Co naprawdę oznacza secesja Gibały
09/03/2012
422 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Secesja Gibały oznacza początek końca epoki Platformy Obywatelskiej.
W dyskusji po odejściu Łukasza Gibały wszyscy mylą tropy i nie docierają do sensu. Nie mają bowiem racji ci, którzy uważają, że oznacza to rychłe wybory. Mylą się także i ci, którzy twierdzą, że ten transfer mówi cokolwiek o Gibale, czego nie wiedzielibyśmy o nim wcześniej. Błądzą sądzący, iż to koniec PO i szansa na przejęcie inicjatywy przez PiS. Ani, że nadchodzą czasy podobne do rządów Suchockiej. Nie oznacza to jednak, że wczoraj nie wydarzyło się nic ważnego.
Po pierwsze – to nie czasy Suchockiej nam nadciągają, ale czasy Buzka. Późnego Buzka. Wówczas następowała degeneracja AWS i głosowania wisiały na kilku głosach różnych związkowców oraz na nielojalnej UW. Jeśli rząd ma obecnie większość zaledwie 3 głosów, oznacza to, że każdy z posłów zaczyna czuć się ważnym i poczną mnożyć się żądania z ich strony. Przyszły budżet już nie będzie przyjęty tak, jak był przyjęty obecny – bez żadnych poprawek ze strony posłów. Do Tuska zaczną pielgrzymować tabuny posłów PO z coraz bardziej dziwnymi żądaniami, od których będą uzależniać swoją lojalność. Czasami będą to postulaty skarnie cyniczne, czasami bardzo prospołeczne – ale jedno będzie je łączyć: wymuszanie ich na premierze. I Tusk będzie musiał – chcąc nie chcąc – je spełniać. A to będzie rozzuchwalać pozostałych platformersów. Poczują swoją ważność i zaczną zamęczać premiera swoimi żądaniami. To przyspieszy degenerację tego gabinetu. Mając na uwadze, że Pawlak czuć to będzie jeszcze bardziej (i że jest w obliczu wyborów we własnej partii) można oczekiwać, że rząd zacznie być paraliżowany przez własne zaplecze.
Po drugie – powyższe oznacza, że możemy zapomnieć o jakichkolwiek reformach. Ten rząd skupiać się będzie już tylko na przetrwaniu. Bo przetrwanie jest najważniejsze. Pisałem już o tym jakiś czas temu – Tusk nie może oddać władzy, bo wie, że w takim przypadku Kaczyński wsadzi do go więzienia. Więc całą swoją uwagę skupi na utrzymaniu władzy. I tylko na tym. Niby nic nowego, ale warto mieć to na uwadze. Reformy skończyły się, nim się jeszcze na dobre zaczęły. To będzie rząd sparaliżowany walką o przetrwanie i strachem przez zemstą ze strony JK. Wystarczające spoiwo. Przynajmniej na najbliższe kilka lat.
Po trzecie – z tego powodu nie będzie żadnych przedterminowych wyborów. To się po prostu nikomu nie opłaca, a ryzyko jest za duże. Lepszych wyników PO na pewno by nie osiągnęła, a jedynie wzmocniłoby to, będącego na fali, Palikota. Po co Platformie rząd z nieobliczalnym Palikotem, zamiast znanego układu z obliczalnym Pawlakiem?
Po czwarte – wszystko powyższe oznacza, że idą czasy niespotykanego jeszcze w Polsce kapitalizmu politycznego. Ten układ będzie po prostu gnił – nie ma już nic do zrobienia, oprócz zapewnienia sobie bezpiecznego trwania tak długo, jak się da. To zaś może implikować, że szybkimi krokami zmierzamy do jakiejś kolejnej afery Rywina czy afery FOZZ. Doły partyjne zaczną być bezkarne, posłowie bezczelni, a aparat pazerny. I premier, nawet jakby chciał, to i tak niczego nie będzie mógł zrobić. Partia władzy zacznie się zamieniać w grupę rabująca co się jeszcze da i jak szybko się da. To będzie AWS udoskonalona o narzędzia współczesnej techniki.
Po piąte – rzadko kiedy bywa tak, że politycy odchodzą od partii mającej perspektywy na długoletnie sprawowanie władzy (raczej dzieje się odwrotnie – do takiej formacji ciągną ze wszystkich stron różnego rodzaju Arłukowicze, Rossatii i Kluziki). W przypadku Gibały stało się inaczej. Ma to, oczywiście, swój wymiar osobisty (kłopoty tego posła w swojej partii, problemy polityczno – ambicjonalne itp.), ale jest także sygnałem słabnięcia formacji rządzącej. Nie ucieka się ze statku płynącego na Karaiby – chyba, że coś się wie, o poszyciu tegoż, lub pracowało się w kotłowni i widziało się co nieco. Dlatego secesja Gibały jest signum temporis – sama w sobie nie nic nie zmienia, ale bardzo wiele oznacza. Oznacza początek końca epoki Platformy Obywatelskiej.