Bez kategorii
Like

Ciężki żywot nieinteresującego się, część 10, ostatnia

25/08/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Prawdę powiedziawszy, wszyscy w korporacji się dziwili tej nagłej i dziwnej przyjaźni młodego dynamicznego przedstawiciela handlowego z młodym pracownikiem.

0


Nawet ci, którzy zazwyczaj młodego dynamicznego ledwo raczyli zauważyć na korytarzu, brali go teraz na stronę i ostrzegali życzliwie.
– Z kim ty się zadajesz? Toż to moher! Czy ty wiesz co on mówi, w co on wierzy, czego on słucha? Zgroza! Jak wy możecie się przyjaźnić? To tak jakby człowiek usiłował przyjaźnić się z kretem. Należycie do innych światów!
Ale młody dynamiczny zaciął się i chadzał na spotkania ludzi, którzy snuli śmiałe plany budowy Polskiego Wodociągu z polską ciepłą wodą, za którą Polacy płaciliby Polakom polską walutą. Aż pewnego razu…
Młody pracownik rozradowany wpadł na kolejne zebranie. Powód miał ku temu słuszny:
– Słyszeliście to?! Wreszcie w USA, po kilku latach mianowano na stanowiska generała osobę heteroseksualną…! – mówił to i mina mu rzedła, bo widział, że inni jakoś się nie cieszą.
– Ten twój nie przyszedł – powiedział mu ktoś wreszcie. Młody pracownik się zasępił, ale tylko na chwilę.
– Idę dziś wieczorem na firmową imprezę, pewno go spotkam. Zapytam co się stało…
– Nie musimy brać każdego – przypomnieli mu . – Pewno ten twój za mało w dupę dostał i zrejterował przy pierwszej okazji…
Pytać jednak nie musiał. Pracownicy przynieśli ze sobą masę egzemplarzy "Wiodącego Tytułu Prasowego", a tam na pierwszej strony jeden z najjaśniejszych celebrytów robił tzw. coming out. "To nic strasznego czy obciachowego nie mieć ciepłej wody. Sam tak mam!" wyznawał celebryta. "Można szybko się przyzwyczaić, a poza tym jest to dobre dla zdrowia. No i zwalcza globalne ocieplenie!".
Młodemu pracownikowi zapaliła się na ten widok czerwona lampka, a kiedy ujrzał młodego dynamicznego, to świeciła już mu się cała dyskoteka. Młody dynamiczny szedł w otoczeniu menedżerów średniego szczebla i serdecznie się z nimi poklepywał po plecach.
– Co to za impreza? – zapytał młody pracownik siedzącej obok koleżanki. Wszyscy na nich spojrzeli. Koleżanka najpierw strzeliła go w twarz, potem napluła mu do sushi, a na koniec krzyknęła, że nie ma jej prowokować swoim chamskim zachowaniem. Wokół rozległy się szmery aplauzu, a kiedy spojrzenia się odwróciły koleżanka szeptem go przeprosiła.
– To po co ten cyrk? – spytał szeptem młody pracownik trzymając się za bolący policzek.
– Zwolnienia…
– Zwolnienia! – odezwał się szef ich oddziału. – Nie ma żadnego kryzysu, rozwijamy się świetnie, ale z powodu kryzysu musimy zwolnić kilka osób. Zrobimy to demokratycznie. Sami sobie wybierzecie kogo mam wywalić. Zaczynamy!
Młody dynamiczny, który do tej pory brylował w towarzystwie opowiadając, jak to kiedyś mieszał w hard lofcie (przezornie nie dodał, że był to dom rodzinny z okresu dziecięcego) i cieszył się, że kwestia ciepłej wody już nie oddziela go od świata do którego aspirował, wstał i zakrzyknął:
– Proponuję jego! – i wskazał na młodego pracownika. – Jest tu najkrócej, głosuje nie na tych co trzeba… i w ogóle ten wieśniak tu nie pasuje!
– Jestem z miasta – odpowiedział cicho młody pracownik.
– To już się nie kumplujecie? – zapytał rozbawiony szef oddziału bawiąc się pieskiem z kory.
– Myślałem, że tak – młody pracownik spojrzał na swego oponenta. – Sam mówiłeś, że…
– Ha! – krzyknął młody dynamiczny i krzyczał dalej:

Nigdy nie mówiłem, że zostanę do końca!
Jesteście jak krety unikające słońca!
Składajcie dalej strzępki podartych fotografii!
Nikt z was nic nie osiągnie! Nikt z was nic nie potrafi!

Świętujcie dalej zgony, masakry i nieszczęścia!
Wy wcale nie pragniecie wygranej czy zwycięstwa!
Obecne status quo wam świetnie odpowiada!
Czekacie tylko kiedy sama wam wpadnie władza!

Cóż wy naprawdę możecie mi zaoferować?!
Gardzicie mną! "Leming" – tak, to są wasze słowa!
Zostawiam was zamkniętych w skansenie paranoi!
Gdy człowiek was posłucha to się po prostu boi!

Nic mnie już nie obchodzi, że Polska, opozycja!
Mnie interesuje dom, auto, pieniądze i pozycja!
Zostawiam was, bo ja chcę mieć ciepłą wodę w kranie!
A jaki będzie koniec – wasz smutny i przegrany!

– Dom, auto, pozycja… – rzekł ironicznie młody pracownik. – Ale Święty Mikołaj nie chodzi z prezentami, wiesz o tym?
– No to jak? – odezwał się spokojnie szef. – Głosujemy?
I okazało się, że wszyscy są za tym, żeby zwolnić młodego pracownika.
– Zwolnienie nie kończy się na jednej osobie, niestety – poinformował wszystkich szef. – Kto następny?
– Może pan? – rzucił ironicznie młody pracownik.
– Chciałbyś! – zachichotał szef.
– Chciałbym – powiedział młody pracownik i wyszedł nie dojadłszy sushi. Nie widział więc sceny, która nastąpiła zaraz potem. Mianowicie dziewczynka, która wcześniej go uderzyła, krzyknęła:
– Proponuję jego! – i wskazała na młodego dynamicznego. Wskazany osłupiał kompletnie, nie zdążył nawet zaprotestować, gdy odbyło się głosowanie. Wynik był identyczny jak w poprzednim przypadku…
– Ale… Ale… – powtarzał zdruzgotany młody dynamiczny. – Ale jak to tak? Myślałem, że jesteśmy razem, że się kumplujemy. Zawsze dawałem z siebie wszystko dla firmy! A wy tak… Gdzie ja pójdę?
– Przykro mi – szef rozłożył ręce. – Dura demokracja, sed demokracja!
Młody dynamiczny wrócił do domu w jakimś takim dziwnym transie. Wchodząc do swojego apartamentowca odruchowo otworzył skrzynkę na listy. Była jedna koperta, ale za to duża i gruba. Nie był to sweter od mamy (zdarzyło się tak kiedyś) lecz pismo ze spółdzielni mieszkaniowej.
"Szanowny lokatorze! W związku z nowo uchwaloną ustawą i za względu na bezpieczeństwo i ekologię, teraz my będziemy wszystko za ciebie wybierać. I tak oto przesyłamy ci nowe umowy o media. Zimną wodę będzie dostarczać firma ŚmieL, gaz firma ŚmieL, a prąd firma ŚmieL".
– ŚmieL… – wymamrotał młody dynamiczny. – Śmierć Lokatorom…
"Wystarczy tylko je podpisać i odesłać i niczym już nie musisz się przejmować. Acha, trzeba jedynie pamiętać, aby zapłacić. Najlepiej ustawić w banku stałe zlecenie. Podajemy stawki…".
Młodemu dynamicznemu na widok stawek, które były kosmicznie wysokie, zrobiło się ciemno w oczach. Wrócił do drzwi, sprawdził czy są zamknięte. Upewnił się, że nikt go nie widzi. Po czym siadł przy stole wyłączonym komputerze, westchnął głęboko i po raz pierwszy od wielu lat zaczął płakać.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758