Młody dynamiczny przedstawiciel handlowy jechał pociągiem. Jechał w wagonie drugiej klasy, ale nie w przedziale, bo ten wagon był bezprzedziałowy.
Jechał zatem i trząsł się za złości, bo oprócz tych kłopotów, jaki już miał, doszedł mu kolejny. Okazało się, że chociaż jechał drugą klasą musiał zapłacić jak za pierwszą.
– Dlaczego? – buntował się przy kasie.
– Bo skład będzie ciągnął elektrowóz pomalowany specjalnie na Euro – poinformowała go bileterka.
– Za te parę kilo farby sprzed pięciu lat…
– Kwestionuje pan, że Euro było sukcesem?
– Nie no, oczywiście, że nie!
– To płaci pan jak za pierwszą klasę.
Jechał więc pociągiem i trząsł się ze złości. Zazwyczaj pojechałby samochodem służbowym, tym bardziej, że nie było daleko, ale od paru miesięcy wprowadzono specjalną kontrolę. Zatrudnili jakiegoś młodego, świeżo po studiach, który aż się palił, żeby się czymś wykazać. Młody wilczek! Pewno ze wsi! Zaczął od rozliczania przejechanych kilometrów i na wszystkich padł blady strach. Co za terror! Jaka duszna atmosfera!!
Rozluźnił zaciśnięte odruchowo pięści. Miał nie myśleć o pracy. Ma poważniejsze zmartwienia na głowie.
Dojechał do swojej stacji i wysiadł. Szedł pieszo, nie miał daleko. Zatrzymał się przed jednym z domków.
– Dzień dobry, mamo.
– Przywiozłeś słoiki?
Kiedy matka napełniała mu puste słoiki zupą i mielonym, młody dynamiczny przedstawiciel handlowy odbył rozmowę ze swoim ojcem. Rozmowę, której tak się obawiał.
– Nie pożyczymy ci już pieniędzy – powiedział ojciec. – Na co ci one?
– A choćby na ciepłą wodę w kranie! – krzyknął poirytowany młody dynamiczny. Wszystkie jego rachuby brały w łeb. – Ja tam, w mieście, mam ciepłą wodę od razu w kranie! Nie muszę się kąpać tylko wtedy gdy napalone! Nie muszę czekać kwadransa aż popłynie ciepła! I nie kończy się po minucie!
– Nie pożyczymy – powtórzył ojciec.
Kiedy młody dynamiczny brał pełne już słoiki od matki słuchał jednym uchem najnowszych plotek. Cóż go obchodziły? Mieszkał przecież w mieście.
– …ktoś nowy się pobudował koło stacji.
– Tutaj? Nowy? – młody dynamiczny nie mógł uwierzyć. – Przecież wszyscy tylko patrzą jak stąd wyjechać do miasta!
– Tak, tak. Pobudował się. Kupił grunt od tych tam… Kupę pieniędzy zapłacił za ten grunt. I dom stawia olbrzymi. Wielkie pieniądze tam muszą być!
– I po co? – wzruszył ramionami młody dynamiczny. – Wszyscy teraz wolą mieszkać w mieście…
Wracając na stację układał plany co zrobić. Miał jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu, więc poszedł zobaczyć tego cudaka, który budował się tu na wsi.
Pierwszym szokiem był dla niego samochód stojący za płotem. Był to firmowy samochód jego korporacji. Drugi szok przeżył, kiedy zobaczył kto do niego wsiada.
– O ja cię… Mój dyrektor…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!