11 stycznia 2017 r. kilkudziesięciu posłów opozycji chce zapracować na wyroki karne i usunięcie z polityki. Marszałek Kuchciński powinien robić swoje, a jeśli posłowie opozycji chcą popełnić przestępstwa zagrożone karą nawet 10 lat więzienia, to ich sprawa. Posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej świadomie i z premedytacją popełniają czyny ścigane na mocy przepisów kodeksu karnego lub zapowiadają, że 11 stycznia 2017 r. gotowi są na takie działania.Taka kwalifikacja prawna znalazła się m.in. w ekspertyzach zamówionych przez marszałka Sejmu. A przestępstwa te są penalizowane. Po pierwsze, chodzi o art. 128 par. 3 kodeksu karnego, który mówi:
„Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.
Po drugie, chodzi o art. 224 par. 1:
„Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe organu administracji rządowej lub innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Po trzecie, chodzi o przekroczenie uprawnień wynikające z art. 231 kodeksu karnego:
„Funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
To trzecie przestępstwo jest trudne do udowodnienia w ewentualnym procesie, gdyż posłowie PO i Nowoczesnej powoływaliby się na „działanie w interesie publicznym”. I jeśli trafiliby na sędziego przypominającego Wojciecha Łączewskiego lub Igora Tuleyę, mogliby być pewni oddalenia aktu oskarżenia. Posłowie PO i Nowoczesnej dopuścili się jeszcze złamania Regulaminu Sejmu, co wiąże się z karami dyscyplinarnymi. Nie są to jednak realne kary, gdyż zwykle posłowie nic sobie nie robią z tego typu dolegliwości.
Czyny kwalifikujące się pod ściganie z art. 128 i 224 kodeksu karnego wiążą się z wykazaniem, że chodzi o działanie „wywierające wpływ”, co nie jest trudne. Trudne nie jest również udowodnienie, że chodzi o „konstytucyjny organ RP” bądź o „organ państwowy”. W wypadku obu tych przestępstw najistotniejsze jest użycie przemocy, bowiem „groźba bezprawna” daje bardzo szerokie pole interpretacyjne, choć i ona może oczywiście zostać zastosowana. Zgodnie z najnowszym orzecznictwem Sądu Najwyższego, przemoc musi być fizyczna, czyli powinna wynikać z działania konkretnej osoby bądź osób. Wcześniej za przemoc uznawano każde zachowanie uniemożliwiające działanie innej osobie. Jeśli na przykład ktoś bezprawnie postawił płot, który ograniczał sąsiadowi dostęp do jego części działki lub pola, uznawano to za akt przemocy. To prowadziło jednak do absurdów, dlatego orzecznictwo SN ograniczyło te kwestie do „przemocy w bezpośrednim wykonaniu osoby fizycznej”.
16 grudnia 2016 r. powstał tumult wokół marszałka Sejmu prowadzącego obrady, jednak trudno byłoby to zakwalifikować jako przemoc w wykonaniu osoby fizycznej, choć już wtedy mogło dochodzić do bezpośredniego kontaktu fizycznego.
Na 11 stycznia 2017 r. opozycja zapowiada jednak działania uniemożliwiające marszałkowi Sejmu otwarcie i prowadzenie obrad. A to trudno sobie wyobrazić bez zastosowania „przemocy”, czyli fizycznego blokowania dostępu do fotela marszałka, bez odpychania, popychania czy jakiejś innej formy bezpośredniego fizycznego kontaktu.Zastosowanie „przemocy” musi dotyczyć marszałka, ponieważ to on działa jako reprezentant Sejmu i to on otwiera posiedzenia. Zwykłe blokowanie sejmowej mównicy trudno zakwalifikować jako „przemoc”, o której mowa w artykułach 128 i 224 kodeksu karnego.
11 stycznia 2017 r. marszałek Sejmu Marek Kuchciński powinien zająć swoje miejsce i rozpocząć obrady. Kompletnie bez sensu jest postulowanie, np. przez niektórych polityków Kukiz ’15, użycie Straży Marszałkowskiej do tego, by marszałek mógł prowadzić obrady. Takie postulaty brzmią wręcz jak prowokacja.
Nie ma najmniejszego powodu, by używać straży, bo opozycja zrobiłaby z tego wielką aferę, a siebie przedstawiała jako ofiarę przemocy. Takie działania są niepotrzebne, a wręcz byłyby szkodliwe. Z zapowiedzi posłów opozycji jasno wynika, że zamierzają oni uniemożliwić marszałkowi Sejmu rozpoczęcie i prowadzenie obrad, co jest nierealne bez fizycznego zablokowania marszałkowi dostępu do jego fotela. I wówczas powinno zadziałać państwo prawa, czyli prokuratura. W Polsce obowiązuje przecież równość wobec prawa. Zygmunt Miernik został skazany na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia (i obecnie odbywa tę karę) za przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5. Za rzucenie tortem w sędzię Annę Wielgolewską został skazany z art. 222 par. 1 w związku z art. 226 par. 1 i w związku z art. 11 par. 2 kodeksu karnego.
Posłowie opozycji zapowiadają czyny, które są zagrożone karą pozbawienia wolności do dziesięciu lat. Jeśli skazano Zygmunta Miernika, dlaczego bezkarni mieliby być posłowie, tym bardziej że od osób zajmujących wysokie stanowiska państwowe (a takimi są posłowie) powinno się wymagać więcej niż od przeciętnych obywateli. Kwestia immunitetu nie byłaby problemem przy obecnej większości.
Zgodnie z art. 99 ust. 3 konstytucji RP, „wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”.
Dzięki poprawce wprowadzonej do konstytucji na wniosek śp. posła PO Sebastiana Karpiniuka (zginął w katastrofie smoleńskiej), zakaz kandydowania obowiązuje także wtedy, kiedy orzeczona zostanie kara w zawieszeniu. Chętnych do popełnienia przestępstw z art. 128 i 224 kodeksu karnego jest kilkudziesięciu posłów PO oraz Nowoczesnej. Jeśli więc spełnią swoje zapowiedzi, a prokuratura i sąd wypełnią swoje obowiązki, mogłoby to mieć duży i interesujący wpływ na kształt polskiej sceny politycznej. I nie ma tu mowy o naginaniu czy nadużywaniu prawa, skoro istnieje konstytucyjna równość wobec prawa, a czyny bezprawne byłyby relacjonowane na żywo przez wiele stacji telewizyjnych, tak jak relacjonowano rzut tortem w sędzię Wielgolewską przez Zygmunta Miernika. 11 stycznia 2017 r. marszałek Sejmu Marek Kuchciński powinien robić to, co do niego należy, a jeśli posłowie opozycji chcą popełnić przestępstwa zagrożone karą nawet 10 lat pozbawienia wolności, to już wyłącznie ich sprawa. Oraz sprawa szefów partii i klubów parlamentarnych.
autor: Stanisław Janecki publicysta tygodnika „wSieci”.
Opracował Aleksander Szumański