Kiedy służby badały, w jaki sposób najłatwiej zabić polskę elitę polityczno-urzędniczą? Takie ćwiczenia być może pozwoliłyby uniknąć tragedii
Katastrofa smoleńska ujawniła zupełną niemoc polskiego państwa, brak procedur, brak powagi w podejściu do prawa oraz zagrożeń, brak rozwiązań związanych z zarządzaniem kryzysowym oraz zarządzaniem w sytuacjach zagrożenia.
Po 10 kwietnia nastąpiło przejęcie władzy na podstawie doniesień medialnych, BOR lekceważył bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie, prokuratura podeszła w sposób nierzetelny do procedur oraz prawa, politycy nie zdali egzaminu. Obserwacja tego, co działo się wokół 10 kwietnia, skłania ku jednemu wnioskowi: państwo pokazało swą bezradność, pokazało, że nie jest gotowe na takie ciosy.
Politycy i media odpierając zarzuty i przytoczone opinie zawsze tłumaczyli się w jeden sposób: skala tragedii przerosła wszystkich, mimo to państwo zdało egzamin. Kto mógł się spodziewać takiej tragedii? Takie pytania słychać w mediach od dwóch lat.
Jest to jednak przykład myślenia bałamutnego. Po co jest państwo, skoro w sytuacjach kryzysowych nie zdaje egzaminu? Przecież państwo ma działać nie tylko wówczas, gdy wszystko jest w porządku. Musi być gotowe na wszystkie scenariusze. Również najbardziej tragiczne. Po to nowoczesne państwa opracowują strategie, pracują nad różnymi założeniami i scenariuszami, po to utrzymują służby specjalne, czy instytucje administracji związane z bezpieczeństwem narodowym.
W ramach tych instytucji państwo powinno się przygotowywać i analizować m.in. na wszelkie zagrożenia związane z bezpieczeństwem i zagrożeniami. W systemie politycznym USA nie ma instytucji przedterminowych wyborów prezydenckich. Jeśli prezydent nie może pełnić urzędu, zastępuje go wiceprezydent. Jeśli obaj nie mogą pełnić urzędu, prezydentem zostaje spiker Izby Reprezentantów USA, a jeśli i ten nie może – przewodniczący pro tempore Senatu. Linia sukcesyjna w USA zawiera 18 stanowisk. I nie jest to przejaw przesadnego poczucia zagrożenia. Raczej nikt w USA nie spodziewa się, że 18 najważniejszych osób w państwie nagle stanie się ofiarami zamachów.Opracowanie tej listy wynika z naturalnej potrzeby zapewnienia państwu bezpieczeństwa, jest sposobem na zapewnienie krajowi możliwości przejścia przez okres kryzysu państwowego, związanego ze śmiercią najważniejszych osób kraju.
W Polsce nie ma podobnych procedur. Śmierć Prezydenta RP pokazała, że nie wiadomo, na jakich zasadach ma się odbyć przejęcie władzy (Bronisław Komorowski został p.o. Prezydentem na podstawie doniesień medialnych). Co więcej, nawet tych procedur, które są, nikt poważnie nie traktuje. Pokazuje to świetnie sprawa zabezpieczenia wizyty Prezydenta RP oraz 95 innych ważnych osób w Katyniu. BOR oraz inne służby podeszły bardzo lekceważąco do sprawy zabezpieczenia podróży najważniejszej osoby w państwie. Na portalu wPolityce.pl ujawnialiśmy, że Wywiad Wojskowy miała wiedzę o możliwym zagrożeniu samolotu jednego z państw Unii Europejskiej. Polskie służby miały taką wiedzę i mimo to Biuro Ochrony Rządu nie podjęło działań zmierzających nawet do wypełnienia podstawowych obowiązków związanych zabezpieczenia wizyty Prezydenta RP. Tymczasem sygnały, jakie płynęły z Rosji przed wizytą Prezydenta w Rosji, lekceważenie poziomu bezpieczeństwa delegacji, kazały zachować wzmożoną czujność służb przed wylotem 10 kwietnia.
Służby nie spełniły jednak swojego podstawowego obowiązku. I znów słyszeliśmy: kto mógł się spodziewać? I znów okazuje się, że mimo tłumaczeń służby powinny się spodziewać. Powinny, o czym świadczy choćby historia z 1979 roku, analizować najdziwniejsze scenariusze.
W książce Huberta Królikowskiego poświęconej formacji GROM czytamy opis ciekawych ćwiczeń, jakie przeprowadzono w 1979 roku. Brał w nich udział późniejszy gen. Sławomir Petelicki. W przytoczonej publikacji czytamy relację obrazującą ćwiczenia:
MSW i MON postanowiły sprawdzić, jak Polska jest przygotowana przeciwko grupie dywersantów. Była to nieduża 8-osobowa grupa, która działała na terenie Warszawy i okolic. I mogę powiedzieć tyle – nie zdradzając, jak to było robione. Wszystkie obiekty, które mieliśmy wysadzić – wysadziliśmy, wszędzie tam, gdzie mieliśmy wejść, weszliśmy. Żadnego z nas nie złapano. Między innymi pokazaliśmy, jak można wyeliminować ministra spraw wewnętrznych, a następnie jeszcze ekipę ludzi, która wokół niego się zgromadzi – umieszczając tam ładunki wybuchowe.
(…)
…jeden z kolegów, którzy brali udział w tych ćwiczeniach, pokazał w bardzo prosty sposób, jak można, mimo bardzo dużej ochrony, wyeliminować wszystkich dowódców i ich zastępców w jednostkach wojskowych znajdujących się w okolicach Warszawy. I myśmy to zrobili. I udowodniliśmy, że ta mała grupa ludzi może wprowadzić zamieszanie i chaos w państwie, eliminując decydentów oraz doprowadzając do – właściwie – niewyobrażalnych skutków.
Jak się okazuje w 1979 roku służby specjalne realizowały zaskakujące ćwiczenia, które miały pokazać luki w systemie bezpieczeństwa państwa.
Przed funkcjonariuszami postawiono zadanie: opracujcie sposób zamordowania najważniejszych osób w państwie, pokażcie luki w zabezpieczeniach.
I, jak wynika z opisu, wskazano te luki. Wydaje się, że ćwiczenia były skutecznym sposobem analizy zabezpieczeń państwa przed działaniami terrorystycznymi.
Z rozmów z ludźmi zajmującymi się służbami specjalnymi wynika, że podobne ćwiczenia wcale nie odeszły do lamusa. Również w III RP służby sprawdzają różne scenariusze działania państwa. Ćwiczenia takie miały miejsce np. w 2007 roku. Wtedy polskie służby specjalne przeprowadziły symulowany atak na ambasadę jednego z krajów Zachodu w Polsce. Ćwiczenia miały sprawdzić, jak placówka jest zabezpieczona i wykazać luki w systemie bezpieczeństwa.
Jak mówi nam były oficer BOR, takie zadania nie są niczym nadzwyczajnym:
Funkcjonariusze wcielają się w różnego rodzaju dywersantów czy prowokatorów, by sprawdzić sposób zabezpieczenia różnych instytucji itd. To jest część monitorowania systemu zabezpieczeń w Polsce.
Warto zadać więc pytanie, czy i kiedy po raz ostatni służby specjalne organizowały podobne ćwiczenia związane z bezpieczeństwem Prezydenta RP, Premiera, najważniejszych urzędników i dowódców Wojska Polskiego? Czy taką analizę w ogóle prowadzono po 1979 roku? Czy służby przyglądały się, w jaki sposób najłatwiej zabić polską elitę polityczno-urzędniczą?
Służby powinny zabezpieczyć Polskę przed każdą możliwością. Również przed takimi scenariuszami. Wydaje się, że rzetelne przeprowadzenie stosownych ćwiczeń związanych z bezpieczeństwem polskich polityków i wojskowych – realizowanych w sposób opisany w książce o GROM – pozwoliłoby ustalić listę najłatwiejszych sposobów zlikwidowania prezydenta, wysokich urzędników i dowódców.
Czy tak przeprowadzona analiza wskazałaby na wspólny lot tych osób na niepewne lotnisko do nieprzyjaznego kraju?
Niestety opary absurdu, w jakich utrzymywane jest państwo, sprawiają, że można wątpić w prowadzenie takich badań na odpowiednim poziomie. III RP bowiem jest zdominowana przez postpolitykę, która uznaje, że przemoc, agresja i interesy państw odeszły w przeszłość, a najważniejsza jest współpraca.
10 kwietnia 2010 roku zobaczyliśmy, jak dalece naiwna jest dominująca w Polsce myśl postpolityczna…
http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-stanislawa-zaryna/43135-kiedy-sluzby-badaly-w-jaki-sposob-najlatwiej-zabic-polske-elite-polityczno-urzednicza-takie-cwiczenia-byc-moze-pozwolilyby-uniknac-tragedii
Wracając do pytania tutułowego, można śmiało założyć że zamach smoleński udowodnił że dla profesjonalnych dywersantów rodzimych czy zagranicznych sprzątnąć ludzi rządzących Polską jest proste jak świński ogon, albo używająć określenia gwarowego stanowi taką trudność jak obsikanie sobie palca przy znanej czynności.
Nie ma żadnej poważnej ochrony ani interesów państwa, ani ludzi sprawujących władzę w POlsce, pomimo groźnych nazw instytucji za to odpowiedzialnych jak ABW, SWW, SKW i podobnych jak wiadomo i mówi o tym stare żołnierskie przysłowie: Im więcej potu na ćwiczeniach tym mniej krwi w boju, ale to chyba nie dotyczy naszych "Jamesów Bondów" silnych w gębie, zwartych przy pijaństwie i gotowych do ucieczki za granicę w razie pierwszego lepszego konfliktu. Oni są jak ten sołtys z filmu "kochaj albo rzuć" o którym mówi w samolocie Kargul: Siedzą wysoko, najedzeni i za nic nie odpowiadają. I takim to ludzim powierza się obowiązki ochrony kraju, bezpieczeństwa ekonomicznego i władz. Można mieć tylko nadzieję że nadciągająca coraz szybszym krokiem zmiana formacji rządzącej zmieni ten stan rzeczy o ile będzie to formacja ,której na sercu leży faktyczne dobro naszej ojczyzny a nie synekury i pieniądze z nimi związane. Inaczej znajdziemy się w takiej głębokiej d**ie z, której nawet po drabince alpinistycznej nie wyjdziemy NIGDY !!
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/