Jeśli rozważać rozwiązania cywilizacyjne na bazie rodziny, to wyróżnić należy funkcje opiekuńcze.
Zaliczyć tu można wychowanie i kształcenie (do poziomu podstawowego – wyżej , to odrębna sprawa), opiekę medyczną i opiekę nad seniorami.
Są to podstawowe kwestie związane z opieką i „przynależą” do pierwiastka żeńskiego.
Podział wydaje się być oczywisty i naturalny – nie licząc patologii.
Od razu zaznaczę, że zawsze istnieje zakres „wymienności” funkcji wynikający z okoliczności. Jednak to nie jest warunkowane naturalnością podziału obowiązków.
Powie ktoś – tak, ale wynika to z przyjętego modelu i wcale tak nie musi być.
Owszem. Jednak to na bazie tego modelu rozwinęły się wszystkie cywilizacje, a jeśli były próby tworzenia odrębnych zasad – zmiótł je „wiatr dziejowy”.
Zatem – inne warianty można rozważać jeśli jest to świadome tworzenie „cywilizacji śmierci”.
To, że kobieta ma bliższy kontakt zwłaszcza z nowonarodzonym dzieckiem – nie budzi wątpliwości. Tylko jej trosce i poświęceniu dziecko może zawdzięczać warunki prawidłowego rozwoju. Matka jest nie tylko opiekunką, ale i „pierwszym kontaktem” medycznym; kto pierwszy zauważy chorobę dziecka? Kto będzie czuwał przy chorym i opiekował się nim lepiej niż matka?
Czy taką opiekę zapewni służba medyczna?
I czynnik równie ważny: jak kształtuje się kwestia kosztów? Czy ta opieka jest wynagradzana? Wszak służbie medycznej płaci się za pracę – kto wycenia pracę kobiety w domu?
Podobna sprawa dotyczy wychowania w tym okresie. Aby dziecko nauczyć mówić, chodzić, czy jeść – potrzeba dużo czasu i wysiłku. Jak to jest uwzględniane w kosztach funkcjonowania społeczeństwa?
Jeśli porównać koszt utrzymania dziecka w domu opieki, czy rodzinie zastępczej – to okazuje się, że są to kwoty wielokrotnie przekraczające wydatki, jakie przeznacza rodzina na utrzymanie tegoż dziecka. Czy zatem, już tylko z przyczyn ekonomicznych, stać normalne społeczeństwo na rozrzutność w tej sferze?
I sprawa emerytur. Normą było kiedyś, że zabezpieczeniem jest rodzina. Ci, którzy jej nie mieli – musieli liczyć się życiem z jałmużny na starość.
Emerytura została wprowadzona przez Bismarcka tyle, że nie jako wspomożenie społeczne, a jako wyalienowanie ze społeczeństwa kasty urzędników; tak, aby ich służba państwu nie kolidowała z interesem rodzinnym. Można powiedzieć, że była to forma antyspołeczna organizacji życia.
Znowu spójrzmy na to poprzez pryzmat ekonomii. Koszt utrzymania emeryta, jako samodzielnej jednostki jest znacznie wyższy aniżeli „przy rodzinie”. Póki jest to jednostka samodzielna – jeszcze różnice nie są duże. Ale przy chorobie – organizacja opieki zaczyna gwałtownie „iść w koszty”. Te płaci całe społeczeństwo, gdyż „odciąga” to wzrastającą część populacji od normalnych obowiązków.
W rodzinie – funkcje opiekuńcze wykonywane są bezkosztowo.
Wraz z objęciem opieką emerytalną całego społeczeństwa – koszt funkcjonowania zaczyna rosnąć zwłaszcza, gdy zachwiane zostaną proporcje między grupami wiekowymi.
Dodatkowo, emeryci żyjący osobno – to ludzie wyalienowani społecznie. Aby żyć wspólnie w rodzinie – trzeba się do tego przygotować. Dostosować choćby zwyczaje, ale i przyjąć jakieś obowiązki. Podział obowiązków – dotyczy także młodszego pokolenia. Całość zaś pozwala na lepsze zrozumienie własnej roli w społeczeństwie. Uczy tolerancji.
Jak widać, funkcje opiekuńcze, zarówno w rodzinie, jak i w społeczeństwie, winny być rozpatrywane wspólnie; nie da się oddzielić i wydzielić kosztów funkcjonowania i jednych gratyfikować, a inne pomijać.
Takie podejście zawsze musi prowadzić do społecznych patologii kończących się upadkiem.
Wprowadzone obowiązkowe emerytury – doprowadziły do regresu społecznego, który jest obecnie widoczny. Cały problem wynika z tego, że to proces objawiający się po dłuższym okresie. Tu – granicą wydają się być trzy pokolenia. Bo po trzech pokoleniach zanika w społeczeństwie pamięć zasad i więzi.
Czy można to zmienić?
Można, ale należy pamiętać, że efekty pojawią się także dopiero po stosownie długim czasie.
Podstawową kwestią powinno być dowartościowanie roli kobiet. Bo jeśli utrzymać obecny system emerytalny, to składnikiem stawki winna być też dzietność. Osoby bezdzietne – winny płacić znacznie wyższą stawkę.
Teraz mamy sytuację, gdy „single” mając brak obciążeń rodzinnych – mogą więcej zarabiać i otrzymywać wyższe emerytury. Rodzice dzieci – nie tylko muszą odprowadzać składkę, ale i ponosić koszta utrzymania dzieci. Mało tego. Znaczną część swej energii poświęcają wychowaniu dzieci, co zmniejsza ich szanse rozwoju zawodowego. Już nie mówiąc, że kobieta w domu wychowująca np. 3 dzieci – jest pozbawiana ubezpieczenia emerytalnego.
Drugim postulatem, niejako naturalnie się nasuwającym, jest sugestia, że w systemie ubezpieczeń emerytalnych winna uczestniczyć rodzina, a nie jednostki.
Bo przecież i ojciec jest uczestnikiem procesu wychowania.
Pisząc o zmianach – na podobnych zasadach powinno być traktowane szkolnictwo. Dlaczegóż to nauczycielce płacić za uczenie, a matce nie?
I w systemie opieki zdrowotnej; kto płaci matce za czuwanie przy dziecku? A przecież pielęgniarce się płaci.
Bez rozwiązania tych kwestii – nie ma co mówić o odbudowie życia społecznego.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.