Chrześcijanie wstydźcie się!

Pochodzący z Iraku wielki ajatollah szyicki powiązany z syryjskimi rebeliantami Ahmad Al-Bghdadi Al-Hassani stwierdził w egipskiej telewizji, że porywanie i gwałcenie chrześcijanek przez muzułmanów jest „uzasadnione”.

 Duchowny argumentował swoją teorię tym, że chrześcijanie są bałwochwalcami, co według islamskiego prawa pozwala na gwałcenie „ich” kobiet.

Al-Hassani już wcześniej groził chrześcijanom. Wezwania do przemocy wobec nich uzasadniał tym, że są nie tylko bałwochwalcami, ale także „przyjaciółmi syjonistów”. Dlatego też według niego jeśli wyznawcy Chrystusa nie dostosują się do wymagań islam, muszą być gotowi na śmierć.

Załóżmy teraz, że podobne słowa wypowiada jakiś katolicki duchowny np. ojciec Rydzyk. Na falach Radia Maryja grozi muzułmanom, że „muszą być gotowi na śmierć”, a ich kobiety mogą być bezkarnie gwałcone. W postępowych mediach natychmiast rusza na niego nagonka. Dyżurne autorytety od „tolerancji” grzmią o wzbierającej brunatnej fali „katofaszyzmu”. Europejskie telewizje jedna za drugą puszczają reportaże o o. Rydzyku i jego „imperium zła”. W krajach muzułmańskich oraz w Niemczech, Francji i Holandii płoną polskie ambasady i konsulaty.

Tak byłoby, gdyby sprawa dotyczyłaby chrześcijańskiego duchownego. Tymczasem autorem wezwania do gwałcenia chrześcijanek jest ajatollah, który sprzyja islamskim bojówkom walczącym w Syrii, więc poprawność polityczna karze to przemilczeć… Nawet słowa o „syjonistach”, które zwykle są przyczyną przypięcia łatki „antysemity”, tego nie zmieniają. Gazeta Wyborcza i jej podobne  nie zamieszczają o tych słowach nawet krótkiej wzmianki. Telewizje nie zamieszczają reportaży o Al-Hassanim, a Tomasz Lis nie zaprasza do swojego programu chrześcijan poszkodowanych przez muzułmanów.

Nie bez są jednak sami chrześcijanie. Gdy jedna z duńskich gazet opublikowała karykatury Mahometa, spłonęło kilkaset samochodów oraz kilka ambasad. Gdy w Stanach Zjednoczonych jakaś znana postać wypowie jakieś niepochlebne wobec czarnoskórych zdanie, następnego dnia w manifestacjach sprzeciwu wobec niej bierze udział pół miliona osób. Natomiast jeśli ktoś zarzuci chrześcijanom najobrzydliwsze czyny, to zwykle kończy  się na kilku słowach oburzenia na Facebooku…