Dowodem na fachowość Bartosza Arłukowicza jest ostateczne rozwiązanie przez niego kwestii „wykluczonych”.
Ledwie zaczął się rok, a kolejne gromy posypały się na gabinet Donalda Tuska. Tym razem z racji łagodnej zimy, nie oberwało się najwięcej szefowi ministerstwaonajdłuższejnazwie, Sławomirowi Nowakowi. Pociągi jeżdzą jak jeździły wcześniej, być może nawet , z uwagi na brak mrozów przybyło kila metrów autostrady.
Największe cięgi zbiera minister Arłukowicz-moim zdaniem zupełnie niesłusznie.Absurdem byłoby oskarżanie go o zapaść w tzw."służbie zdrowia". Państwowej służby zdrowia uzdrowić się nie da i przekonali się o tym zarówno poprzedniczka min. Arłukowicza , p.Kopacz jak i ś.p. prof. Religa, czy mocno dziś mędrkujący p. Piecha.Leków refundowanych nie starczy dla wszystkich chorych, nie wszyscy też producenci załapią się na tę intratną listę. Nie ma dobrego wyjścia (w ramach oczywiście obecnego systemu).
Dowodem na fachowość Bartosza Arłukowicza jest ostateczne rozwiązanie przez niego kwestii "wykluczonych". Co prawda nie wiemy , w jakich to nastąpiło okolicznościach; czy ci nieszczęśnicy zostali na powrót przykluczeni do społeczeństwa, czy też pomarli bezpotomnie, fakt faktem,że premier Tusk mógł konstruując nowy gabinet zlikwidować to stanowisko , co osobiście (bez ironii) uważam za duży sukces.
Nie udało się premierowi zmniejszyć biurokracji, nawet gdy w sierpniu 2010 powołał Adama Jassera na pełnomocnika szefa rządu do walki ze zbędną biurokracją.Taki Monthy Python po Polsku.Tym razem minister Arłukowicz wywiązał sie z obowiązków, co pozwoliło na likwidacje niepotrzebnego już urzędu.
Być może przysłuży się Polsce likwidując także tego potworka zwanego "służbą zdrowia" , co prawda nieświadomie i niechcący, ale nie ważne zamiary , ważny efekt i dostępność usług medycznych.
trzydziestokilkulatek, Katolik ,chlop z dziada pradziada, wolnosciowiec.