Bez kategorii
Like

Chocholi taniec nad unijnym tortem (1)

15/05/2012
545 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Skąd to się wzięło???

0


II wojna światowa przyniosła tzw. porządek pojałtański, czyli określenie stref wpływów politycznych wielkich mocarstw ówczesnego świata. W szczegółach nie wszystko, co prawda, zostało dopowiedziane, ale też i po I wojnie niektóre granice ustanawiano z szabelką w dłoni, choćby nasze – polskie. Sowieci np. zastanawiali się, czy ze Szczecina i jego okolic nie stworzyć enklawy ZSRR, podobnej do obecnego Obwodu Kaliningradzkiego. Dawałoby to im jeszcze ściślejszą kontrolę nad Bałtykiem i Odrą. Polakom wszak Stalin nie dowierzał do końca swego życia.

Podstawą polityki, machiną, która uruchamia procesy pokojowe lub kolejne wojny, pozostaje jednak ekonomia.

 

Już po I wojnie, kiedy szalała w Europie inflacja, idee zjednoczeniowe pojawiły się w zwycięskiej Francji. W 1929 Aristide Briand, szef rządu francuskiego, na forum Ligi Narodów (ówczesna ONZ) wygłosił mowę, podczas której rzucił ideę federacji narodów europejskich. Miało się to opierać na solidarności oraz współpracy politycznej i społecznej krajów kontynentu, co spotkało się z poparciem wielu wybitnych ekonomistów, m.in. J. M. Keynesa. Nie bez wpływu Brianda w roku 1931 inny polityk Francji, Edouard Herriot, wydał książkę pt. Stany Zjednoczone Europy.

Sztuczny kryzys ekonomiczny roku 1929 miast zachęcić państwa do ściślejszej współpracy, spowodował reakcję typu „ratuj się, kto może”. Myśli zjednoczeniowe odłożono na później. Tym niemniej z dala od wojennego zgiełku, w Algierze, Jean Monnet, członek francuskiego Narodowego Komitetu Wyzwolenia rządu Wolnych Francuzów na uchodźstwie, uważany przez historyków za architekta europejskiej jedności, oświadczył w 1943 r.: (…)Pokój w Europie nie zostanie osiągnięty, jeżeli państwa odbuduje się na bazie suwerenności narodowej. Kraje Europy są zbyt małe, aby mogły gwarantować swoim obywatelom dobrobyt i rozwój społeczny. Państwa europejskie muszą stworzyć między sobą federację(…).

Jednocześnie do pomysłu wrócili w roku 1940 Niemcy, spodziewając się po serii blitzkriegów podporządkowania kontynentu własnym interesom. Po ostatecznym zwycięstwie Hitlera planowano powołanie struktury, podobnej w jakimś stopniu do dzisiejszej UE, a miała być ona przeciwwagą dla interesów ZSRR i UK. Politycznym „opiekunem” tej koncepcji był minister spraw zagranicznych III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop, który przestawił jej zarysy w roku 1943.

Według niemieckiego polityka w skład owej „zjednoczonej” Europy wejść miały: Niemcy (w nowych granicach), Italia, Francja, Hiszpania, Dania, Norwegia, Finlandia, Słowacja, Węgry, Bułgaria, Rumunia, Chorwacja, Serbia i Grecja. Gospodarkę oprzeć chciano na wspólnej walucie, podporządkowanej bankowi centralnemu w Berlinie. Skoordynować też planował von Ribbentrop politykę pracy i działania gospodarcze, z drugiej jednak strony stawiając na regionalizm – co, prócz dobrego osadzenia w niemieckiej mentalności, miało zapobiec odradzaniu się nacjonalizmów – oczywiście tylko poza samą Tysiącletnią Rzeszą.

Porządek pojałtański, o którym wspomniałem na wstępie – nie był żadną jednością. Związek Radziecki dążył do pozbawienia Niemiec możliwości odrodzenia się militaryzmu. Zadośćuczynić żądaniom Stalina miał plan Henry Morgenthaua, sekretarza stanu USA. Zakładał on, pomijając rozbicie Niemiec, uczynienie zeń kraju rolniczego, przymusową i całkowitą demilitaryzację, jak też likwidację przemysłu ciężkiego poprzez demontaż fabryk. Plan poparli Francuzi, a po pewnych wahaniach również Brytyjczycy.

Roosevelt, po fali krytyki odniósł się do pomysłów swego sekretarza stanu sceptycznie już w dwa miesiące po jego przedstawieniu w Ottawie (IX.1944). Ostatecznie jednak dopiero następca Roosevelta, prezydent Truman odżegnał się od planu Morgenthaua we wrześniu 1946. Stało się tak z chwilą wygłoszenia przez następcę Morgenthaua – nowego sekretarza stanu USA Jamesa Byrnesa – przemówienia, dotyczącego zmiany kursu wobec okupowanych Niemiec: Restatement of Policy on Germany.

Powodów ku temu było kilka. Po pierwsze – wszystkie, uczestniczące w wojnie państwa przeżywały falę demobilizacyjną. Miejsc pracy dla byłych żołnierzy brakowało. Po drugie – srogie zimy II połowy lat 40. w Europie pogorszyły kondycję społeczeństw. Fala strajków przetoczyła się przez Francję i Italię. Niezadowolenie społeczne wykorzystywali wszędzie komuniści, wspierani finansowo przez Kreml. Ich wpływy rosły i w Niemczech.

Koniunktura wojenna mogła w każdej chwili ulec drastycznemu załamaniu, tymczasem przez wiele lat przemysł pracował na potrzeby wojny. Trzeba go było częściowo przestawić na produkcję cywilną, by po pierwsze nie dopuścić do bezrobocia i gwałtownych rozruchów, po drugie nie zmarnować bazy, jaką były nie tylko budynki fabryk i nowe technologie, ale też odpowiednio już wyszkoleni ludzie. Amerykanie dobrze ocenili powagę sytuacji, bo sowiecki walec już w 1920 r. próbował przetoczyć się przez Europę. Tym razem był znacznie lepiej uzbrojony (częściowo przecież przez Zachód) i zaprawiony w bojach z wojskami Osi. A kryzysowe doświadczenia hiperinflacyjne lat 20. na kontynencie też jeszcze wszyscy mieli w pamięci.

Administracja okupowanych Niemiec była koordynowana przez Radę Sojuszniczą Kontroli Niemiec, gdzie nawet zachodni alianci nie do końca umieli się porozumieć między sobą. Pierwszy niemiecki plan przemysłowy został podpisany na początku 1946 roku i stwierdzał, że niemiecki przemysł ciężki miał zostać ograniczony do 50% poziomu z 1938 poprzez demontaż 1500 wyznaczonych do tego fabryk przemysłu zbrojeniowego i ciężkiego. W swojej strefie okupacyjnej i na „odzyskanych” ziemiach polskich Sowieci łupili, co się dało, łącznie z mostami i trakcją kolei elektrycznej a nawet wyposażeniem teatrów. Maszynownia zniszczonej opery ze Szczecina trafiła np. do Leningradu. Tam też się przydała.

Wrogość pomiędzy ZSRR a USA rosła, co przekładało się na pomysły polityków. Pojawiły się głosy takie, jak premiera UK, Winstona Churchilla, który w przemówieniu, wygłoszonym 19. września 1946 roku w szwajcarskim Zurychu, zawarł dwie istotne tezy. Pierwsza, to wymuszona sytuacją potrzeba współpracy Francji i Niemiec. Drugą stanowił postulat utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy.

Nowy plan, nazwany planem Marshalla, od nazwiska następcy Byrnesa na stanowisku sekretarza stanu USA od stycznia 1947 r., zakładał wzmocnienie pozycji Niemiec, poprzez pomoc gospodarczą i finansową USA a także złagodzenie restrykcji planu Morgenthaua. Postanowiono nie pozwolić na zagładę niemieckiego przemysłu i poprzeć tam zwłaszcza wydobycie węgla kamiennego. Wojskowa dyrektywa JCS 1779, podpisana przez prezydenta Trumana stwierdzała, iż silniejsze niż zakładano Niemcy są potrzebne Europie (myślano o Europie Zachodniej, chodziło przecież o konflikt interesów z ZSRR). Tymczasem przegranym groził po prostu głód.

Na nowym planie zyskali nade wszystko Amerykanie – mogli przestawić rozpędzoną wojną gospodarkę na cywilną pomoc zniszczonym państwom Europy i wzmocnić swoje wpływy polityczne na kontynencie, mimo negatywnego stanowiska Kremla wobec takiej zmiany kursu przez Biały Dom. Zresztą i bez planu Marshalla Washington wydał na pomoc Europejczykom w latach 1945-47 około 9 miliardów dolarów.

Jednocześnie „odgrzano” niedawne przecież francuskie pomysły zjednoczeniowe. W latach 1948 – 1950 inicjatywę na rzecz integracji zachodnioeuropejskiej przejęła właśnie Francja, delikatnie „prowadzona” przez Biały Dom. W takiej atmosferze, francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman, w dniu 9. maja 1950 roku wystąpił z oświadczeniem, w którym proponował połączenie przemysłów węgla i stali Francji i Niemiec (a także innych państw) oraz podporządkowanie ich organowi ponadnarodowemu.

Gdyby Francuzi otrzymali (jak planował Morgenthau) kontrolę nad Zagłębiem Saary i Zagłębiem Ruhry, co wzmocniłoby ich własne wydobycie węgla, najprawdopodobniej do wystąpienia Schumana by nie doszło. Ale historię tworzą fakty, a niezrealizowane idee stanowią tylko ich tło.

Skoro nie dało się przejąć niemieckich centrów wydobywczych na własność, Paryż zdecydował o współuczestniczeniu w niemieckiej gospodarce. Reszta państw powstającej wspólnoty wniosła niewielki wkład i stanowiła raczej kwiatek do francusko-niemieckiego kożucha. Nawet przemysł północy Italii nie mógł rywalizować z produkcją pomysłodawców.

Europejska Wspólnota Węgla i Stali (Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, RFN, Italia) powstała ostatecznie w Paryżu 18. maja 1951 r,. a w życie weszła 23. lipca 1952 r. 50-letni traktat o powołaniu EWWiS wygasł z dniem 23. lipca 2002.

Pierwszy krok ku UE, pod czujnym okiem Stanów Zjednoczonych, został poczyniony. (cdn.)

 

Edward L. Soroka

Dla www. bezjarzmowie.info.ke

0

Beata Traciak

Mieszkam w Krakowie. Jestem redaktorem Interia 360 i staram się pomagać chorym. Piszę tu "gościnnie" ze względu na sentyment, ale też mam tu jednego z Przyjaciół, którym jest nikt inny, jak Tomek Parol. DO jest moją pasją, ale też motywacją, ktrej nie będę ujawniać. Należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z racji j/w. Pasję łączę z dziennikarstwem.

72 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758