92 – to numer notki zamieszczonej przez Barbie, jednego z czołowych fizykalnych klounów na Salonie.
Czy jest jakaś ustawa ograniczająca poziom głupoty na jednego fizyka?
Czy jest jakaś ustawa ustalająca, że fizyk jest zawsze a’priori mądrzejszy od chemika?
Czy jest jakaś ustawa zabraniająca fizykom indywidualnego, swobodnego myślenia?
Dlaczego o to pytam?
Dlatego, że ostatnia, 92 notka fizykalisty Barbiego wskazuje na to, że na te wszystkie pytania odpowiedź może być tylko "TAK", a więc świadczy to o bufonadzie przedstawicieli tej kasty.
Ale cóż, rękawica została rzucona, więc ją podejmuję.
Już kilka razy przestrzegałem fizyków przed analogiami. Przykład ze światłem powinien był ich czegoś nauczyć. Jednak, jak pokazuje kolejny raz życie, na betonie kwiaty nie rosną.
Co tak zadziałało na naszego fizykalistę jak płachta na byka? Co tak nim wstrząsnęło, że aż odebrało mu zdolność myślenia, o logicznym myśleniu już nie wspominając.
Co o tym świadczy? Jego upór w głoszeniu prawdy objawionej o latających w przewodniku, tam, siam i ówdzie elektronach.
Ponieważ nie umie wytłumaczyć bezpośrednio o co mu chodzi, musi odwrócić naszą uwagę od zasadniczego wątku, co jest cechą charakterystyczną szachrajów i indoktrynerów, i daje nam przykłady o ANALOGII z czymkolwiek, licząc na to, że nie połapiemy się w tej manipulacji.
Gdyby Barbie polemizował z oficerem, policjantem, politykiem, lub innym fizykiem, to przykład z gazami mógłby im zamącić w głowach. Ja jednak jestem chemikiem i taki zefirek na mnie nie wpływa.
Czy gazy poruszają się ruchem chaotycznym? Tak.
Czy elektrony podlegają jakiejś statystyce? Tylko w oczach głupca.
Czy elektrony słyszały o zakazie Pauliego? Idiotyzm do kwadratu.
Poruszył się gaz w prawo i uderzył mnie w ramię. Czy ja to czuję? Nie tylko czuję. Ja to widzę w lustrze. Gdy nie mam wytrzeszczu oczu, to znaczy, że co jakiś czas pewna ilość gazu uderza o moje ciało.
Czy coś się zmienia, że te gazy tak latają? Oprócz tego, że wytwarzają ciśnienie – nic.
Podobnie, według Barbie latają elektrony. Przyjmijmy, że tak jest.
Leci jeden elektron w prawo. Gdy rozpoczął ruch zaczął wytwarzać pole magnetyczne. Za chwilę on leci w lewo. To co według Barbie? Zacznie działać jak gumka i wymazywać wytworzone przez siebie pole magnetyczne?
Ależ oczywiście, że nie. On dalej wytwarza pole magnetyczne. I tak wszystkie elektrony.
Im więcej elektronów bierze udział w tym ruchu, tym silniejsze pole wynikające z sumy ruchów w danym kierunku.
Teraz szanowny Barbie skorzysta ze statystykiFermiego-Diraca i obliczy co jest silniejsze: pole magnetyczne wynikające z chaotycznych ruchów elektronów tam, siam i ówdzie, czy pole magnetyczne wynikające z powolnego ruchu liniowego elektronów.
P.S.: Autor wykazał się nędzą intelektualną i totalnym marazmem, Ponieważ w tekście omawianej 92-ej notki zamieścił takie zdanie:
Otóż Szanowni Państwo – nośniki prądu (w metalowym przewodniku są to zazwyczaj elektrony) rzeczywiście poruszają się jak oszalałe tam i sam.
więc zapytałem go, co miał na myśli że "są to zazwyczaj elektrony". Było to całkiem naturalne pytanie, ale on odmówił na nie odpowiedzieć.
Gdy przeczytałem komentarz, w którym znalazłem następujący fragment:
Pole elektryczne wywołane przez różnicę potencjałów na końcach przewodnika powoduje, że na wszystkie nośniki ładunków zaczyna działać siła. Powoduje ona, że średnia prędkość nośników (wszystkich) nie jest już równa zero (prąd stały) lub wywołuje drgania nośników (prąd zmienny). W przypadku prądu przemiennego średnia prędkość jest nadal równa zero – mamy tylko drgania.
Energia przenosi się z prędkością pola elektrycznego, a nie nośników ładunku!
Już to przerabialiśmy. Słońce też wysyła energię bez nośników – jak twierdzą fizykaliści.
Żałosne to jest, ale … do czegoś się jednak przydaje.
Dzięki tym wszystkim dyskusjom mam okazję przedstawić jeszcze jeden dowód na to, że ruch elektronów w przewodniku nie jest źródłem pola magnetycznego dookoła przewodnika.
Weźmy dwa identyczne przewodniki, w których płynie prąd o identycznych parametrach.
Takie prądy muszą wywołać dookoła tych przewodników identyczne pola magnetyczne, a jak tak, to przy zbliżaniu takich dwóch przewodników do siebie, one powinny się odpychać, jak dwa jednoimienne bieguny, a one się przyciągają.
Wniosek: przepływ prądu nie jest ruchem elektronów wewnątrz przewodnika, a to co otacza przewodnik, jest prądem elektrycznym, a nie polem magnetyczynm.
Do uwagi Szanownych P.T. Czytelników pozostawiam ocenę zdolności intelektualnej autora notki, Barbie i tej klaki, która zleciała się na jego blog, licząc na łatwy łup.
P.S.: Nie zaliczam do tej klaki Janusza Gorzów i BEEM.DEEP
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!