Bez kategorii
Like

Chicago Code – recenzja z wtrętem powitalnym

18/02/2011
435 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Witam wszystkich starych (ktoś mnie może pamiętać z S24) i nowych znajomych! Po pierwsze, dziękuję Koteuszowi za zaproszenie i kłaniam mu się nisko. Po wtóre, od kiedy zauważyłem, że blogi na NE mają swoje RSS-y (wydaje mi się, że w pierwszych dniach nie miały, ale może nie zauważyłem) , a moi ulubieńcy z S24 ( i spoza – pozdrowienia, Nicek!) tu funkcjonują, postanowiłem przenieść manatki. Po trzecie, nie obiecuję, że będę jakoś często i regularnie pisywać. Niestety, po średnio ośmiu godzinach zarabiania na życie stukaniem w klawiaturę i obcowaniem ze słowem pisanym (fakt, że głównie w inszym języku, ale jednak), człowiek często sił już nie ma na pisanie w czasie od pracy wolnym. No ale od czasu do czasu coś […]

0


Witam wszystkich starych (ktoś mnie może pamiętać z S24) i nowych znajomych!

Po pierwsze, dziękuję Koteuszowi za zaproszenie i kłaniam mu się nisko.

Po wtóre, od kiedy zauważyłem, że blogi na NE mają swoje RSS-y (wydaje mi się, że w pierwszych dniach nie miały, ale może nie zauważyłem) , a moi ulubieńcy z S24 ( i spoza – pozdrowienia, Nicek!) tu funkcjonują, postanowiłem przenieść manatki.

Po trzecie, nie obiecuję, że będę jakoś często i regularnie pisywać. Niestety, po średnio ośmiu godzinach zarabiania na życie stukaniem w klawiaturę i obcowaniem ze słowem pisanym (fakt, że głównie w inszym języku, ale jednak), człowiek często sił już nie ma na pisanie w czasie od pracy wolnym. No ale od czasu do czasu coś skrobnę. Na przykład teraz.

Do pierwszego wpisu zainspirował mnie Nicpoń. Raz, że skrobnie coś od czasu do czasu o amerykańskich serialiszczach, które i ja chętnie oglądam (czasem nawet te same). Dwa, że mechanizmy, które trafnie opisał we wpisie o pajęczynie, w dużej mierze stanowią treść serialu, który chciałem Wam polecić.

Polecić, dodajmy, na podstawie pilota, więc może się jeszcze okazać, że seria zejdzie na przysłowiowe psy. Jednak już sam pilot jest na tyle intrygujący, że jeśli ktoś ma sposobność zobaczyć u cioci w USA, to warto!

Nazywa się toto "Chicago Code" i traktuje o perypetiach policjantów w tytułowym wietrznym mieście.  Czyli serial kryminalny, jakich wiele, tak? Otóż nic z tych rzeczy.

Primo, głównym bohaterem jest Polak, Jarek Wysocki (w serialu mówią o nim Dżerek Łysaki). Polacy w Chicago to oczywiście nic niezwykłego, ale Polak jako główny bohater amerykańskiego serialu to już ewenement. I to jaki bohater! Twardy jak stal, prawy, szlachetny… idealny wizerunek burzy tylko cokolwiek skomplikowane życie uczuciowe… ale cóż, nie ma ludzi bez wad. Dodajmy dla porządku, że Jarka gra Australijczyk Jason Clarke… no cóż, nie można mieć wszystkiego. Za to gra wspaniale. 

Secundo, głównym czarnym (nomen-omen) charakterem jest… Murzyn. W dobie wszechogarniającej politpoprawności fakt ten wywołał u mnie nagły i całkowity opad szczęki. 

Tertio – i tu dochodzimy do meritum – kryminalne sprawki znane z innych seriali pozostają w cieniu metafabuły, traktującej o walce z korupcją. Mamy więc nową panią szefową policji (no tak, tu jakby wkradły się parytety, ale pani komisarz Teresa Colvin jest tyleż ładna, co zabójczo skuteczna, miło więc popatrzeć), która postanawia wypowiedzieć (wespół-wzespół z rzeczonym Jarkiem) bezwzględną wojnę korupcji. I tu kolejna niespodzianka. W większości filmów policyjnych korupcję uosabia jeden przekupny glina… no, czasem mamy coś na kształt gangu gliniarzy w obrębie jednego posterunku. W "Chicago Code" sprawy mają się zaś całkiem inaczej. Od początku widzimy, że mamy do czynienia z całą siecią korupcyjnych powiązań – całkiem jak w przytaczanym blogowpisie Artura. Sprzedajni gliniarze to jedynie płotki – nad nimi mamy ustawiających przetargi przedsiębiorców budowlanych (tu poczułem się całkiem, jak w domu), a nad całym tym burdelem góruje zepsuty do szpiku kości burmistrz.

Rzecz jasna wszyscy doskonale wiedzą, jak się sprawy mają, ale całe miasto gra w grę pozorów. Kto nie chce w nią grać, tego szybko się ucisza. Często na zawsze. Naszym bohaterom pozostaje robić dobrą minę do złej gry i konsekwentnie, drobnymi kroczkami, dążyć do ujawnienia prawdy o pajęczynie oplatającej całe miasto, aż do szczytów władzy. Coś mi mówi, że nawet cały sezon to mało, żeby uciąć wszystkie łby korupcyjnej hydry. Jeśli serial zdobędzie sobie przychylność amerykańskiej widowni (a pierwsze recenzje są bardzo pozytywne), to czeka nas wiele godzin zmagań dobra ze złem. 

Ja ze swej strony będę kibicował zmaganiom straceńczego teamu Teresa + Jarek.

0

mOrfeusz

2 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758