Zdrowie
Like

CHOLESTEROL – NIE BÓJ SIĘ

29/07/2014
475 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
CHOLESTEROL – NIE BÓJ SIĘ

Jeśli martwisz się wysokim cholesterolem, to powinieneś przemyśleć temat jeszcze raz, wcześniej zapoznając się z książką „Mity o cholesterolu”. Według niej obniżanie poziomu cholesterolu w organizmie często jest szkodliwe i może nawet skrócić

0


 

 

Dość straszenia cholesterolem  – głosi w swej książce  niemiecki profesor Walter Hartenbach. Podobnie jak nasz prof. Zbigniew Religa, jest chirurgiem z kilkudziesięcioletnią praktyką, poświęcającym się jednocześnie pracom badawczym.
„Pewien amator sportu z mojego klubu tenisowego pod wpływem kampanii antycholesterolowych, prowadzonych mediach, z czystej ciekawości postanowił sprawdzić swój poziom cholesterolu. Wynik – 360 mg/dl. Badający go lekarz uznał to za skrajnie podwyższoną wartość. Oświadczył, że z takim cholesterolem perspektywa zgonu  na zawał serca jest w jego przypadku zaledwie kwestią czasu. Mój znajomy dał się wobec tego namówić  na kurację obniżającą poziom cholesterolu w formie bardzo restrykcyjnej diety oraz leków przeciw cholesterolowych. Już po kilku tygodniach poczuł się bardzo chory, nieustannie zmęczony i rozbity. Wszystkie te dolegliwości przypisał – pod wpływem opinii swojego lekarza – wysokiemu poziomowi cholesterolu, co bardzo go zaniepokoiło. Przypadkiem usłyszał o mojej książce „Mity o cholesterolu” i natychmiast się ze mną skontaktował. Za moją namową z miejsca przerwał przeciw cholesterolową kurację, ponieważ uświadomił sobie, ze wszelkie dolegliwości zaczęły się wraz z rozpoczęciem przyjmowania leków na obniżenie poziomu cholesterolu. Szybko doszedł do siebie, odzyskał siły i dobre samopoczucie.
Mógłbym wymienić niezliczone ilości podobnych przypadków, jak niczego nie podejrzewających pacjentów wprowadza się w błąd, a na dodatek wzbudza w nich niepokój. Schemat jest zawsze ten sam: osoba zgłasza się do lekarza z powodu jakiejś choroby lub tylko na badania kontrolne. Wówczas od razu większość lekarzy kieruje ją na badanie poziomu cholesterolu. W związku z tym, że średnia rzeczywista norma zawartości cholesterolu we krwi dla osoby dorosłej wynosi 250, a nie 200, jak podaje żądny zysku przemysł farmaceutyczny, każdemu nieświadomemu pacjentowi z poziomem powyżej 200 oznajmia się, że znajduje się on w grupie ryzyka, jego stan zdrowia jest poważny, a perspektywa przejścia zawału serca nieodległa” – pisze prof. Hartenbach.
Prawda jest inna

Mit o szkodliwości cholesterolu wywodzi się jeszcze z początku XX w., kiedy to Aniczkow, doświadczalnie karmiąc tą substancją króliki,  wywołał u nich zmiany naczyniowe  podobne do ludzi chorych na miażdżycę. Trzeba jednak zauważyć, że w naturalnym pożywieniu królików cholesterol nie występuje, a dawki, jakie im serwowano, były tak gigantyczne, że można nazwać to zatruciem cholesterolem. Gdyby użytego w paszy  cholesterolu porównać do jego stężenia we krwi człowieka, to wskaźnik  wynosiłby 7000 mg/dl, co jest praktycznie niemożliwe.
Zresztą już sam wybór zwierząt do tych doświadczeń był karygodnym błędem; układ pokarmowy i metabolizm królika jest zupełnie różny od ludzkiego.
„Gdyby królik zjadł to, co człowiek podczas wieczerzy wigilijnej, a więc: karpia smażonego, zupę grzybową, pierogi z kapustą, makowiec, rybę w galarecie i inne smakołyki, po czym przepił to samogonem, nie dożyłby biedak końca wieczerzy. A człowiek nie tylko dożyje, ale jeszcze głos z siebie wydobywa, śpiewając kolędy” – pisze dr nauk przyrodniczych Włodzimierz Ponomarenko w swojej publikacji pt. „Dieta nisko węglowodanowa”.

Wiele lat później wykonano ten sam eksperyment z psami, kotami, wilkami i szczurami. Nie zauważono, by zachorowały po przyjmowaniu cholesterolu.
W latach 50. ubiegłego stulecia na zlecenie kongresu USA kontynuowano badania. Uzyskane wyniki tych doświadczeń analizował później prof. Immich, który wykazał: „Stężenie cholesterolu we krwi osób zdrowych oraz chorych z miażdżycą tętnic wieńcowych jest identyczne”.
Czyli cholesterol nie miał wpływu na występowanie miażdżycy!!! Przy okazji naukowiec   odkrył również, że wiele badań, których wyniki ewidentnie obalały cholesterolowy terror, było ukrywanych.
Inny naukowiec, prof. Newman z USA, specjalizujący się w analizie programów przeciw cholesterolowych,  wyraźnie stwierdził:

 „W grupie pacjentów leczonych preparatem obniżającym stężenie cholesterolu odnotowano trzykrotny wzrost liczby zgonów na zawał serca w porównaniu z grupą kontrolną”.
Późniejsze badania fińskie Helsinki Heart Study wykazały, że „W przypadku farmakologicznej redukcji stężenia cholesterolu odnotowano 40-procentowy wzrost liczby zgonów, lecz z przyczyn nie wieńcowych, oraz zwiększenie śmiertelności ogólnej o 20 proc.”

Prof. Walii z Monachium (klinika Grossharden) u wszystkich badanych przez siebie pacjentów z nowotworami stwierdził uderzająco niski poziom cholesterolu we krwi. Jego zdaniem to już wystarczający powód, by zakazać tzw. leczenia przeciw cholesterolowego.
Wreszcie swoimi doświadczeniami dzieli się sam autor książki, prof. Hartenbach:
„Jako chirurg, mając w dorobku ponad 1000 operacji u pacjentów z zamknięciem naczyń na tle miażdżycowym, nie zauważyłem choćby w jednym przypadku wartych wzmianki złogów cholesterolowych w rozrastających się komórkach w wewnętrznych ściankach naczyń oraz w zbliznowaceniach”.

Do dzisiaj przeprowadzono już tak wiele badań wskazujących, że podwyższony poziom cholesterolu rokuje raczej dłuższe życie niż krótsze, iż dalsze  straszenie cholesterolem można nazwać niewiedzą.

Oczywiście trzeba uczciwie  zaznaczyć, że zdarzają się wyjątki, czyli ludzie z hipercholeserolemią albo innym zaburzeniem metabolizmu, którym obniżenie poziomu cholesterolu jest potrzebne. Jednak absolutnie nie można się zgodzić, że dotyczy to ludzi  z poziomem cholesterolu mniejszym niż 250 mg/dl.  Jest to bowiem średnia na świecie zawartość cholesterolu dla zdrowego organizmu człowieka. Często u ludzi zdrowych poziom ten dochodzi nawet do 350 mg/dl, bo stężenie cholesterolu zmienia się w ciągu dnia.

Lekarze z ponad dwudziestoletnią praktyką pamiętają jeszcze czasy, kiedy  norma zawartości cholesterolu wynosiła 300, a pomimo to cierpiących na chorobę wieńcową było mniej. Zatem  dawniej człowiek „z cholesterolem 290” był zdrowy, a dzisiaj  z tym samym wynikiem jest już chory?  Sztuczne zaniżenie normy do 200 czyni  80 proc. z nas teoretycznie chorymi, a praktycznie stałymi klientami koncernów farmaceutycznych. Czyż  nie jest to główną przyczyną, dla której pozory szkodliwości cholesterolu są nagłaśniane, a pozytywne jego działanie przemilczane?
Jak pisze autor bestsellerowej książki, zamówienie jednej statystyki u tzw. naukowców  kosztuje średnio około 50-100 mln dolarów. Przy takiej kwocie można się tylko domyślać, że ten, co dużo płaci, ma także duże wymagania co do wyniku.
Przypomnijmy, że niektóre koncerny farmaceutyczne obracają pieniędzmi większymi niż budżet Polski. Trzeba też pamiętać, że obok farmaceutów cholesterolowego straszaka wspierał ręka w rękę przemysł tłuszczowy, zainteresowany tym, byśmy kupowali tandetne oleje i przemysłowo przetworzone tłuszcze roślinne.
Pożytek z cholesterolu

Cholesterol jest w organizmie niezwykle ważną i potrzebną substancją. Bierze  udział w budowie istotnych hormonów (stresu i płciowych) oraz witamin  (np. D3), kwasów żółciowych, reguluje niemal wszystkie procesy przemiany materii, a co najważniejsze, jest podstawowym składnikiem błony komórkowej każdej z 90 bilionów  ludzkich komórek.

Powszechne dzielenie cholesterolu na „dobry” i „zły” jest niedorzeczne. HDL i LDL to – jak sama nazwa wskazuje (HDL – High Density Lipoproteines i LDL – Low Density Lipoproteines) – nie cholesterol. HDL i LDL spełniają funkcje „ciężarówek” transportujących cholesterol. HDL „wyciąga” cholesterol z pożywienia i transportuje do wątroby w celu dalszej przeróbki, a LDL „wozi” go z wątroby do wszystkich komórek.
Aż 80 proc. cholesterolu jest wytwarzane przez wątrobę, a zaledwie 20 proc. pobierane z pożywienia, które na ogół zawiera go zbyt mało. Dla przykładu w odradzanym przez dietetyków smalcu jest zaledwie 100 mg  cholesterolu w 100 g produktu. Dzienne zapotrzebowanie człowieka na cholesterol, wynoszące ok. 300 mg, zaspokoiłoby zjedzenie dopiero 300 g smalcu (półtorej kostki) i to teoretycznie, bo wchłanianie cholesterolu nie jest stuprocentowe, a poza tym organizm nie przyswaja go więcej niż 350 mg na dobę, choćbyśmy nawet zjedli kilogram czystego cholesterolu.  Abyśmy nie musieli zjadać np. kostki smalcu dziennie, organizm sam produkuje cholesterol i – co istotne – kontroluje jego stężenie. Stwierdzono, że dieta może obniżyć poziom cholesterolu najwyżej o 5 proc. i to krótkoterminowo. Podobnie jest z „lekami”. Zażywanie statyn niewiele pomaga, a lista przeciwwskazań na ulotce dołączonej do specyfiku jest ogromna. Przecież głośno było o przypadkach zgonów po zażywaniu „leku” lipobay. 

Było głośno na świecie, ale najważniejsze jest, czy Państwo o tym słyszeli.

Książkę „Mity o cholesterolu” można nabyć pod adresem:  www.interspar.pl

Arkadiusz Woźniak

0

Wiadomości Zdrowie za Zdrowie

586 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758