Do jeszcze jednej wypowiedzi na ten temat zmusiły mnie niepokojące wieści o wpływie tej sprawy na losy kościoła rzymsko katolickiego. Uważam że zarówno religia chrześcijańska jak też i związana z nią kultura chrześcijańska kształtująca stosunki międzyludzkie są uzależnione od istnienia i siły kościoła rzymsko katolickiego. Współcześnie inne wyznania chrześcijańskie wykazują zbyt słabą odporność na wpływ totalnej destrukcji moralnej lansowanej przez siły zmierzające do podporządkowania sobie ludzi jako bezwolnych konsumentów podatnych na wszelkie manipulacje. Forpocztą tego szatańskiego planu jest pokusa ucieczki od obowiązujących w chrześcijaństwie norm na rzecz ułatwionych form życia. Objawy ulegania tej pokusie są widoczne w postawie wielu ludzi posiadających wpływ na bieg wydarzeń. Dotyczy to również przedstawicieli hierarchii kościelnej, którzy pod wpływem ofensywy medialnej szukają kompromisu z głoszonymi […]
Do jeszcze jednej wypowiedzi na ten temat zmusiły mnie niepokojące wieści o wpływie tej sprawy na losy kościoła rzymsko katolickiego.
Uważam że zarówno religia chrześcijańska jak też i związana z nią kultura chrześcijańska kształtująca stosunki międzyludzkie są uzależnione od istnienia i siły kościoła rzymsko katolickiego.
Współcześnie inne wyznania chrześcijańskie wykazują zbyt słabą odporność na wpływ totalnej destrukcji moralnej lansowanej przez siły zmierzające do podporządkowania sobie ludzi jako bezwolnych konsumentów podatnych na wszelkie manipulacje.
Forpocztą tego szatańskiego planu jest pokusa ucieczki od obowiązujących w chrześcijaństwie norm na rzecz ułatwionych form życia.
Objawy ulegania tej pokusie są widoczne w postawie wielu ludzi posiadających wpływ na bieg wydarzeń.
Dotyczy to również przedstawicieli hierarchii kościelnej, którzy pod wpływem ofensywy medialnej szukają kompromisu z głoszonymi pod hasłem wolności, a nawet „praw ludzkich” żądaniami ustępstw moralnych.
Czasami odnosi się wrażenie że niektórzy z hierarchów zapomnieli o właściwej roli kościoła i traktują go jako jeszcze jedną partię polityczna obiecującą ludziom raj na ziemi.
Nie tak dawno jeden z polskich kardynałów wyraził się o kobiecie która odznaczyła się tym że bezwzględnie wyrzucała ludzi na bruk działając w interesie klasycznych krwiopijców, kamieniczników, lub wręcz oszustów, a nawet sama w jakiś sposób uczestniczyła w tym procederze że „buduje królestwo boże na ziemi”.
Można powiedzieć że w tym stwierdzeniu prześcignięto Chrystusa, który orzekł że „królestwo moje nie jest z tego świata”.
I to jest chyba najważniejsze wskazanie dla kościoła, nie usiłować tworzyć raju na ziemi, ale właściwie przygotować się na spotkanie z Chrystusem.
To zadanie stawia w zupełnie innym świetle stosunek do tego co dzieje się na świecie.
Trzeba zaprzestać praktyk przypodobania się możnym tego świata i nie stosować swojego rodzaju „chwostyzmu”.
Nie piszę tego dla pouczania, ale jako członek kościoła powszechnego wyrażam troskę o jego siłę oporu przeciwko złu.
.Jednym z istotnych utrudnień w życiu kościoła jest dziedzictwo władzy świeckiej i potęgi materialnej, które trzeba stanowczo odrzucić.
Drugim czynnikiem szkodzącym kościołowi to przeświadczenie zbyt wielu że tzw „kościół instytucjonalny” jest całym kościołem.
Takie stanowisko tworzy przekonanie o wszechwładnej pozycji stanu duchownego, coś na kształt Ludwika XIV „L’Etat c’est mois”.
Na tym tle zbulwersowało mnie stanowisko arcybiskupa Głódzia, który wobec skarg na swoje zachowanie zareagował jak polityk posiadający władzę, a nie jak skromny sługa kościoła, co mu niezależnie od spełnianej funkcji najbardziej przystoi.
Z „arcybiskupem” miałem też kiedyś kłopot gdyż w czasie przemówienia zwróciłem się do obecnego wówczas arcybiskupa Gocłowskiego per „ekscelencjo księże biskupie” co mi ktoś w czasie późniejszego spotkania nieoficjalnego wypomniał. Przeprosiłem za despekt tłumacząc się jedynie że biskupi są następcami apostołów, a arcyapostołów chyba nie było, nie mówiąc o tym ze różnica między nimi polega głównie na tym że apostołowie podróżowali per pedes apostolorum, a współcześni biskupi głównie per „mercedes episcoporum”. Nie wiem czy wszyscy, ale o jednym wyjątku muszę wspomnieć. Otóż w swoim czasie miałem szereg spotkań z ówczesnym biskupem /jeszcze nie arcy/ Tokarczukiem który do Warszawy przyjeżdżał pociągiem i mieszkał skromnie w pensjonacie prowadzonym przez siostry zakonne.
Kościół współczesny znalazł się w obliczu narzuconej mu wojny i chcąc, nie chcąc musi przybrać postawę „kościoła wojującego”, a ta postawa wymaga rezygnacji z wygodnego życia bezkonfliktowego i dygnitarskiej oprawy.
Potrzebna jest powszechna mobilizacja sił i przywództwo zdolne do stawienia czoła najgroźniejszym wyzwaniom.
Tego nam dziś najbardziej brakuje, nie wyobrażam sobie żeby Prymas Wyszyński w sytuacji wymagającej poświęcenia i skupienia sił pozostawił kogokolwiek osamotnionego w tej walce. Stanąłby osobiście w obronie owczarni przed atakiem wilków, szczególnie tych, ukrywających się w owczej skórze.
Na tym tle sprawa celibatu osób duchownych jawi się jako jeszcze jedna próba osłabienia pozycji kościoła w wytoczonej mu śmiertelnej walce.
Nie można dać się na tę pułapkę nabrać i nie tworzyć sytuacji rozłamowej.
Celibat nie jest celem samym w sobie, jest tylko narzędziem służącym dobrze lub nie, a to zależy od wielu okoliczności, które powinny być rozważane w gronie używających tego narzędzia i nikomu poza tym nic do rzeczy.
Zdolność do poświęcenia każdej sprawie, a nie tylko w służbie bożej, wymaga koncentracji czemu może być pomocna rezygnacja z życia rodzinnego, ale nie jest to conditio sine qua non, wielkie poświęcenie i stan świętości może być osiągnięty w małżeństwie i rodzinie, czego liczne przykłady mamy w samym kościele od początku jego istnienia.
Jeżeli pozwolimy w spokoju i rozwadze zastanowić się nad tą sprawą tym którzy są najbardziej uprawnieni do podejmowania decyzji to możemy być pewni, że natchnieni Duchem Świętym znajdą najlepsze rozwiązanie w określonej sytuacji kościoła.