Catalunya i confusió
05/12/2012
498 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Wybory w Katalonii nie przyniosły rozstrzygnięcia, a tylko pogłębiły zamęt i rozdrobniły scenę polityczną. Póki co, nie będzie jednak referendum w sprawie oderwania tego regionu od Hiszpanii.
„Mas esperaba mas” (Mas oczekiwał więcej) kpiły madryckie gazety nazajutrz po katalońskich wyborach 25 listopada. Artur Mas, premier regionalnego rządu Katalonii i lider separatystycznej partii Convergencia i Unió (CiU), który miał nadzieję wjechać na białym koniu do historii niepodległej Katalonii, chyba się przeliczył. Mimo iż sondaże wróżyły mu absolutną większość, jego wynik był najgorszy od 1980 roku. Widać, że sondaże wszędzie są tyle samo warte. Zdobył zaledwie 31% głosów i stracił jedną piątą dotychczasowych mandatów. Zamiast 62 posłów, ma ich teraz tylko 50 w 135-osobowym regionalnym parlamencie. Premierem zapewne nadal pozostanie, ale władzy i prestiżu sporo mu ubędzie.
Względna klęska Masa wcale nie oznacza jednak triumfu jego głównych rywali. Rządząca w Hiszpanii prawicowa Partido Popular (PP) premiera Mariano Rajoya, która też liczyła na spory sukces, ostatecznie skończyła w Katalonii dopiero z czwartym wynikiem, zyskując wprawdzie 1 mandat (ma ich teraz 19), ale tracąc w kampanii, i to chyba bezpowrotnie, sojusznika w osobie właśnie Masa i jego partii, którego ostro ostatnio krytykowała za separatystyczny program. W wyniku wyborów powstał chaos. Sam Mas jest prawicowym zwolennikiem reform i konserwatystą fiskalnym. Ale jego najbardziej prawdopodobnym partnerem w koalicji będzie Esquerra Republicana de Catalunya (ERC), czyli Katalońska Lewica Republikańska, która bez skrupułów wydęła deficyt budżetu, kiedy ostatni raz była partnerem w rządach. Właściwie jedyne, co łączy obie te partie (tj. ERC i CiU) to hasło większej suwerenności. O ile jednak ERC, która zwiększyła swój stan posiadania z 10 do 21 mandatów wysuwa otwarcie żądanie wyjścia z Hiszpanii i ogłoszenia całkowitej niepodległości, to CiU jest w tej sprawie rozdarta. Jej mniejszościowy komponent, jakim jest Unió Democratica de Catalunya (UDC) jest o wiele bardziej powściągliwy niż Artur Mas i co najwyżej stawia żądanie konfederacji z Madrytem. Wnosząc z tonu barcelońskich dysput politycznych, wydaje się też, że UDC z całego serca nie znosi ERC za jej lewicowość i populizm.
Jeszcze gorzej wygląda to z perspektywy Madrytu. Zamiast wesprzeć Rajoya w reformowaniu gospodarki i obcinaniu wydatków z publicznej kasy, CiU idzie obecnie na konfrontację. Domaga się większej działki z podatków zbieranych w Katalonii, ale nie chce już niczego oszczędzać. Sojusz z ERC zwiąże partię Masa w programie parcia do niepodległości i rozpisania referendum, czemu partia Rajoya od początku się przeciwstawia, a w razie katalońskiej wygranej wyniku takiego nie uzna i wniosek odrzuci. Katalonię, ale także całą Hiszpanię, bo przecież trzeba pamiętać także o Kraju Basków, czekają teraz lata odśrodkowych zawirowań.
Wydaje się, że wyborcy w Katalonii ulegli ogólnemu dziś w Hiszpanii trendowi odchodzenia od partii głównego nurtu. Convergencia i Unió, socjaliści i PP razem zdobyli 58% głosów, a jeszcze dwa lata wcześniej mieli ich 69%. Wyborcy poparli albo separatystów z ERC, albo Partię Obywatelską, która akurat odwrotnie – wyjściu z Hiszpanii gwałtownie się sprzeciwia. Z punktu widzenia prawa Mas musi teraz odczekać kolejne cztery lata, czyli dopiero do następnych wyborów, i tylko o ile je wygra, będzie mógł zarządzić swoje sztandarowe referendum w sprawie niepodległości. Nawet jednak, jeśli do tego czasu hiszpańskim socjalistom uda się pokonać Rajoya na poziomie Madrytu, to ich pozycja w Barcelonie z pewnością pozostanie niejasna, co jeszcze bardziej pogłębi kataloński chaos polityczny. W ostatnich wyborach socjaliści spadli w Katalonii z 28 mandatów na 20.
W którym miejscu Mas popełnił błąd? Separatyści twierdzą, że w kampanii użyto przeciw niemu nieczystych argumentów. Wskazują zwłaszcza na naciągany raport policji, który przeciekł na łamy El Mundo, drugiego co do nakładu dziennika w Hiszpanii, który specjalizuje się w ujawnianiu afer i skandali. Przeciek ten powiązał Masa i wielu innych prominentów Hiszpanii z kontami bankowymi za granicą. Mas wytoczył gazecie proces. Poważniejsze analizy wskazują jednak na inne przyczyny. Ostatni strajk generalny nie był po myśli rządzących, a więc i CiU. Przypomniał bowiem wyborcom o najważniejszych problemach społecznych: o recesji i bezrobociu, które sięga 27% (a wśród młodzieży prawie połowy) populacji. Niezwykle wysoka frekwencja wyborcza w robotniczych dzielnicach i przedmieściach Barcelony uruchomiła klasyczną, przeciwną separatystom lewicę. Pojawiły się też oskarżenia o kupowanie przez CiU przychylności lokalnej prasy poprzez jej subsydiowanie i różne przywileje pośrednie.
Rządowe centrum sondaży przedwyborczych dawało Masowi absolutną większość dopiero na dwa tygodnie przed wyborami. Czy można zatem wierzyć jego zapewnieniom, że 57% Katalończyków głosowałoby w referendum za pełną niepodległością? Jordi Sauret, szef konkurencyjnej agencji sondażowej Feedback uważa, że w prawdziwym referendum nie byłoby większości, a co najwyżej 40-45% głosów za wyjściem z Hiszpanii.
Artur Mas dotąd zręcznie unikał słowa independencia (niepodległość) w swoich przemówieniach i wypowiedziach dla prasy. Używał raczej sformułowań typu ‘suwerenność’, albo ‘struktury państwa’, co zostawiało mu większe pole manewru, gdyby miało pójść gorzej. No i poszło. Mając teraz za partnera ERC osłabiony Mas i jego CiU będą zmuszone do znacznie większej ostrości i jednoznaczności deklaracji. A to oznacza, że między Madrytem a Barceloną będzie iskrzyło coraz mocniej.
Bogusław Jeznach
Dodatek muzy:
Manuel Gonzalez, jeden z najlepszych współczesnych gitarzystów Hiszpanii, koncertuje w barcelońskim Palau de la Musica Catalana (2009)