Problemem jest nie tylko walka o przywrócenie polskości, jako zbioru zasad postępowania, ale także przeciwdziałanie zagrożeniu, które ujawnia się w różnej postaci.
Takiego określenia użyłem w odniesieniu do zaprzyjaźnionej osoby, która zbyt natarczywie atakowała tematykę związaną z CP bez analizy skutków wskazywanej postawy.
Temat jest bardzo ważny i trudny z racji dotykania problemów ocierających się o wiarę i głęboko wpojone stereotypy przekonań. Dotyczy zarówno osób o niewysokim cenzusie wykształcenia, jak i tych z „najwyższej półki” – profesorów uniwersyteckich; ci ostatni, zwłaszcza jeśli są powiązani z KRK (księża) – po prostu pomijają tematykę.
Temat musi być jednak podjęty jeśli rzeczywiście dążenie do odbudowy Polski jest stawiane jako ważny cel.
Łączy się też i z następnym tematem – ponownym usytuowaniem i określeniem roli KRK w społeczeństwie polski. To jednak w dalszej kolejności.
Aby uzasadnić użyte określenie – konieczne jest zdefiniowanie poszczególnych składników – tak, aby były jednoznacznie rozumiane w kontekście wywodu.
Najłatwiej opisać określenie „katolik”;to osoba deklarująca swą przynależność do Kościoła Rzymsko-Katolickiego, co wiąże się (w mniejszym, lub większym stopniu) z uczestniczeniem w formach kultu religijnego i braku publicznego kwestionowania zasad głoszonych przez struktury kościelne. To tak w skrócie – jeśli potrzebne będą wyjaśnienia i pojawią się uwagi – warto je rozważyć.
„Niewierzący” – tu zapewne pojawią się głosy sprzeciwu; jak katolik może być niewierzący?
Proszę się jednak zastanowić nad wiarą. W co, czy w Kogo tak naprawdę wierzymy?
Chodząc do kościoła, co tydzień analizuję swój stosunek do wypowiadanego Składu Apostolskiego. To wszak powtarzane wyznanie wiary. I nie zauważam u siebie wątpliwości i zastrzeżeń. Ale często zdarza mi się słyszeć zarzuty o schizmatyckim podejściu do wiary.
Bo oprócz Składu Apostolskiego jest szereg uregulowań formalnych – narzuconych przez struktury kościelne. Różnego rodzaju zakazy i nakazy, wskazania i pouczenia.
Dla wielu ludzi stanowią one wykładnię wiary w odniesieniu do życia codziennego i stanowią taki sam czynnik jak samo wyznanie.
W wielu przypadkach następuje przemieszanie pojęć; wiara jest utożsamiana z wypełnianiem nakazów religijnych hierarchii kościelnej.
W takich przypadkach – nie jest potrzebne odwoływanie się do Boga; Tę rolę spełniają księża – są traktowani jako pośrednicy. W zasadzie Bóg, wiara w Boga, nie jest takim osobom potrzebna; wykładnią ich wiary jest wypełnianie powinności nakładanych przez struktury kościelne.
Ten stan określam jako niewierzący katolik. (Zapewne równie stosownym byłoby stwierdzić – bezmyślny). Bo w moim przekonaniu, chrześcijaństwo polega na osobowym stosunku do Boga; prawem do bezpośredniego zwracania się doń – bez pośredników. I także osobistą odpowiedzialnością za własne postępowanie – bez jej przenoszenia w sferę odpowiedzialności zbiorowej.
Zjudaizowany.
To określenie nie ma podtekstu etnicznego, a jedynie cywilizacyjne.
W opracowaniu Cywilizacja Polska, przy opisie porównawczym różnych cywilizacji, opisałem zasadę tam świadomego „przesłonięcia” Boga pośrednictwem grupy kapłańskiej, gdzie dla ukrycia tego procesu – użyto PRAWA jako powstałego z boskiego nadania.
Efektem jest sytuacja, że przynależność do wspólnoty żydowskiej nie wynika z wiary w Boga, a z przestrzegania norm PRAWA. Istotą jest to, że interpretatorami zasad prawa obowiązującego wspólnotę religijną, są kapłani(obecnie w judaizmie – postrzeganą formą jest instytucja rabinów).
W sumie proces oparty na tych samych zasadach jak opisane „pozbywanie się wiary” przez katolików.
Jeśli człowiekowi dać wiele zajęć, obowiązków itd., to choćby z racji wygody, woli kwestie religijne (ale także dotyczące zasad współżycia społecznego), scedować na bardziej „kompetentne” i utworzone po temu, instytucje. Zwłaszcza, gdy steranego pracą i przygniecionego obowiązkami człowieka przekonuje się, że wiąże się to z dodatkowymi obowiązkami. Taką rolę odwracacza uwagi spełniają obecnie dodatkowo media faszerując delikwenta nawałem niepotrzebnych informacji. Udział w życiu publicznym i społecznym ogranicza się do spełniania jedynie koniecznych czynności – bez zaangażowanie. Jedynie dla „świętego spokoju”.
Zakres wiedzy i dotykających nas spraw jest olbrzymi. Bo to i nauka, i społeczeństwo, i religia, i wiele form codziennej „bieżączki”. Mało jest ludzi, którzy potrafią z tego natłoku informacji wybrać tylko istotne i uogólnione elementy pozwalające dokonać syntezy.
Wiele z kolei jest barier – różnego rodzaju „tabu”, wpojonych nam w psychikę wychowaniem i doświadczeniami życiowymi. W efekcie często łatwiej jest dostosować się do okoliczności, aniżeli próbować szukać rozwiązań pozwalających na lepsze wykorzystanie szans rozwojowych.
Chrześcijaństwo swym personalistycznym stosunkiem do człowieka było formą przeciwstawiania się temu zniewoleniu. Obecnie jednak wskazany proces „judaizowania” jest coraz bardziej widoczny. Także ze strony struktur kościelnych. Zwłaszcza przy pewnej bezradności ideowej KRK wobec multikulturalizmu.
Polska i polskość są groźbą dla tego systemu z racji zachowania pokładów indywidualizmu. Można powiedzieć , że „wyssanego z mlekiem matki”. Bo w tych kategoriach należy rozważać słynny już zarzut o polskim antysemityzmie rozprzestrzeniającym się tą drogą. Jednak, tak jak polskość jest zagrożeniem dla judaizmu to istnieje i zagrożenie przeciwne; gromadnościowy system judaistyczny jest zagrożeniem dla polskiego indywidualizmu i personalizmu.
I na to chciałem zwrócić uwagę w tej notce.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.