Bez kategorii
Like

CWIET i tablice

01/11/2012
426 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Hiobowscy wybrali się autem na jedną z miejskich nekropolii. I choć spodziewali się korków, tłoku i zamieszania, to to, co się działo pod bramą przerosło wszelkie ich oczekiwania.

0


Pod murem wzdłuż chodnika kłębił się oszalały, pulsujący tłum, który napierał na wejście, a drugą bramą się z niego wylewał. nikt nie niósł ani kwiatów, ani siatek ze zniczami, wszędzie panował hałas i okrzyki oburzenia.
– Coś się stało, mam złe przeczucie – powiedział zgnębiony dziadek Łukaszka.
Wysiedli. Niestety, nie mogli się z nikim porozumieć, wzburzeni ludzie rzucali jakieś strzępki zdań, z których niewiele można było się zorientować. Wiadomo było tylko jedno – coś się stało z nagrobkami.
– Zostawmy wszystko w aucie i chodźmy zobaczyć – zaproponowała babcia. – Może ten w tym dzikim kapitalizmie ktoś wykupił teren i bloki tam stawiają?
Prawie biegli wymijając tłumy innych, a gdy dotarli na miejsce odetchnęli z ulga. Pomnik stał jak zwykle. Dziadek obszedł go na wszelki wypadek dookoła i zdębiał.
– Coś takiego! – wykrzyknął oburzony.
Na pionowej płycie nagrobka była krzywo i niechlujnie przytwierdzona tablica z nazwiskami zmarłych rodziny X.
– To nie nasz grób! – krzyknęła siostra Łukaszka.
– Oczywiście, bo my jeszcze żyjemy – wyjaśnił tata Łukaszka.
– To nie czas i miejsce na twoje logiczne popisy – zgromiła go mama Łukaszka. – Oczywiście, że to nasz nagrobek. Tu jest ławka, tu pompa, a tu to wielkie drzewo. No oczywiście, że nasz!
– Zobaczcie! – Łukaszek pokazał pionową płytę nagrobka. – Tu są otwory po śrubach. Ktoś odkręcił nasze tablice i je zarąbał!
– I na ich miejsce przykręcił inne – tata Łukaszka również się przyjrzał. – Ale niechlujstwo! Krzywo, zadziory, rysy, pęknięcia…
– Chlujstwo czy niechlujstwo, wszystko jedno!! – eksplodował dziadek. – Toż to profanacja!!!
– Na innych nagrobkach jest to samo! – odezwała się z boku babcia. – Też ktoś pozdejmował tablice i poprzykręcał nowe!!
– Idziemy do administracji, tam na pewno udzielą nam wyjaśnień – rzekła z ufnością mama Łukaszka. I poszli.
– O! Tu też nowa tablica! – bystremu oku Łukaszka nic nie mogło ujść.
– Ale trochę porządniej zawieszona – zauważył z przekąsem dziadek Łukaszka. – Kiedyś tu była tablica "administracja", a dziś wisi napis "CWIET". Ciekawe co to znaczy…
– Po rosyjsku to znaczy… – zaczęła babcia.
– Wiem co to znaczy po rosyjsku, ale jesteśmy jeszcze w Polsce – parskał ze złością dziadek.
– Już państwa informuję – odezwała się jakaś pani w kitlu z identyfikatorem "Grabarz". – CWIET to nowa administracja szpitala.
– Jakiego szpitala? – zdumiała się mama Łukaszka.
– Tfu, co ja gadam, cmentarza oczywiście… Do niedawna pracowałam w szpitalu i jeszcze mi się myli… CWIET to skrót. Centralny Wszechrosyjski Instytut Ewidencji Trupów.
– Wszechrosyjski?! – spiął się dziadek.
– A co ze starą administracją? – spytała babcia Łukaszka.
– Niestety, była przesiąknięta duchem opozycji. Oni… – pani grabarz ściszyła głosem. – Proszę sobie wyobrazić, że oni żądali pieniędzy za to, żeby zmarły mógł leżeć na cmentarzu! Hańba! Żerowali na trupach! Tańczyli na trumnach! No, ale to się skończyło. Zarząd cmentarza przejął CWIET…
– Na jakiej podstawie? – wbił się tata Łukaszka. – Przetarg?
– Miał być, ale cała komisja przetargowa znienacka popełniła samobójstwo w weekend przed otwarciem ofert. Więc procedowaliśmy według załącznika numer trzynaście do ustawy do dzierżawie gruntów nierolnych. No i teraz CWIET zaprowadził swoje porządki.
– Widzieliśmy – odparł gorzko dziadek. – Te tablice nagrobne…
– Super, nie?! – ucieszyła się pani grabarz. – Widzieliście jakie są czyściutkie?
– Czyściutkie???
– Aby dobrze rozpocząć swoje rządy CWIET postanowił umyć wszystkie tablice na nagrobkach!!! Gratis!!! – wypaliła pani grabarz. – Byłam przy tym, sama widziałam, jak fachowcy zdjęli wszystkie tablice, zawieźli do myjni…
– To oni nie myli ich na pomnikach? – zdumiała się babcia Łukaszka.
– No oczywiście, że nie! Wie pani ile by to trwało? My tu mamy kilkanaście tysięcy grobów!
– Ale… Tabliczki są… – odezwała się siostra Łukaszka.
– Są, bo zdążono je przykręcić! – rzekła z dumą pani grabarz. – Sama widziałam, jak nasi pracownicy zdjęli kitle, brali wiertarki w ręce i ramię w ramię z pracownikami CWIET przykręcali te tablice do płyt! Na metr głęboko!!
– Przecież ta płyta na naszym nagrobku ma dwadzieścia centymetrów grubości – zauważył Łukaszek.
– No i co z tego? – spytała pani grabarz.
– Przecież sama pani mówiła, że metr wgłąb…
– Niczego takiego nie mówiłam – pani grabarz wzruszyła ramionami i oddaliła się dostojnie rzucając jeszcze:
– Nasz zarząd cmentarza zdał egzamin!
– Jak wy możecie! – obruszyła się jedna z pracownic. – Tak ją zaczepiać, poniżać, szkalować! To święta kobieta, bohaterka! Sam widziałem, jak tymi ręcami, całą noc borowała wiertarką te płyty! A to beton, marmur, twarde jak umysł opozycjonisty!
– No i na naszym grobie wisi inna tablica – wtrąciła się babcia Łukaszka. – To skandal!
– Proszę pani, struktura cmentarza zdała egzamin! – upierała się pracowniczka. – Wszystkie tablice są umyte? Są. Są powieszone? Są. Przy takim pośpiechu wszystko może się zdarzyć, a nam zależało, aby wszystkie tablice powiesić przed Świętem Wszystkich Świętych. Wie pani co by było, gdyby którejś tablicy zabrakło? Jaki ta rodzina przeżyłaby ból? A tak, proszę, wszystko jest.
– Ale źle! – zirytował się dziadek. – Te tablice są pozamieniane!
– Widocznie ktoś je błędnie zidentyfikował – wyjaśniła pani. – Ojej, wielka mi rzecz, pomyłka. Państwo się modlą do zmarłych, czy do tabliczek?
– Chcielibyśmy nasze tabliczki z powrotem – oznajmiła babcia Łukaszka.
– No nie! Wy nawet w taki dzień musicie jątrzyć! Czy w ten jeden, jedyny dzień w roku nie możemy się cieszyć?
– Z czego? – spytał osłupiały tata Łukaszka.
– Z tego, że wszyscy, wszyscy Polacy, cała Polska jesteśmy razem! A wy nic tylko "tablice, tablice"… Nawet w taki dzień musicie dzielić! Spadła wam maska i widać spod niej wasze gnomstwo i pokurczstwo moralne! Zarząd cmentarza zdał egzamin i nie będziemy już wracać do tej sprawy!
Hiobowscy wrócili pod swój nagrobek.
– I co teraz? – zafrasował się dziadek. – Pewno rodzina X szuka swoich tablic…
– Gdybyśmy wiedzieli gdzie jest ich grób… – westchnęła babcia.
– Ależ to się da załatwić! – zawołał Łukaszek i wyjął komórkę. Miał na niej aplikację z ewidencją nagrobków całego cmentarza. – Osób o tym nazwisku jest pochowanych… Trzech… A o tym imieniu… Tylko jedna… Tu mam mapkę…
– No to nic, skoczę do auta po narzędzia, odkręcimy te tablice i się przejdziemy. Może mają nasze tablice?
Rodzina X bardzo się ucieszyła z odzyskania tablic, ale nie mogła się Hiobowskim zrewanżować. Bo na ich nagrobków była tablica rodziny Y.
– Grób jest tu – Łukaszek już sprawdził w telefonie.
– Trudno, bierzemy tablicę Y i idziemy – rzekł tata Łukaszka.
Rodzina Y również się bardzo ucieszyła, ale na ich nagrobku była płyta rodziny Z…
– Ja już nie mam siły… – westchnęła babcia Łukaszka.
– To przypomina układanie pasjansa – rzuciła siostra Łukaszka. – Być może trzeba będzie odkryć wszystkie tablice, żeby znaleźć tą naszą…
– Wszystkie! – babcię opuściły siły i usiadła na ławce. Musieli ją długo namawiać, żeby ruszyła dalej.
– Cóż, trzeba będzie zapalić znicze i tak dalej, a tablicy poszukamy w weekend – powiedział tata Łukaszka.
Ale okazało się, że nie będzie takiej potrzeby, bo ktoś wpadł na ten sam pomysł co Łukaszek. I jakaś rodzina czekała już na nich z tablicą nagrobną Hiobowskich.
– Uff… – westchnęła babcia. – Na szczęście na ludzi zawsze można było liczyć…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758