – prowadzą do coraz bardziej wyrafinowanych form kontroli społeczeństw. Szczególną rolę pełni technika wojenna – wszak wojny służą podporządkowaniu niesfornych.
Rozwój – w Porządku Niezgodności, prowadzi do totalitaryzmu.
I z tego faktu trzeba sobie zdawać sprawę.
Dopiero rozważając Porządek Zgodności – możemy nadawać pozytywnego znaczenia słowu ROZWÓJ.
Przytoczone na wstępie, encyklopedyczne określenia – tylko w tym Porządku ma pozytywną konotację.
Co ciekawe. Cecha polska – to „polskie piekło” nabiera zupełnie innego znaczenia – jest bowiem dążeniem do równomiernego, zgodnego z poziomem świadomości społecznej (a przynajmniej elit tegoż społeczeństwa), zmieniania rzeczywistości zgodnie z zaistniałymi potrzebami i okolicznościami.
Czyli ukuta definicja: „To zmiany w organizacji życia wynikające z konieczności dostosowania do potrzeb materialnych i intelektualnych w określonych warunkach cywilizacyjnych i kulturowych.” –
Staje się prawdziwa.
Ekonomia – to jedna z form realizacji celów cywilizacyjnych; ustanowienie jednego pieniądza, jako miernika aktywności i poddanie monetyzacji wszystkich dziedzin życia – to dążenie do ustanowienia „jedynowładztwa” – jedna z dróg do utworzenia systemu hierarchicznego. Taka sama, a może nawet bardziej skuteczna, co próba tworzenia rządu światowego.
Te strumienie wpadają do jednej rzeki.
Podsumowaniem niech będzie stwierdzenie, że każdy organizm (czyli każda struktura zorganizowana) dąży do realizacji swoich celów.
Jeśli więc podstawową cechą Porządku Niezgodności jest hierarchiczność – to ten element będzie realizowany z cywilizacyjna konsekwencją – czyli będzie się ujawniał w długim czasie.
W cywilizacjach Porządku Zgodności – będzie to równość procesu rozwojowego elementów składowych.
Rozwój – będzie więc inaczej rozumiany w różnych Porządkach.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.