Ciche dni

Przewodniczący klubu kretynów, podający się za tymczasem za prezydenta tzw. III RP, w rozmowie z radiem TOK FM, na pytanie:

-Czy pan rozmawiał albo próbował rozmawiać z panem prezydentem Putinem czy są takie plany…

oświadczył dzisiaj bezceremonialnie

– Jeśli chodzi o pana prezydenta Putina to miałem z nim ostatni raz kontakt chyba.. dwa lata temu, telefoniczny, yyy i raczej tego rodzaju kontakty warto yyy budować wtedy jeżeli widać jakiś obszar wspólnego myślenia albo widać, że tego rodzaju kontakt może przynieść yyy pozytywne efekty yyyy. Na razie wydaje się, że tutej są yyy hm ograniczone możliwości…

No jakże to tak, yyy, żeby tak lekceważyć Władimira Władimirowicza, yyyy, Putina. Dwa lata nie było o czym pogadać, yyy? Bo co, nie ma wspólnego obszaru myślenia? A o Puszczy Białowieszczańskiej i żubrach do ustrzelenia za dewizy albo o sumach do złowienia w jeziorze Ładoga, to co, nie da się pogwarzyć? Nie mówię, że zaraz trzeba z grubej rury o ładunkach wybuchowych, co to je Oleg Deripaska podłożył a Du..du…ka…kaczewski odpalił. Można spokojnie przecież rozhowory prowadzić o zwierzynie, której jeszcze tyle do upolowania nie tylko w lasach pod Smoleńskiem.

Siedzi sobie kretyn w Pałacu Namiestnikowskim i marzy. A może zadzwonię do Władimira, a nuż odbierze telefon. Przecież cały naród myśli, że my tak codziennie gadu, gadu nocą, gadu, gadu w dzień i spijamy sobie z dziobków wszelaką słodycz. Gdzie był Nałęcz, do k… nędzy? Dlaczego nie uzgodnił, żeby mnie żaden wszawy redaktor nie pytał o kontakty, z przeproszeniem, telefoniczne, z Władimirem. Czy oni nie wiedzą, że ja rozmawiam tylko z tym kretynem płemiełem, no może od czasu do czasu jeszcze połączą mnie z Chobielinem. A poza tym nuda i zęby w ścianę. Nawet Palikot już nie wpada, bo mówi na mieście, że skretyniałem.

I tak sobie siedzi kretyn w Pałacu Namiestnikowskim i duma: Oj, dana, dana, nie ma szatana, a świat realny jest poznawalny. Oj, dana.

Tylko, że kretyn nie wie jak bardzo się myli. Bo kretyn…