Mimo rozległej wiedzy antropologicznej nie sposób dociec kto pierwszy kogo zakapował.
To nie jest takie proste jak się może komuś wydawać: napisać donos trzeba umieć, to, że trzeba lubić, to już zupełnie inna rzecz. Nie będę się zbytnio rozwodził w jakimś tam słowie wstępu. Sztuka dla samej sztuki – ja piszę dla ludzi inteligentnych inaczej to nie miałoby większego sensu. O! uciekł mi właśnie przecinek. Mądry niech wstawi gdzie trzeba, a mądry inaczej nich sobie poczyta o interpunkcji i niech owa się mądremu inaczej nie pomyli z interlokutorem, albo induktorem lub konduktorem, z indykiem, piernikiem lub bezpiecznikiem.
Donos, proszę państwa, można napisać zwyczajnie, po chamsku, bez oglądania się na to, czy ktoś patrzy czy nie, albo, albo napisać inteligentnie, tak, aby wyglądał na publikację lub jakiś inny wpis dajmy na to.
Najważniejsze w donosie to informacja, która ma komuś dopierdolić tak, że osoba doniesiona spadnie z krzesła. A już największą sztuką donosu (to potrafią inteligentni donosiciele) jest tak donieść, że jeszcze się (samo) rozniesie szerokim echem po okolicy i doniesiony nie spadnie krzesła, a z niego sam zeskoczy zostawiając swoje problemy na drugim końcu sznura.
Donosiciel prostak pisze uczciwie to, co mu na wątrobie leży i co nie daje mu świętego spokoju, co sen spędza z powiek, a zazdrość uruchamia trzustkę, że jej posiadacza żółć zalewa.
Donosiciel intelektualista (i cwaniak zarazem) pisze przebiegle, że tylko inny mądry i równie przebiegły zrazu się zorientuje o co i o kogo chodzi. Inteligentny donosiciel, to nawet jakąś większą szkołę skończył, albo przynajmniej dyplom takiej posiada. Tutaj, w/s. dyplomu. Posiadanie zależy od wieku donoszącego. Jak stary, to dyplom kupił na Różyckiego lub wyrobiła mu ubecja. Jak młodszy, to „ukończył” studia na roku dla takich jak on cwaniaków w uczelni, gdzie słuchacze nie znają się wcale.
Taki prawie korespondencyjny tryb nauczania dla cichociemnych w III RP – uczelni założonej i prowadzonej przez esbecko-pezetpeerowską menelownię. Zdarza się też, że zdolny, ale mocno zapracowany, jest posiadaczem dyplomu uczelni, w której tatuś z mamusią lub wujek z wujenką wykładają.
Dlatego zapewne, poprzez naciski uprzywilejowanych grup, św. pamięci dr Janusz Kochanowski – rzecznik praw obywatelskich utajnił dane słuchaczy studiów trybu dziennego i zaocznego, pod pozorem ochrony danych osobowych.
Pośród inteligentnych donosicieli trafić się mogą prawdziwe okazy. Taki samorodek, albo wykształcony w sztuce donosu w rodzinnym domu, a czasem środowisku, do którego trafił na prośbę domu lub z polecenia, potrafi donos tak skonstruować, że twórcy zapisów prawa i konstruktorzy bomb i innych ładunków, przy konstruktorze donosu, to zaledwie małe pikusie.
To taka intelektualna śmietanka, wytworna arystokracja sama w sobie i dla wąskiej rzeszy odbiorców. Owe arcydzieło donosu po odpowiednim przełożeniu zostaje właściwie zmodyfikowane i dopiero wtedy uderza z siłą reklamy płynu do ust lub proszku do prania. Taki specyfik potrafi krążyć latami w oficjalnym lub półoficjalnym obiegu.
Jago zadaniem jest utwierdzanie spreparowanego dowodu lub wytworzenie anty-dowodu. Wynieść kogoś, jakąś ideę, człowieka, lub grupę, albo przeciwnie – doprowadzić do częściowej lub całkowitej alienacji.
Zwykły, prosty donos sam w sobie jest perfidny. Tutaj mała uwaga. Nie należy mylić informacji z donosem. Co innego działać w dobrej wierze i poinformować kogoś o konkretnym zagrożeniu, a co innego, mniej lub bardziej uprzejmie, donosić.
Donos wytworzony w ramach wąskiej specjalizacji w arystokratycznym klubie donosicieli, to perfidia wzięta do sześcianu. Taki donos, który w swym uprzejmym lub ostrzegawczym tonie, wyrabia tzw. opinię na temat, w wąskim gronie innych specjalistów od urabiania opinii funkcjonuje jako swoisty kod kulturowy.
Gdzie znajduje się centrum pisania i dostarczania donosów?
W głowach donoszących, proszę państwa, w tych samych głowach, w których może pomieścić się każde skurwysyństwo wyprodukowane w głowie donosiciela, tylko nie myśl, że sąsiad z naprzeciwka zrobił uczciwie wpierw magistra, a potem doktora, lub sąsiedzi za płotem posesji donoszącego, uczciwie dorobili się domu i dwóch samochodów, i jeszcze stać ich było, aby wysłać syna i córkę na studia. Powodów może być tysiące innych.