To, że media i polityka w Polsce są jednym wielkim cyrkiem dla tłumu, zrozumiałem już znaczny czas temu. Ostatnio zostaliśmy uraczeni aferą z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sprawa ta przedstawiana jest jako jednostkowa i unika się uogólnień.
To, że media i polityka w Polsce są jednym wielkim cyrkiem dla tłumu, zrozumiałem już znaczny czas temu. Ostatnio gawiedź została uraczona kolejną aferą tym razem z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sprawa ta przez tuby propagandowe przedstawiana jest jako jednostkowa i jak zwykle, unika się uogólnień. Ciekawa jest w tym rola Gazety Polskiej, która dokonała prowokacji. Jest to pismo, które pretenduje do roli rzecznika opozycji i jedynego sprawiedliwego. Tymczasem zachowanie się zarówno Gazety Polskiej wpisuje się klarownie w teatr, którym raczy publikę mainstream.
Chodzi o to, żeby stworzyć wrażenie tak jak za komuny, że afery są jedynie nadużyciami konkretnych ludzi, a system jako taki funkcjonuje sprawnie. W tej mistyfikacji uczestniczy zarówno rząd jak i opozycja ale też szerokie warstwy urzędnicze z zasady popierające aktualną władzę. Schizofrenia ta jest charakterystyczna dla krajów totalitarnych i społeczeństw o mentalności niewolniczej. Wystarczy chociażby przypomnieć czasy Trzeciej Rzeszy, czy krajów komunistycznych. Pamiętam jak, zdaje się, na tydzień przed egzekucją, Ceausescu miał na kongresie partii owację na stojąco ze strony tych samych ludzi, którzy niedługo potem głośno potępiali reżim.
Przypuszczam, że w przypadku z sędzią Milewskim, Gazecie Polskiej i PiS’owi, którego jest tubą, bardziej chodziło o zaistnienie i dołożenie przeciwnikowi, niż o naprawę państwa. Pamiętam aktywny bojkot ze strony naczelnego GP dwa lata temu w kwestii skargi konstytucyjnej, która mogła zmienić kształt sądownictwa. Podobnie przemilczała sprawę reszta mediów. A chodziło o rzecz arcypoważną, o wprowadzenie autentycznej reprezentacji obywateli do orzekania w sądach i instytucjonalnej gwarancji rzetelności. W styczniu 2011r mówiłem o tych rzeczach przed Sejmową Komisją Sprawiedliwości i Praw Człowieka. W prezydium zasiadali wówczas członkowie zarówno partii rządzącej jak i opozycji. Podawałem konkretne przykłady oszustw z nazwiskami sędziów. Z prawicowej opozycji pamiętam posłów Arkadego Mularczyka i Beatę Kempę. Przewodniczącym zaś był wówczas, tak jak i obecnie, Ryszard Kalisz. Pamiętam, że obecny na sali wiceminister sprawiedliwości robił notatki.
Kilka lat wcześniej korespondowałem z Arkadiuszem Mularczykiem umawiając się na wywiad dla Afer Prawa. Po tym jak pan poseł zapoznał się z pytaniami do wywiadu, zapadła cisza. Niedawno zaś ten sam pan wyrażał głośno swoje oburzenie w związku ze sprawą sędziego Milewskiego. Zachował się tak, bo sprawa była już głośna i wypadało stanąć po właściwej stronie. W sprawach nienagłośnionych posłowie opozycji zaś mają obowiązek trzymać się linii partyjnej, która mimo pokrzykiwania i medialnego cyrku jest zasadniczo zbieżna z polityką rządu.
wystąpienia w Sejmie, na sali był przedstawiciel Krajowej Rady Sądownictwa. KRS była też informowana wprost o oszustwach sądowych, jednak nie zareagowała. Ostatnio zaś gra rolę obrończyni praworządności, popierając wniosek o postawienie ministra sprawiedliwości przed Trybunałem Stanu za próbę wyjaśnienia sprawy udziału sądów w oszustwach Amber Gold. Podobnie zachowuje się Ryszard Kalisz. Obecni „obrońcy praworządności” siedzieli cicho, gdy w marcu 2007r. ewidentnie złamano konstytucję usuwając obywateli z orzekania w sprawach karnych. Zasada jest jedna i przestrzegana przez wszystkich „u koryta” – żadnych istotnych reform. Władza jest i ma pozostać w rękach sitwy a dla pospólstwa ma być propaganda z filmami w stylu „Sędzia Wesołowska”. W sytuacjach krytycznych do dyspozycji jest policja, zarówno umundurowana jak i tajniacy, zaś osoby nazywające rzeczy po imieniu są dla zastraszenia zamykane. Na wszelki wypadek, jak pokazują „samobójstwa” niewygodnych osób w więzieniach, są też bardziej radykalne metody.
W zmowie mającej na celu ogłupienie przeciętnego Kowalskiego, wraz z sitwą wymiaru, biorą udział adwokaci. W Polsce realizowana jest polityka pełnych więzień a ludzie są oskarżani o byle co. Zasadą przestrzeganą przez adwokatów jest niepodważanie zasadności samego oskarżenia, choćby jak najgłupszego, ale koncentrowanie się na szczegółach. Żeby podać przykład, rutynowo oskarżonego na samym wstępie wysyła się na badania psychiatryczne w „celu sprawdzenia czy w momencie popełnienia przestępstwa był on poczytalny”. Rozsądek nakazywałby najpierw udowodnić oskarżonemu winę i że przestępstwo rzeczywiście miało miejsce. W znanych mi przypadkach obrona sprowadzała się nie do zakwestionowania zasadności badania, ale do tego aby było ono jak najmniej uciążliwe, to znaczy żeby nie wymagało pobytu w psychiatryku. Podobnie jest z alimentami w stosunku do ojców deklarujących wolę opieki nad dziećmi. Nie podważa się zasadności płacenia jakichkolwiek alimentów, ale kwestionuje się co najwyżej ich wysokość czy zdolność ojca do płacenia. A przecież obowiązkiem rodziców jest przede wszystkim wychowywanie własnego potomstwa a alimenty powinny być płacone jedynie wtedy, gdy się od tego obowiązku uchylają. Nie wykluczam, że część prawników nie jest w stanie samodzielnie myśleć. Większość jednak doskonale rozumie o co chodzi i współpracuje z sitwą wymiaru, sprzedając swoich klientów. Ciekawe, że postawę podobną do prawników prezentują niektóre stowarzyszenia obywatelskie czy fundacje stawiające sobie formalnie za cel walkę z bezprawiem. Być może chodzi o to co zawsze, sposób na życie korzystając ze społecznego niezadowolenia
Alimenty to potężny biznes dla komorników, prawników czy pomocy społecznej i okazja do mnożenia spraw i egzekucji. Być może chodzi jeszcze o coś innego, o zniechęcanie do zakładania rodzin i zachęcanie do emigracji. Wiele bowiem osób zmęczonych nękaniem przez psychopatów w togach, wybiera to ostatnie.
Bogdan Goczyński