W PiS iskrzy, to widać i słychać. Taka sytuacja jest na rękę i PO, i PSL, i SLD. Optymiści wierzą, że PiS wygra kiedyś wybory. Ta perspektywa jest bardzo odległa. Musiałaby rozpaść się PO i wówczas PiS miałby łatwiej.
Niestety, aby do tego doszło PiS potrzebuje mądrych ludzi, specjalistów z wielu dziedzin, a przede wszystkich dobrych speców od socjotechniki, mediów (pijarowców), a takich nie ma. Tych, co się na tym znają wysłal do Brukseli. Prezes Jarosław Kaczyński otoczył się miernotą intelektualną, ludźmi o niskim IQ. To pewna strategia. Przykład Zbigniewa Zbiory pokazuje, że krytyka wewnątrzpartyjna jest wręcz niemożliwa. Tak naprawdę, to otocznie PiS strasznie porażki nie przeżywa. PiS jest nadal największą partią opozycyjną. Pieniądze konstytucyjne i ustawowe ma zapewnione, a o zwolenników nie musi się martwić. W Polsce niechęć do tego, co nie jest prawicowe jest bardzo duża. Na konto PiS pracuje „Gazeta Polska” i wiele innych środowisk. Szkoda mi tych, których oszukuje prezes PiS, bo nigdy nie będzie premierem, a jeśli będzie, to będzie złym, bo on po prostu nie umie rządzić. Swego czasu, jak powstawał PiS, to otoczył się ludźmi z różnych służb, bo to miało mu gwarantować bezpieczeństwo i zwycięstwo. Jest tak, jak jest, starzy funkcjonariusze dawnego UOP-u mają więcej dopowiedzenia w PiS niż działacze w terenie. Przykłady są tutaj zbędne, bo każdy orientujący się w polityce wie, o kim piszę.
Tutaj przywołam przykład z innej przestrzeni społecznej i kulturowej. Byłem ostatnio na promocji pewnej książki we Lwowie, poświęconej bardzo znanej, nieżyjącej już, wielkiej osobowości tego miasta. Mój kolega był ogromnie zachwycony, że na spotkanie przyszli przedstawiciel Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego i był nawet ktoś z konsulatu rosyjskiego we Lwowie (zapewne w wysokim stopniu). Dobrze, że byli, ale ja ubolewałem, że nie przyszedł żaden dostojnik Kościoła Greckokatolickiego, dodam bratniego Kościoła katolickiego, którego zwierzchnikiem i głową jest papież.
Podobnie w PiS. Był wielki szum na sierpniowej konwencji PiS. Podpisano nawet wspólną deklarację z niszowymi organizacjami. To dobrze, ale najbardziej byłoby wskazane zjednoczenie całej prawicy, a tego raczej nie zrobi Prezes Jarosław Kaczyński.
Twarzą PiS powinien zostać Tomasz Poręba. To bardzo mądry i skromny polityk, który umiałby porozumieć się z innymi prawicowymi środowiskami. Zjednałby do siebie także środowiska intelektualne, a przede wszystkim młodzież. Na niego powinien postawić Prezes Jarosław Kaczyński. To przyszłość PiS. Na pytanie: Kto poprowadzi „nowy” PiS do zwycięstwa. Odpowiadam: poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Poręba. Jestem w stu procentach przekonany, gdyby starzy, przyboczni rycerze Prezesa Kaczyńskiego nie przeszkadzali mu w kampanii wyborczej, a Prezes Jarosław Kaczyński słuchał go bardziej, to PiS wygrałby ostatnie wybory i to bardzo wysoko.
Druga droga to Zbigniew Ziobro. Jest ona bardziej skomplikowana, bo wymaga większych nakładów. Media donoszą, że decyzja rzecznika dyscypliny PiS o dalszych losach Zbigniewa Ziobry zapadnie najwcześniej w połowie przyszłego tygodnia. Powód? Władze partii badają, jak jej działacze przyjmą wyrzucenie znanego europosła.Do mediów puszcza się informację, że otoczenie Prezesa Kaczyńksiego, przed podjęciem decyzji, bada jak wyborcy i lokalni działacze PiS przyjmą decyzję o ewentualnym wyrzuceniu Ziobry (i być może kilku jego zwolenników) z partii. W jednym z ogólnopolskich dzienników wyczytałem, że przyboczni Prezesa Kaczyńskiego są zadowoleni z efektów prowadzanej przepytywanki działaczy w terenie.Próbują wmówić opinii publicznej, iż pojawia się coraz więcej głosów negatywnych, wręcz określających, że „Ziobro to zdrajca”. Chciałbym poznać z imienia i nazwiska owego partyjnego barona PiS, co opowiada takie głupoty. Zgodzę się z tym, że czas odegra tutaj ważną rolę. Europoseł nie pozwoli sobie na pomiatanie swoją osobą. Jest jednym z założycieli PiS i ma prawo do jej krytyki, a przynajmniej zmiany chorych wewnątrz partyjnych mechanizmów, bo one prowadzą do „katakumb politycznych”. Odnoszę wrażenie, że Prezes Kaczyński bardzo lubi być męczennikiem, tylko z tego męczeństwa nic nie wynika. Zapytam Pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego wprost, a gdzie on był przed 10 kwietnia 2010 roku, gdy PO z Rosją szykowała zamach na polskie elity na czele z śp. Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Przecież, jako brat, mógł bardziej zainteresować się przygotowaniem owej wizyty. Wówczas potrzeba było ujawnić światu ów tajny plan i nieprzygotowaną wizytę. Teraz już z Rosją prawdy nie dojdzie. Pisać o tym trzeba i chwała dziennikarzom i publicystą „Gazety Polskiej” i innym odważnym mistrzom pióra za dociekanie prawdy.
Zgadzam się z Romanem Giertychem, że politycy PiS muszą zrozumieć, że ze swoim obecnym przywódcą nie mają szans na powrót do władzy. Dokładnie, „póki wszyscy będą wołać: „Jarosław! Jarosław!”, mogą tylko czekać na kolejną porażkę” (cytat za Wirtualna Polską” – wywiad z Romanem Giertychem, byłym prezesem Ligi Polskich Rodzin i ministrem edukacji w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego). Roman Giertych uważa, że ostatni tydzień kampanii pokazał, że szef PiS już się nie kontroluje. I tutaj Giertych ma absolutną rację, tylko oby chciano to usłyszeć naNowogrodzkiej. Skoro głos Pani Prof. Jadwigi Staniszkis został bez echa i poseł Mariusz Błaszczak nadal jest szefem Klubu PiS, to co dopiero zdanie Romana Giertycha. Tutaj trzeba uderzyć z działa przeciwlotniczego o dużym zasięgu i polu rażenia lub porządnego moździerza. Na Nowogrodzkiej musi być mocny wstrząs punktowy, aby Prezes Jarosław Kaczyński obudził się i zaczął myśleć w interesie Polaków i przestał oszukiwać miliony wyborców, łudząc ich jakimś mitycznym zwycięstwem…Zwycięstwo PiS jest możliwe pod przewodnictwem posła do Parlamentu Europejskiego Tomasza Poręby lub Zbigniewa Zbiory. Ta ostatnia wersja to wariant bardzo drastyczny, ale w konieczności potrzebny dla Polaków oczekujących prawych i sprawiedliwych rządów i Polski mocnej i poważanej w świecie. Dziś nasz kraj jest tylko otwartą przestrzenią działalności służb i wywiadów obcych państw, rzekomo sojuszników i partnerów. Widoczne jest to gołym okiem. A premiera Donalda Tuska to już nawet do rozmów na korytarzach nie zapraszają, nie mówiąc już o zaproszeniu na kawę czy herbatę, bo, po co, jak o tym, co sądzi premier Donald Tusk kanclerz Merkel, Berlusconi czy inny Nicolas Sarkozy wiedzą od swoich chłopaków rezydujących w Warszawie. A zapomniałem, czasami poklepią go po plecach…
Doktor socjologii, dziennikarz, niezależny publicysta. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Zainteresowania: polityka wschodnia (Ukraina, Rosja, Białoruś), Francja, Polonia świata, poezja, problematyka społeczna, współczesna rodzina, problematyka regionalna