„Crash landing” Prezydenta Komorowskiego
11/04/2011
337 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Dzisiejsza wizyta Prezydenta Komorowskiego w Smoleńsku i Katyniu od samego początku była naznaczona złym doradztwem, by nie napisać, że niefortunnym zbiegiem kolejnych, aczkolwiek łatwych do przewidzenia błędów .
Medialne ogłoszenie spotkania Komorowskiego z Miedwiediewem nastąpiło w parę dni po opublikowaniu raportu MAK w grudniu ubiegłego roku, tuż po słowach Donalda Tuska, że raport jest nie do przyjęcia.
To miał być pierwszy poważny sukces nowego Prezydenta. Okoliczności były zgoła nieprzychylne. Zwyciężyła jednak chęć sukcesu osobistego . Temat medialnie wyciszono.
To był swego rodzaju dysonans . Premier swoje, Prezydent swoje.
Premier spuścił z tonu parę miesięcy później, stwierdzając, że raport MAK powinien być uzupełniony, ale pal licho Premiera.
Wszystko grało do piątku. W sobotę było inaczej. Prezydentowej Komorowskiej podrzucono „gorącego kartofla”, a Szanowna nie załapała dowcipu z „tablicą”. Zresztą nie wiem, bo nikt z dziennikarzy do dziś jej o to nie zapytał.
No to poleciał Prezydent Komorowski, by sprawę przy okazji wyjaśnić.
I znowu „abszlag” jak mawiamy na Śląsku.
… teraz na serio.
Prezydent RP miał dwa warianty do przyjęcia: być – nie być.
Wybrał ten „być”.
Jak już wybrał te wariant „być”, to powinien był wiedzieć, że Miedwiediew poleci do Smoleńska samolotem. Nie wiedział ?
Postawił się tym samym w roli pariasa, a może nawet nieświadomie lub z braku wyobraźni w roli PIS-owskiego, słynnego zarządcy kondominium.
To nie koniec.
Gdyby jego Kancelaria i on sam mieli przynajmniej trochę wyobraźni, to Komorowski sam by złożył wieniec pod tą Bogu ducha winną wierzbą.
Potem by poszedł do biblioteki i spotkał się ze spoglądającym na zegarek Prezydentem Rosji.
To takie proste. Niekonfliktowe.
Uratowałby część naszego honoru.
Wiele bym mu wybaczył.
„Porobiło” się jednak fatalnie.
Wspólne ustalanie treści tablicy…
Tak samo jak komisja do spraw trudnych, śledztwo i inne wspólne inicjatywy.
Ta wspólnota cosikś na wschód ciąży.
Ta melodia ma jeden refren.
Jakieś tam pojednanie. Mnie ono niepotrzebne. Mnie potrzebny wzajemny szacunek rządzących, którego dziś nie ma. Dalej mamy chłopca do bicia, który niestety łapie pokornie kolejne cięgi.
Będzie wzajemny szacunek, to i mityczne pojednanie nie będzie potrzebne, bo do Rosjan to my nic nie mamy.
Na razie odnotujmy "crash landing*" Prezydenta.
* – nieudane lądowanie , niekoniecznie katastrofa