Jeżeli przyjąć tezę Osiejuka, to Free Your Mind, pisząc na blogach o Katastrofie Smoleńskiej, teraz już wiadomo, bądź, co bądź, doktor nauk, zwariował
Wygląda na to, ze nasz świat nie może obyć się bez celebrytów. Nie lubię tego słowa, ale jakoś nie mogę znaleźć innego, adekwatnego. Okazuje się również, że i świat Blogosfery nie może się bez nich obejść.
Tylko, że nie są to, jak w przypadku Realu, puste lalki z ładną buzią, faceci z talentem w nogach, czy dyżurne pedały.
W Blogosferze, są to ludzie natchnieni, czasami pozytywnie, czasami wręcz odwrotnie, zakręceni. Jedno, co zazwyczaj ich łączy, w mniejszym lub większym stopniu to łatwość pisania, a czasami nawet talent. Natomiast nie można powiedzieć, że z zasady są to ludzie mądrzy. Bardzo często nie są. Pojawiają się w Blogosferze z zaskakującą tezą, bądź też ze specyficznym podejściem do rzeczywistości, mozolnie budują grupę fanatyków, często niemalże nadającym swoim mistrzom jakąś formę boskości i nieomylności, zakładają swoje indywidualne strony i tam poją się wzajemnie słowami w grupie wyznawców i czasami zbłądzonych wędrowców. Wszyscy, jak jeden mąż, popadają w grzech pychy. Akolici tylko ich w tym utwierdzają.
Zdradzę wam, że pewnie, jak wielu z nas, przywiodła mnie do Blogosfery celebrytka I klasy Kataryna. Byłem zachwycony jej punktem widzenia i pełen podziwu dla informacji, które ona potrafiła w tajemny sposób zdobywać. W końcu zdecydowałem, że pod tym nickiem kryje się świetny zespół informatorów, reserczerów plus pani profesjonalna redaktor o świetnym piórze. Wkrótce też, dzięki prawdopodobnym manipulacjom jednej z różnorakich służb, została odkryta i z imienia i nazwiska przedstawiona światu realnemu. Po tym jej aktywność i ostrość wybitnie spadła.
W chwili obecnej w Blogosferze trwa potężne zamieszanie spowodowane nagłym, zaskakującym zwrotem w twórczości tropiciela Smoleńskiej Katastrofy, Free Your Mind, w skrócie FYMa. Celebrytą z klasyczną grupą wyznawców został po 10 kwietnia. Zbudował i rozwinął, tzw. teorię maskirowki, która założyła, że samolot z prezydentem nie uległ katastrofie pod Smoleńskiem, tylko został uprowadzony (??) w głąb Rosji, a w przewidywanym miejscu lądowania zaaranżowano fikcyjną katastrofę. Przyznaję, że dla mnie to teoria dosyć nieprawdopodobna, wymagająca wielkich nakładów i perfekcyjnej koordynacji. A co potem z pasażerami lotu? Brutalnie zamordowani gdzieś w Rosji?
Nie mniej FYM bardzo konsekwentnie drążył temat i podbudowywał swoją teorię. Aż do dwóch ostatnich felietonów, gdzie całą sprawę sprowadził ad absurdum, wywołując konsternację swoich akolitów i zrozumiałe zamieszanie w miejscach, gdzie pisał.
Dosyć szybko wykształciły się wiodące opinie: jego blog został przejęty przez służby i ktoś podszywający się pod niego zaczął pisać bzdury, a on sam najprawdopodobniej zniknął lub też, po prostu FYM zwariował. Doprowadził się do psychozy natręctw i zatracił zdolność logicznego myślenia.
Blogosfera zaroiła się od spekulacji, nie omijając nowego Ekranu, chociaż FYM tutaj nie pisał, lecz posiadał tu także swoich gorących wyznawców. Śledząc dyskusję tutaj, na nE, bo na Salon już dawno nie chodzę, na temat rozwojowego skandalu (http://zygumntbialas.nowyekran.pl/post/66478,free-your-mind-musial-przestac-pisac), z pośród komentarzy normalnych klakierów jak i też zwyczajowych złośliwców wybija się trzeźwa i mądra uwaga Łazarza, naszego redaktora, który zapowiedział, że zajmie stanowisko, dopiero, jak osobiście z człowiekiem porozmawia.
Poprzez link trafiłem też na notatkę Krzysztofa Osiejuka (http://osiejuk.salon24.pl/). Otóż, to jest też dla mnie celebrycka ciekawostka. Krzysztof Osiejuk, jako Toyah, świetne pióro, pogmatwany umysł i wredny charakter, zrobił karierę zostając politycznym blogerem roku, bodajże w rankingu Onetu. Zabrał wtedy swoich wyznawców i założył osobisty blog. Jednakże powoli, grupa ta z upływem czasu coraz bardziej się wykruszała. Poza tym, Toyah, jako mądry człowiek, którym bez wątpienia jest, w końcu miał dosyć schlebiającej klaki i pogaduszek z kolesiami, ponownie zapragnął świeżego powietrza i szerokiego audytorium i powrócił na Salon 24, już pod własnym nazwiskiem – Krzysztof Osiejuk. Wniosek stąd jeden – każdy celebryta mający szczyt sławy zakłada własne królestwo, które niestety szybko podupada. Jednakże, już raz pobudzone ego wymaga pokarmu. To powoduje, że poszukuje się nowych pól ekspresji, często, gęsto wracając do swych matczynych forum. Potrzeba publiki jest wielka.
Przyznam się, że mierzi mnie celebrytyzm, a Blogosferze szczególnie. Nie cierpię fanatyzmu, a bufonady, arogancji i chamstwa „celebrytów” nie cierpię.
Zacząłem pisać, by dzielić się z innymi dosyć bogatym doświadczeniem, wyrażać niechęć do rzeczywistości i systemu w którym przyszło mi żyć, oraz by skromnie starać się propagować kulturę i humor, czego nigdy nie jest za dużo.
Jednakże Blogosfera ma też swój podskórny rytm. To hierarchizowanie, dążenie do klasyfikacji i ciągła pogoń za sensacją. Za każdą cenę, co niekiedy prowadzi do karykaturalnych sytuacji, albo tragicznych, jeżeli przyjąć tezę Osiejuka, że Free Your Mind, bądź, co bądź doktor nauk, pisząc na blogu o katastrofie, po prostu zwariował.
==================