Czy „ciemny lud to kupi”? Otóż pani premier Kopacz – proszę przyjąć do świadomości, że Polacy nie są i nigdy nie byli „ciemnym ludem” Tymczasem w pokazówce pt. „rok spełnionych obietnic” przeszła pani samą siebie. A jaka pani jest, to wszyscy wiedzą od czasu przesiewania ziemi na ponad metr głębokości na polu smoleńskim. Otóż jedynym znaczącym osiągnięciem pani wystąpienia jest wkład do torii gramatyki języka polskiego – najwyraźniej jest pani odkrywcą nowego czasu (gramatycznego) – jest to mianowicie czas przeszło-przyszły – niedokonany.
Jak na wielkiego odkrywcę przystało – przedstawiła pani szereg przykładów świadczących o istnieniu w przyrodzie takiego właśnie czasu:
„…zwiększyliśmy wydatki na obronność do poziomu 2 % PKB…” – oczywiście począwszy od 2016 r. O ślimaczących się programach wyposażenia armii w nowoczesne uzbrojenie i sprzęt (programy – śmigłowcowy, WISŁA, NAREW), o zapaści w Marynarce wojennej – ani słowa. Ale „przyjęty został plan wzmocnienia bezpieczeństwa państwa” – sporządzono plan – o co chodzi?
„Rząd wesprze żłobki o kolejne 100 mln zł” – obietnica spełniona – rząd wesprze.
Projekt budżetu przewiduje specjalny dodatek dla osób, które maja najjnizsze świadczenia – oczywiście w roku 2016…
Rodzice szukający pracy, pracujący na umowy o dzieło, studenci i rolnicy dostaną po 1 tysiąc zł – ale zapowiedź (w ramach roku spełnionych obietnic)…
„W ramach pomocy prawnej i dostępu do kultury skorzysta 22 mln Polaków (jasnowidząca) – to też spełniona obietnica…
„zwiększenie o 6 % nakładów na naukę w 2016 r. – to zrealizowane obietnice w dziedzinie nauki i edukacji” w rzeczywistości na B+R III RP przeznacza ok 1/3 średniej unijnej (w stosunku do PKB)…
W tym stylu biegło cały czas wystąpienie tej pani, która rzeczywiście wierna była prezentowaniu przykładów nowo odkrytego gramatycznego czasu.
Ostatnio PEK popisała się szczególnym brakiem pamięci, albo szczególna wiarą w tezę, iż „ciemny lud…”. Otóż stwierdziła, że w odróżnieniu od PIS nie ma „w tyle głowy myśli o energetyce jądrowej…” Zastanawiam się – czy są jakieś granice przyzwoitości, których ta pani nie jest zdolna przekroczyć? Program budowy elektrowni jądrowej przyjął wprawdzie rząd Tuska, ale były to rządy tej samej formacji politycznej, PEK się od tego nie odcięła – w dalszym ciągu istniały aż dwie spółki ds. energetyki jądrowej i w obydwu prezesował sobie Aleksander Grad z uposażeniem prawie 60 tys/m-c. Ten sam minister od wirtualnego inwestora z Kataru, a także autor (słupem była żona) lotniczych zdjęć na potrzeby dopłat bezpośrednich dla rolników – było to wykonane wadliwie i Polska zapłaciła wieluset milionowe kary dla UE. Na program budowy elektrowni jądrowej w Polsce poszło z budżetu (w błoto – m.in. na konto AG) prawie 200 mln zł. Teraz PEK rozkosznie oświadcza, że to wina PIS, a usłużni zakłamywacze (m.in. niejaki Protasewicz) „wyjaśniają”, że to nie ten rząd, to rząd Tuska. Ręce opadają.
Zastanawiać może jedno, czy PEK ma tak nisko usytuowany próg inteligencji, że plecie nieustannie brednie bez ładu i składu (nie mówiąc o elementarnej przyzwoitości), czy jej pijarowcy wmówili jej, by mówiła cokolwiek, byle by dokopywać opozycji, a ”ciemny….”. Myślę, że wszystkiego po trochu; przyzwoitość i stosowanie się do niej w swoich słowach i czynach – w jej przypadku nie wchodzi w grę – takie imponderabilia nie istnieją w jej etyce. Pozostaje jeszcze wyrachowanie – wyrachowanie przebiegłej przekupki z Bazaru Różyckiego, trochę może z praktyki Goebbelsa – że największa bzdura powtórzona tysiąc razy – będzie w końcu wiarygodna…