Zastępca kierownika rejonu do spraw eksploatacji mediów ciekłych siedział w swoim pokoju w spółdzielni mieszkaniowej i przygotowywał sobie drugie śniadanie. A było ono pyszne.
Chleb wiejski z marketu, wędlina z dyskontu i ekologiczna zupa w proszku w kubku. Właśnie miał odgryźć pierwszy kęs, kiedy poczuł, ze strop pod nim wpada w jakieś dziwne drgania.
– No tak! – powiedział przestraszony. – Robi się u nas tak jak w USA! Najpierw trąby powietrzne, teraz trzęsienia ziemi!
Ale dziwnym drganiom towarzyszyły jakieś okrzyki na korytarzu. Normalnie zastępca kierownika zignorowałby je, ale nie dziś. Wyjrzał na korytarz i oniemiał. Wszyscy petenci podrygiwali rytmicznie, jedni lepiej, drudzy gorzej. Renciści walili przy tym kulami w podłogę, a emeryci markowali tylko podskoki kiwając się rytmicznie na boki. Epicentrum tego ruchu był młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy, który nadawał ton krzycząc:
– Kto nie skacze, ten za zimną! Kto nie skacze ten za zimną!
Zastępca kierownika nie na darmo zajmował te stanowisko. Lata pracy w spółdzielczości wyrobiły w nim siły, instynkt oraz inicjatywę. Zakrzyknął zatem do młodego:
– Proszę pana do gabinetu! Teraz!
– Pękają, widzicie?! – triumfował młody. – Skaczcie dalej!
Wszedł do gabinetu zastępcy kierownika. Strop jeszcze trochę się pohuśtał i przestał, za to na korytarzu rozległy się prośby o nitroglicerynę.
– Co to miało znaczyć, to przed chwilą? – spytał nachmurzony zastępca kierownika chowając śniadanie do dziewiczo pustej szuflady.
– Nie mam ciepłej wody – rzekł z pretensją młody dynamiczny. – A sam pan mi obiecywał…
– I nadal tą obietnicę podtrzymuję – odparł z godnością zastępca kierownika. – Ale momencik, bo pewnej rzeczy nie rozumiem… Podpisał pan umowę, prawda? Tak… Cóż… A może pan nie zapłacił?
Młody dynamiczny się zaczerwienił i zastępca kierownika wiedział już, że strzał był celny. Młody dynamiczny zaczął coś krzyczeć o absurdalnie wielkich opłatach…
– Proszę o spokój – przerwał mu zastępca. – Po pierwsze: podpisał pan przecież dobrowolnie umowę. Nikt pana do niczego nie zmuszał. A chyba nie jest pan idiotą i rozumie pan co pan czyta…
Młody dynamiczny bąknął, że no właśnie – nie przeczytał…
– Ale mówił pan, że wszyscy podpisują!
– Bo podpisują. Ale też i płacą. Co, a może marzy się panu gorąca woda za darmo?
– No, nie…
– Po drugie: ceny. Przecież żyje pan tu i teraz. Czy ceny stoją w miejscu? Chleba? Masła? Benzyny?
– No nie…
– Właśnie! Na tym polega wolny rynek! To rynek dyktuje ceny! Na tym polega kapitalizm! Co, może kapitalizm się panu nie podoba?
– Ależ skąd!
– Bo już myślałem, że nie odpowiada panu obecny ład społeczny.
– Bardzo mi odpowiada, ale… Wie pan… Zależy mi na tej ciepłej wodzie…
– Wie pan, ja mogę namawiać kolegów, aby panu włączyli, ale musi pan zapłacić. Takie przepisy.
– Ale ta cena…
– Proszę pana… – zastępca kierownika rzucił okiem na "Wiodący Tytuł Prasowy" rozłożony na dziewiczo czystym biurku. – Czy pan ma pojęcie ile poszła w górę cena na rynkach światowych za baryłkę ciepłej wody?
– N… Nie.
– No widzi pan! I to się przekłada na ceny u nas.
– Chciałbym wiedzieć komu to zawdzięczam – rzekł z nienawiścią młody dynamiczny wstając. Zastanawiał się skąd weźmie pieniądze.
– Ale ja to panu bardzo chętnie wyjaśnię – i zastępca kierownika wyjął jakieś zdjęcie.
– Opozycja parlamentarna! – zawołał ze zdumieniem młody dynamiczny,
– Ta, to oni. Wtedy, kiedy mieli to nieszczęście rządzić… Niech pan sobie wyobrazi: mieli większość w Sejmie, w Senacie i swojego prezydenta, Po prostu kpina, nie demokracja. Na szczęście teraz jest inaczej. Co to ja…? Acha, podpisali taką ustawę, że teraz trzeba tyle płacić.
– A nie można tego jakoś odkręcić? – spytał błagalnie młody dynamiczny.
– Niestety… – zastępca kierownika pokręcił smutno głową i wskazał zdjęcie. – Przeszkadzają!
Młody dynamiczny zaciął się, oznajmił, że jedzie gromadzić środki finansowe i oczywiście założy akcję na Fejsie przeciwko opozycji. Po czym pożegnał się i wyszedł.
Zadowolony zastępca kierownika wyjął śniadanie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Uchyliły się, do środka zajrzał jakiś emeryt. Za nim widać było nieprzebrany tłum.
– Czy można…?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo jem.
– A jak pan skończy?
– Też nie.
– A czemu? – zapytał żałośnie któryś z tyłu.
– A dlatego, ze za to podskakiwanie… – uśmiechnął się złośliwie zastępca kierownika – …zrobimy dzień bez petenta!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!