Co nas obchodzi UE?
Takie, skądinąd słuszne pytanie, otrzymałem w komentarzu do wpisu „ekonomia, wiedza tajemna czy szarlataneria?”. Tylko, że ciągle jeszcze tkwimy w tym bagienku i to nie dlatego że mamy formalne zależności, ale z prostej przyczyny, że nie mamy gdzie się udać nawet gdyby znalazł się w Polsce taki odważny rząd że podjąłby decyzję o wyjściu. Nawet Orban, który poszedł dalej w oporze przeciw unijnej dyktaturze aniżeli polscy opozycjoniści, nie zamierza opuszczać UE.
A tymczasem już dziś istnieje gwałtowna potrzeba budowania alternatywy dla rozpadającej się Unii. Próba tworzenia unii w unii jest tylko formą ucieczki z małymi szansami na sukces i to nie tylko ze względu na oszukańcze manewry z euro, ale przede wszystkim ze względów strukturalnych i jakby rzec – teleologicznych.
Próba tworzenia sztucznego państwa europejskiego nie może się udać ze względu na zbyt duże różnice kulturowe w najogólniejszym ujęciu. Nie mniej ważny jest fakt wyjałowienia ideowego takiego tworu, lub też ukrywanie rzeczywistych celów, do jakich się zmierza. W praktyce może to oznaczać tylko hegemonię czynnika decydującego, który chce na tej drodze realizować własne cele.
Na pierwszy rzut oka to Niemcy są tym hegemonem i nie są zainteresowane w ujawnianiu celu, do którego dążą, ale być może istnieje też drugie dno ukrywające się za niemieckim parawanem. W każdym przypadku nie widać szans na powodzenia poza realnym zagrożeniem przemocy.
Jaka zatem droga wyjścia z tej pułapki?
Indywidualne wyjście z UE może się powieść tylko takim krajom jak Norwegia, posiadającym dostateczne możliwości samodzielnego funkcjonowania. Oczywiście w przypadku Norwegii jest to aktualne tak długo jak długo będzie trwała koniunktura na ropę naftową.
Znakomita większość krajów nie będących beneficjentami obecnego układu będzie miała trudności ze znalezieniem dla siebie miejsca poza UE.
Polsce szczególnie zagraża wpadnięcie w orbitę rosyjską szczególnie wobec akcentowanej ostatnio aktywności w odbudowie swego władztwa na terenie byłego Związku Sowieckiego.
Obecnie będąc w UE jesteśmy uzależnieni od Niemiec /blisko 30 % eksportu/ tak jak za PRL od Sowietów.
Jedynym realnym wyjściem jest pójście z ciosem wyprzedzającym i forsowanie wspólnego rynku na gruzach UE. Proponuję to od wielu lat, a przed polskim przewodnictwem w UE napisałem list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego o zgłoszenie takiej propozycji, jako stanowiska polskiej opozycji. Niestety bez echa, a przecież nie miejmy złudzeń, w obecnym kształcie UE i naszej zależności wszystkie projekty zgłaszane przez PiS dla uzdrowienia polskiej gospodarki nie mają najmniejszych szans na realizację. Niektórzy może tego nie widzą, ale przecież my już własnej gospodarki nie mamy, o jej kształcie decyduje Unia, a może raczej ci, którzy sterują unijną gospodarką. Na ich użytek wymyślono cały skomplikowany i celowo zagmatwany system regulacji, który jakoś tak dziwnie funkcjonuje, że zawsze wychodzi na naszą niekorzyść.
Poza wszystkimi limitami i restrykcjami ograniczającymi nasze zdolności wytwórcze główny problem polega na niemal całkowitej utracie autonomiczności w stosowanych rozwiązaniach zarówno od strony technicznej jak i ekonomicznej. Nie mamy nawet warunków na wprowadzanie własnych rozwiązań, promocji innowacyjności, bo nie mamy własnych przedsiębiorstw.
Jesteśmy fenomenem na skalę europejską, nie ma bowiem żadnego kraju tej wielkości co Polska, który nie istniałby na europejskim rynku z jakimś liczącym się wyrobem przemysłowym. Możemy sobie darować już i firmę „Amica” i polskie meble, które już w dużej mierze padły ofiarą obcej inwazji. Ponadto, akurat w tych dziedzinach mamy do czynienia z oczywiście nieuczciwą konkurencją azjatycką. Nie obroniliśmy polskiego przemysłu okrętowego, który mimo wszystkich braków miał szanse na światową skalę, nawet nie kiwnęliśmy palcem dla obrony polskiego przemysłu maszyn rolnych i budowlanych itd.
W przemyśle samochodowym nawet Hiszpania, która wystartowała znacznie później od nas znalazła się na rynku europejskim, nie mówiąc już o Czechach, którzy zawdzięczając tradycji jeszcze z austriackich czasów utrzymali się z własną firmą, dzisiaj wprawdzie bardziej Volks Skodą, ale funkcjonującą, jako produkt czeski.
Myśmy zrezygnowali bez chwili zastanowienia z modernizacji „poloneza” prowadzonej we współpracy z Berardim na rzecz pozbycia się jak i innych firm obcym.
Dzisiaj obrońcy PRL oskarżają obecne władze „III Rzeczpospolitej” o zdradziecką wyprzedaż za psie pieniądze polskiego przemysłu, ale przecież jest to nic innego jak tylko kontynuacja korupcyjnych praktyk stosowanych nagminnie w PRL na zasadzie „tanio sprzedać, drogo kupić, ale zawsze zaliczyć zysk dla siebie”. A przecież obecna rzeczywistość jest niczym innym jak tylko mutacją PRL łącznie z tymi samymi ludźmi.
Sytuacja wygląda na beznadziejną, ale zawsze jest szansa, jeżeli nawet nie dojdzie w najbliższym czasie obalenia nie tylko rządu, lecz przede wszystkim rządzącego układu to pozostałaby przynajmniej droga węgierska. Musiałaby się ta droga zacząć od odbudowy polskiego systemu bankowego i finansowego, obawiam się jednak, że bez rewolucyjnych zmian nie da się tego zrobić, a z kolei małe są możliwości wywołania ruchu rewolucyjnego na gruncie obecnego stanu niezadowolenia społecznego i bezeceństw dokonywanych przez rząd, jednak ich multiplikacja może do tego doprowadzić. Oczywiście w każdym praworządnym kraju obecny stan wystarczyłby do spowodowania upadku rządu, ale w Polsce władza jest odporna i dopóty dopóki nie zostanie obalona przez zdecydowaną większość parlamentarną, lub rewolucję będzie się trzymać przy stołkach, bo jest to najpewniejsza gwarancja uniknięcia odpowiedzialności za wszystkie swoje przewinienia.
Osiągnięcie większości parlamentarnej jest utrudnione na tyle na ilu posłów powiązanych jest różnymi więzami z faktycznym układem władzy, pozostaje zatem ciężka droga zmiany władzy przez „ulicę”. Normalnie istniejące w takiej sytuacji ryzyko „bolszewizacji” sytuacji jest w Polsce stosunkowo niewielkie z uwagi na nasze doświadczenia w tym względzie. Problem polega na tym żeby wiedzieć, do czego konkretnie się zmierza, jeżeli chcemy budować niepodległe państwo polskie to na przeszkodzie stoi zarówno polska jak i unijna władza, dlatego obie muszą być obalone i zastąpione układem sprzyjającym rozwojowi wszystkich państw członkowskich na równych warunkach. I nie może być to układ bezideowy jak obecna unia, ale dążący do budowy Europy chrześcijańskiej łączącej wszystkie narody europejskie. Nie nadużywając wielkich słów jest to zresztą jedyna droga ocalenia Europy.