To, że w trumnie Anny Walentynowicz nie było ciała Anny Walentynowicz, nie jest, rzecz jasna, dowodem żadnego spisku.
Jest parę zastanawiających kwestii z tym związanych. Na przykład: jak to się stało, że akurat tutaj leży ktoś inny i akurat tę trumnę otwarto? Zbieg okoliczności? No, ale nie była to pierwsza ekshumacja ofiary katastrofy smoleńskiej. Można przyjąć, że skoro doszło do pomyłki, to po prostu w końcu ta pomyłka wyszła na jaw.
Przy tej okazji chciałem napisać o czymś zupełnie innym: o spiskach jako takich. Powtórzę z grubsza to, co kiedyś pisałem w innym miejscu przy innej okazji na ten sam temat.
1. Spiski istnieją
To truizm, ale przez niektórych najwyraźniej nieprzyswajalny. Spisek dekabrystów, zamach na Kutscherę, to przecież były klasyczne spiski. Nawet Powstanie Listopadowe wybuchło w wyniku spisku. Aprioryczne odrzucanie hipotezy tylko dlatego, że jest teorią spiskową, nosi więc znamiona podejścia typu: "jeśli fakty nie zgadzają się z moją opinią, tym gorzej dla faktów". Co najzabawniejsze, po tej stronie barykady często znajdują się ludzie, którzy powyższą cechę przypisują "wiecznie" "spiskującym" "oszołomom" z drugiej strony 🙂
2. Jednym z podstawowych zadań spiskowca jest przekonanie wszystkich dookoła, że żadnego spisku nie ma.
To oczywiste, gdyby Kutschera wiedział, że planowany jest spisek na jego życie, toby zapobiegł zamachowi. Dlatego przygotowania do spisku przeprowadza się nie tylko w największej tajemnicy, ale też w razie jakichkolwiek podejrzeń o spisek przeprowadza się aktywną agitację mającą podejrzliwych uspokoić. Oczywiście, po wykonaniu spisek często jest jawny, bo trudno sobie wyobrazić, aby strzelanina w środku miasta przeszła bez echa. Jednakże:
3. Nie można wykluczyć, że spisek pozostaje niewykryty nawet po jego skutecznym wykonaniu.
W przypadku Powstania Listopadowego sam wybuch odtajnia spisek, to jasne. Zupełnie co innego, gdy umiera znana osoba, której wrogów można wymienić od razu przynajmniej kilku, przy czym na śmierć z przyczyn naturalnych wskazuje wszystko… z wyjątkiem samego denata. Nie chcąc snuć teoryj spiskowych nie odwołam się do konkretnych przykładów, ale gdyby wpływowy i nielubiany polityk zmarł "na serce" w wieku 40 lat, to podejrzenia o umiejętną pomoc byłyby naturalne i trudne do podważenia. Co ważniejsze
4. Bardzo dużo może być nigdy nie wykrytych, a udaremnionych spisków.
Wróćmy do zamachu na Kutscherę. Puśćmy wodze fantazji. Niech historia rozegra się inaczej: dowodzący akcją będą zmuszeni ją odwołać z powodu zwyczajnych problemów żołądkowych. Generał Fieldorf, któremu przypisuje się podjęcie decyzji o zamachu, dzień później z zupełnie innego powodu zginie w samochodzie-pułapce. Tymczasem dowództwo III Rzeszy uzna, że człowiek pokroju Kutschery zrobił w Warszawie swoje, a chwilowo bardziej przyda się w Berlinie, i dwa dni później "kat Warszawy" opuści Polskę. Spisek był? Był. Jaka jest szansa, że ktokolwiek kiedykolwiek się o tym dowie? Niewielka, chyba że ktoś ze spiskujących zdecyduje się mówić po latach. Ci sami, którzy odrzucają wszystkie teorie spiskowe, równie dobrze mogą uznać te opowieści za jedną z nich, albo za tanią chęć zdobycia sławy za pomocą bajek.
Tu wyszliśmy od spisku, który nie został udaremniony, i dlatego o nim wiemy. O czym nie wiemy, bo zostało udaremnione przypadkiem? Trudno nawet szacować.
To wszystko to jeszcze jednak pikuś. Najważniejszy wniosek dopiero przed nami. Brzmi on:
5. Ze wszystkich wymienionych wyżej względów należy uznać, że brak bezpośrednich dowodów na istnienie spisku nie jest żadną przesłanką przemawiającą za jego nieistnieniem.
Na razie tyle w tym temacie, do przemyślenia.
"Pytający nie jest zainteresowany Pańskimi poglądami. On insynuuje, że jest Pan kolejnym wcieleniem innego blogera, o takich poglądach/zainteresowaniach.
Proszę się tym nie martwić. Są tu jednostki chorobowe, niekiedy dość natrętne , jednak można nauczyć się omijać je."
Cóż, nie wiedziałem o tym. Tym lepiej o mnie świadczy, że odpowiedź, której udzieliłem, odpowiada jednocześnie na wątpliwości, o których nie wiedziałem: nie jestem wcieleniem innego blogera Nowego Ekranu.
Nie rozumiem jednak, dlaczego mam omijać takie jednostki? Przecież ci ludzie nie zgadzają się z moimi poglądami, więc przekonać mogę właśnie ich. Do nich przede wszystkim powinienem trafiać. Dopiero w drugiej kolejności do tych, którzy się ze mną zgadzają, bo to przekonywanie przekonanych!
Oczywiście zgadzający się ze mną też są cenni. Budują poczucie, że nie jestem sam, że warto publikować takie poglądy, że niektórzy dobrze się czują czytając je. Warto też wymieniać idee. Najcenniejsze polemiki toczyłem z ludźmi, z którymi najmniej mnie dzieliło – właśnie na tematy, które nas dzieliły. Nawet jeśli w jakiejś kwestii bezdyskusyjnie się zgadzamy, zawsze możemy się nawzajem poczęstować nieznaną dotąd przez drugą stronę argumentacją, która przyda się w przyszłości.
Zapraszam zatem wszystkich, którzy się ze mną nie zgadzają, aby otwarcie i bez oszczędzania mnie to w komentarzach przyznawali!
Zachęcam do kupowania moich fraszek:
http://www.wydaje.pl/u/pietshaq
Humanitaryzm
– Traktuj go po ludzku, nie bądź zimnym draniem!
Przecież już przeprosił za swe mordowanie.
– Czemuż więc tamtego chcecie tak zeszmacić?
– On to co innego: podatków nie płacił.
A przy kolejnym wpisie będę Państwa zachęcał do kupowania znacznie obszerniejszego dzieła mojej pracy twórczej!