Chłop żywemu nie przepuści Choć „ każde dziecko wie, że sprząta się po psie” to: 1) W sytuacji poważnych zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych uruchamiają się w społeczeństwie fobie. Ich psychologiczny mechanizm jest dość oczywisty. Nie mam wpływu na wojnę w Libii, na drożyznę w sklepach, na rosnące czynsze, na zapaść służby zdrowia, na trzęsienia ziemi, na rządy Tuska. Mogę za to zaatakować staruszkę z psem, zwymyślać ją, wezwać straż i doprowadzić do ukarania jej mandatem za pozostawioną na trawniku psią kupę. Osoba, która angażuje się w wojnę z psami zapewne święcie wierzy, że ich odchody zagrażają życiu i zdrowiu całej populacji. Gdyby zastanowiła się jak przechowywana jest żywność w sklepach, jakimi truciznami uzyskuje się różową barwę wędlin, co […]
Chłop żywemu nie przepuści
Choć „ każde dziecko wie, że sprząta się po psie” to:
1) W sytuacji poważnych zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych uruchamiają się w społeczeństwie fobie. Ich psychologiczny mechanizm jest dość oczywisty. Nie mam wpływu na wojnę w Libii, na drożyznę w sklepach, na rosnące czynsze, na zapaść służby zdrowia, na trzęsienia ziemi, na rządy Tuska. Mogę za to zaatakować staruszkę z psem, zwymyślać ją, wezwać straż i doprowadzić do ukarania jej mandatem za pozostawioną na trawniku psią kupę. Osoba, która angażuje się w wojnę z psami zapewne święcie wierzy, że ich odchody zagrażają życiu i zdrowiu całej populacji.
Gdyby zastanowiła się jak przechowywana jest żywność w sklepach, jakimi truciznami uzyskuje się różową barwę wędlin, co dodaje się do garnka w barze, żeby zupa się szybciej gotowała i co robi kelner z naszym daniem, gdy niefortunnie zwrócimy mu uwagę na niezbyt czysty obrus, zrozumiałaby, że pies odgrywa rolę „kozła ofiarnego”. Skupia na sobie złość na wszelkie dolegliwości życia codziennego, wobec których jesteśmy bezradni.
2) Pewien burmistrz Nowego Jorku był zwolennikiem tezy, że surowe karanie za najdrobniejsze nawet przewinienia owocuje szacunkiem dla prawa i powoduje zmniejszenie się liczby poważnych przestępstw. Być może tak to działało w Nowym Jorku. W Warszawie policja i straż z lubością zajmuje się zbieraniem mandatów za krzywo zaparkowane samochody i poluje na babcie sprzedające na ulicy czosnek. Chętnie zareaguje na obywatelski donos, że Kowalski pije w bramie piwo z ukrytej w papierowej torbie puszki i przyśle na miejsce zbrodni trzy patrole. O wiele mniej chętnie zareaguje na alarm, że w tej samej bramie odbywa się krwawa rozprawa młodocianych gangów.
3) Rozsądni policjanci bronią się przed obywatelską aktywnością zarówno wrogów jak i miłośników zwierząt. Kiedy pewnego dnia kopniakiem spędziłam mego psa z rabatki tulipanów, którą wybrał sobie dla defekacji, jakaś paniusia wezwała policję. Na szczęście rozsądni chłopcy z patrolu zlekceważyli sprawę. Pies waży 50 kilo i wygląda raczej na zadowolonego z życia.
Sąsiedzi znajomego profesora wezwali straż donosząc, że jego psy na podmiejskiej działce szczekają. Strażnicy oświadczyli z namaszczeniem, że gdy psy zaczną miauczeć profesor zostanie surowo ukarany i śmiejąc się odjechali.
Są jednak sytuacje gdy głupota i gorliwość obrońców zwierząt jest tragiczna w skutkach. Gdy koń dostanie w terenie kolki i usiłuje się położyć, trzeba za wszelką cenę go podnieść- batem, albo nawet kopniakami w bardzo czułe nozdrza. Bez środków rozkurczowych zdechnie w straszliwych męczarniach od skrętu kiszek. Oczywiście w miejscu publicznym akcja ratunkowa nie wygląda zbyt sympatycznie i zawsze znajdzie się jakaś blondynka, która przy pomocy zdezorientowanych gapiów i policji usiłuje ją uniemożliwić.
4) Każdy prawnik wie, że próba regulowania każdego drobiazgu odrębnymi przepisami, a co gorsza penalizacja mało szkodliwych zachowań psuje prawo. Powiem więcej- budzi uśpionego w nas ormowca. Stwarza iluzję, że wzywając policję, gdy nieszkodliwy pijaczek obala na skwerku flaszkę, przyczyniamy się do porządku w mieście.
5) Wynika to pośrednio z frustracji spowodowanej praktycznym ubezwłasnowolnieniem obywatela przez wszechwładną biurokrację. Kiedy na własnym podwórku posadziłam drzewka na trawniku, zostały one wycięte jako „pirackie nasadzenia”. Otrzymałam tej treści pismo z gminy. Kiedy umocowałam na własnym oknie mały karmnik dla ptaków- okazało się, że potrzebna jest na to zgoda naczelnego architekta stolicy. Poprzez zainstalowanie uchylnych okienek w piwnicach administracja zlikwidowała mieszkające tam koty. Teraz po podwórku spacerują szczury wielkości kotów. Sąsiedzi, którzy wyolbrzymiali zagrożenie epidemiologiczne związane z kotami, histeryzują teraz wyobrażając sobie tłuste szczury z bakteriami dżumy i cholery na wąsach, łażące po ich przetworach. Z prawdziwą schadenfreude utwierdzam ich w tym przeświadczeniu.
6) Mam własną teorię na temat stosunku do zwierząt. ( Patrz tytuł)Ludzie, którzy niedawno przenieśli się do wielkiego miast chcą na ogół odciąć swoje korzenie. Oni naprawdę nie lubią zwierząt i roślin. Woleliby mieć wszędzie parkingi dla ukochanych samochodów. Jest to zupełnie zrozumiałe. Producent żywności nie może mieć do zwierząt stosunku sentymentalnego. Inaczej nigdy nie oddałby ślicznego cielaczka na rzeź, a jego gospodarstwo zamieniłoby się w schronisko. Sentymentalizm miłośników zwierząt, tacy nowi przesiedleńcy odbierają ( może i słusznie) jako aberację umysłową.
7) Dla ludzi z mentalnością ormowca dobra rada. Jeżeli zależy ci na efekcie, a nie na wyżyciu się, działaj miękko. Najlepiej przez przykład. W czasach studenckich pracowałam jako wolontariusz w TPN. Dźwigaliśmy ciężkie wory sprzątając szlaki turystyczne. Rzucony przez kogoś papierek podnosiliśmy bez słowa, choć mogliśmy zawołać towarzyszących nam strażników parku z prawem do wypisywania mandatów. Strażnicy też uważali, że osoba ukarana mandatem za głupi papierek w retorsji zrobi coś gorszego- wrzuci do lasu butelkę ( groźba pożaru) albo podepcze krokusy. Wykazywali lepszą znajomość natury ludzkiej niż ich przełożeni.