Młodsi nie pamiętają, starsi tak, podobnych objazdowych wizyt z przeszłości i tego czym one się zakończyły. Jeśli władzy się nie zatrzyma, ona nie powstrzyma się przed niczym, a takie cyrki, to dopiero początek.
Premier będzie objeżdżał kraj tzw. "Autobusem Tuska", w niebiesko-białe barwy, z widocznym hasłem wyborczym – "Zrobimy Więcej". Dziennikarze jadą drugim autokarem za premierem; samochodami poruszają się oficerowie BOR. Razem z Tuskiem autobusem podróżują wolontariusze Platformy, którzy rozdają program partii i ulotki. Biuro prasowe PO w trakcie wizyt Tuska na bieżąco wysyła informacje o poszczególnych punktach wizyty premiera na portale społecznościowe – Twitter i Facebook.
Wczoraj ten objazdowy cyrk na kółkach zaliczył Chełmżę.
Tusk odgrodził się od "paprykarzy" i innych zadymiarzy, co to nie są w stanie zrozumieć, jak wiele, jakim wysiłkiem i w ogóle, co on i Platforma dla nas, kordonem ochrony, dziennikarzy zaprzyjaźnionych i tych co rozumieją "ten wielki wysiłek".
Nic nie jest w stanie zakłócić gospodarskiej wizyty, którą osobiście nadzoruje minister od…wizerunku Igor Ostachowicz.
Nikt nie zapyta, jak żyć, co z niespełnionymi obietnicami, co ze śledztwem smoleńskim, z budową elektrowni atomowych tak wcześniej zdecydowanie popieranych przez Platformę i jej szefa (a w kampanii o tym cisza), co z przyjaźnią polsko-rosyjską i polsko-izraelską ponad wszystko, dlaczego Jaruzelski to człowiek honoru, a Zygmunt Bauman czołową postacią farsy organizowanej przez ministra Zdrojewskiego za publiczne pieniądze?
I tylko kibice, zwani w państwie Tuska za mówienie prawdy kibolami (bo prawda w tym państwie jest bardzo ściśle reglamentowana), wnieśli trochę autentyczności w ten spektakl.
Ich obecność z transparentami mówi o tym, że ten naród nie dał się zmanipulować i ogłupić całkowicie,a samodzielne myślenie, przynajmniej u niektórych, dominuje jeszcze nad pijarowskimi sztuczkami, jakich w szkole wyuczył się Ostachowicz.
Ten baranowóz Tuska i jego wizyty, to doskonała okazja właśnie dla kibiców i nie tylko.
Choć kamerzyści zaprzyjaźnionych (tych się tylko zaprasza) stacji robili wszystko, aby ustawić się plecami do transparentów i nie zepsuć nagrania, to na pewno ich obecność (transparentów i kibiców) popsuła komfort pracy.
Teraz wystarczy śledzić, które miejsca "pierwszy gospodarz" zaszczyci i szykować hasła.
Pierwsze doświadczenia pokazują, że trzeba dzielić się na kilka grup i ustawiać z różnych stron, aby oko kamery nie mogło "pozostać ślepe" na postulaty społeczne i kibicowskie. Władza, albo zacznie odpowiadać na rzeczywiste pytania i postulaty, albo skończy z tym objazdowym cyrkiem osobliwości.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.