Przeganiała ćma motyla,
co do onej się przymilał.
Przeganiała ćma motyla,
Co do onej się przymilał.
Robił oczy bardzo słodkie.
Chciał być pieskiem jej lub kotkiem.
Przeganiała – on przychodził.
Smętnym wzrokiem za nią wodził.
Serenady piał do słońca.
I tak w kółko, tak bez końca!
Przegoniła go skutecznie.
Dzisiaj sama wzdycha wiecznie,
Bo w skrytości go kochała,
Choć co rusz to odtrącała.
Co z motylkiem dziś się dzieje?
Do biedronki swej się śmieje!
Jest dla niego oczkiem w głowie.
Dla niej zrywa kwiatki w rowie.
Jaki morał z przypowieści?
Wielki upór jest niewieści!
Czasem kiedy "NIE!" wypowie
Odwrotnego coś ma w głowie!