Poniżej opiszę kilka powodów, dlaczego należy Żydów i „Żydów” zostawić w spokoju – pisze Marek Jan Codakiewicz na nczas.com.
Żydzi nie są problemem, problemem jest postkomunizm – jak niedawno powiedział na sesji poświęconej Obozowi Narodowo-Radykalnemu dr. Wojciech Jerzy Muszyński, przyjaciel mój. Cisza, może szok, może dumanie. A towarzystwo było nastawione ostro narodowo. Poniżej opiszę kilka powodów, dlaczego należy Żydów i „Żydów” zostawić w spokoju.
Z pewnym zmęczeniem obserwuję debatę „o Żydach” w prawicowej prasie. Wrócą czy nie wrócą? Co z nimi zrobić? A jeśli wrócą, to czy to dobrze, czy źle? To wszystko brzmi tak, jakby ktoś wśród Polaków miał na coś wpływ czy jakby „Żydzi” czytali prasę polską konserwatywną, wolnościową i narodową i jeszcze brali sobie do serca to, co tam stoi. OK, można powiedzieć, że niektórzy czytają, mała część się zgadza, inni się śmieją, a jeszcze inni się boją. To samo z Polakami. No i co z tego? No właśnie.
Samoparaliż
Powód pierwszy odczepienia się od „Żydów” to potrzeba przezwyciężenia samoparaliżu. Dla osoby intelektualnie leniwej „Żydzi” są wytrychem do tajemnic tego świata i pewnie przyszłego. Gdy się „wie”, że „Żydzi” rządzą, to wystarczy tylko kiwać łbem i nic nie robić. Bo już się wszystko „wie”. Z pogardą można patrzeć na ciężko pracujących nad sprawami polskimi, bowiem jeśli się „wie”, że „Żydzi” rządzą, to się zakłada zwykle, że zawsze tak będzie i można się temu jedynie z biernością przyglądać, jednocześnie pielęgnując antyżydowskość, która ma służyć jako widomy znak rzekomej „działalności” dla sprawy polskiej. W tym kontekście antyżydowskość to alibi leniucha.
To nie armia pruska
Powód drugi do zostawienia tej sprawy w spokoju: „Żydzi” nie są pruską armią. Społeczność ta jest bardzo pluralistyczna. W Izraelu funkcjonuje podobne powiedzenie jak w Polsce: trzech Żydów to pięć partii politycznych. Co mają ze sobą Żydzi wspólnego? Nawet jeśli potrafią to zjawisko nagłaśniać, zwykle nie lubią antysemityzmu (oprócz tzw. samonienawidzących się Żydów – self-hating Jews). Tak też i Polacy nie lubią antypolonizmu i rozmaite środowiska polskie (ale nie post-PRLowskie czy postpolskie) jednoczą się przed takim zagrożeniem. Jeśli więc społeczność polska jest pluralistyczna i taka sama jest żydowska, to można w każdej z nich znaleźć grupy, które na świat patrzą podobnie i mają podobne interesy, a w związku z tym mogłyby się dogadać. Historia pokazuje możliwość – w ramach KPP i rozmaitych pokrewnych rewolucyjnych i różowych orientacji – alians żydowskich postępowców z chamokomuną i postępową inteligencją polską. W związku z tym należy się spodziewać, że możliwe jest dogadanie się między żydowskimi narodowcami, konserwatystami i wolnościowcami z jednej strony a ich polskimi odpowiednikami z drugiej (już coś takiego było, nawet w najskrajniejszym wypadku – przed wojną miała miejsce współpraca bepistowskiego RNR z Bejtarem). Stałe marudzenie o „Żydach” nie pozwala polskim patriotom przeprowadzić odpowiedniej analizy społeczności żydowskiej, aby zidentyfikować potencjalnych sprzymierzeńców, a ponadto odstrasza tych drugich od stale perorujących o „Żydach” tuzów nadwiślańskiej prawicy.
Więcej:
http://nczas.com/publicystyka/chodakiewicz-dziewiec-powodow-dla-ktorych-zydow-nalezy-zostawic-w-spokoju/
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."