a są przesłanki, aby domniemywać, że będą trzymać się jeszcze mocniej. Właśnie nadeszły informacje, że Chiny przymierzają się do uruchomienia i to na dużą skalę wielkich samolotów pasażerskich,
…, których produkcja ruszy – można sądzić, znając konsekwencję naszych braci z Państwa Środka, że raczej dość szybko – w państwowej chińskiej spółce Comac. Nie dziwi więc wcale obserwatorów globalnej sceny gospodarczej, że dżentelmeni z Boeinga i Airbusa zaczynają mieć czkawkę na dobre. Chodzi bowiem o rynek wartości prawie pięciu bilionów dolarów rozłożonych na najbliższe dwadzieścia lat. A żeby było jeszcze weselej, Amerykanom z Boeinga i Europejczykom z Airbusa, do tego samego co Chińczycy przymierzają się także Kanadyjczycy od Bombardiera i Rosjanie z United Aircraft Corporation. Zostawmy jednak na boku Amerykanów, Europejczyków, Kanadyjczyków i Rosjan i przyjrzyjmy się „skokowi tygrysa” chińskiego. Jak to się stało, że w relatywnie krótkim okresie czasu, Państwo Środka potrafiło tak radykalnie zmienić się, unowocześnić i „przeskoczyć” kilka uznanych potęg gospodarczych, do tego pięknie kamuflując przed światem dokonywaną transformację technologiczną i przemianę cywilizacyjną, nie naruszając przy tym chińskiego dziedzictwa kulturowego…
…otóż Chiny – w rozumieniu ich elit rządzących – doskonale wiedziały, że każde ludzkie działanie, jeśli ma być skuteczne, zawsze wyprzedzać musi myśl, wiedza, rozum. Zalewając świat tanimi „szmatkami”, doniczkami, kubeczkami, wisiorkami na kluczyki samochodowe, zabawkami i innymi drobiazgami, jednocześnie na najlepszych uniwersytetach i politechnikach Europy, Ameryki i Azji kształcili corocznie dziesiątki tysięcy swoich najbardziej inteligentnych, najbardziej uzdolnionych, wyselekcjonowanych studentów. Wystarczyły trzy dekady, aby Chiny stały się potęgą naukową, technologiczną i ruszyły do przodu jak burza, przyprawiając cały świat w osłupienie, świat który do tej pory sądził iż Chiny to biedny, zacofany kraj, a Chińczycy to są tacy ludzie niskiego wzrostu, o skośnych oczach i stojący po kolana w wodzie na polu ryżowym…
…aż tu nagle okazało się, że w Chinach pociągi jeżdżą z prędkością 400 kilometrów na godzinę, nowoczesne autostrady przecinają kraj, w wielkich miastach działają koleje podziemne, czyli metra większe jak londyńskie, „drapacze chmur” pną się w górę, jest Internet, sterylna czystość dworców kolejowych i ulic, a niedawno zbudowany w Chinach, oczywiście przez chińskich informatyków superkomputer, nie ma równego sobie w świecie. I do tego w chińskiej „kieszeni” siedzą Stany Zjednoczone. Paradoks historii: antykomuniści u komunistów w kieszeni. Świat stanął na głowie!…
…a wszystko to, co powyżej, napisano w jednym tylko celu: aby przypomnieć Europejczykom, także moim rodakom, że w roku 2006, czyli przed sześcioma laty, w Strategii Lizbońskiej dla Unii Europejskiej zapisano, że Unia Europejska zostanie do roku 2010 przekształcona w najbardziej konkurencyjną gospodarkę świata, że będzie to gospodarka oparta na wiedzy. Po sześciu latach jest w istocie oparta na wiedzy, ale wiedzy o tym, że poszczególne państwa członkowskie – przez grzeczność nie będę wymieniać, które – Unii Europejskiej „dołują” aż miło, zadłużone są „po uszy”, stoją na skraju bankructwa, nie są w stanie niczym zadziwić świata, a jeśli w czymkolwiek są konkurencyjne, to chyba tylko w całkowitym rozkładzie systemów socjalnych, upadku nauki i cofaniu się w rozwoju. Czy wiecie Państwo, że w Polsce, w Warszawie – to tak, jako przerywnik intelektualny – na wizytę do lekarza okulisty w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia zapisuje się pacjentów na rok 2014? A tymczasem cała Unia Europejska z jej „konkurencyjną gospodarką” chwieje się jak, nie przymierzając, osoba mająca chroniczne kłopoty z błędnikiem…
…niestety, lekarstwa już na to teraz nie znajdzie się. Mleko zostało rozlane; głupota polityków połączona z ich arogancją i pewnością swoich racji, zrobiła swoje. Na razie, siłą rozpędu, jeszcze jakoś to wszystko trzyma się kupy, jeszcze to jakoś funkcjonuje, jeszcze unijni politycy nie tracą animuszu, chociaż niektórzy już poszukują dla siebie nowych ścieżek, na przykład pan prezydent Francji Francois Hollande zaczyna budować koalicję z Rzymem i Madrytem, dając do zrozumienia Berlinowi, że nie ma zamiaru ani wchodzić w „buty” swego poprzednika, pana Nicolasa Sarkozy’ego, ani rzucać się na szyję pani kanclerz Angeli Merkel, kiedy tylko Ona „wyskoczy” z nowym pomysłem ( dokładnie to przewidzieliśmy, kiedy pan Hollande startował do majowych wyborów prezydenckich we Francji )…
…ale nie rozpędzajmy się. Wystarczy, że rozpędza się świat. Każdy dzień, każdy tydzień, przynoszą nowe sensacje. W Chinach spada sprzedaż samochodów marki Mercedes. Będzie wesoło, kiedy Niemcy zaczną kupować chińskie limuzyny, Lufthansa zacznie latać chińskimi samolotami, a Boeing i Airbus zaczną produkować teflonowane patelnie. Jeżeli chodzi o nas, szanse mamy jeszcze bardziej mizerne: przemysł sprzedany, banki cudze, śmiecie wywozi firma niemiecka, mediami rządzą zagraniczne koncerny, ZUS i KRUS „robią bokami”, budżet państwa trzeszczy jak rozpadające się przedpotopowe łoże Piasta Kołodzieja, resztki polskich przedsiębiorstw powoli bankrutują – w jednym z miast wojewódzkich, tylko w I półroczu 2012 do sądu wpłynęły 192 wnioski firm o ogłoszenie ich upadłości – tylko rząd warszawski jest, na pokaz rzecz jasna, pełen optymizmu, chociaż w zaciszu gabinetów też „trzęsie portkami”…
…to, jak to było? Dynamika przemian kontroli się wymyka? Niestety, tak! A Chińczycy nadal trzymają się mocno!…
(13 sierpnia 2012, 8.45 AM )