Można powiedzieć, że historia właśnie zatoczyła koło.
Solidarność wyszła na ulice w obronie wolności słowa i praw pracowniczych, a jej historyczny (niektórzy mawiają histeryczny) przywódca podejmuje na salonach śmietankę towarzyską, w międzyczasie udzielając wywiadów, że "warto by spałować tą protestującą hołotę".
Tuzy znakomite, nazwiska znane, nie zawsze szanowane, niektórzy świeżo po amberowskiej kompromitacji.
Ze znanych Gdańszczan zabrakło tylko Plichty, ale w jego zastępstwie POciągowy floty powietrznej OLT Express pan Adamowicz.
Nie zabrakło też "prawdomównych" z TVN, czy pana Marriott Kaczmarka.
O "takom Polskem walczyłem" może znów śmiało powtórzyć swym gościom, a owacjom zapewne nie będzie końca.
Ciekawe ilu z oszukanych przez pana W., który właśnie tak świetnie i w znakomitym towarzystwie się bawił, musiało wczoraj po raz kolejny po ponad dwudziestu latach brać udział w proteście w obronie praw, których przez te lata nie wypełniono?
Z jego znakomitych gości nikogo tam nie było, oni są bardzo zadowoleni z obecnego kształtu Polski "wywalczonego" przez solenizanta. Razem z nim mają obecnie, niczym przysłowiowe pączki w maśle.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.