Oto poniżej scena, która wstrząsnęła polskim światem dziennikarskim Andrzej Stankiewicz: Panie Premierze, druga kwestia: w tych uwagach, które Polska zgłosiła do Rosjan, od razu na początku, kiedy mowa jest o wyborze procedury konwencji chicagowskiej, pada też takie zdanie: Federacja Rosyjska nie skorzystała z prawa zawartego w punkcie 5.1 zdanie drugie (tu chodzi o załącznik 13 konwencji chicagowskiej) do przekazania badania wypadku w całości lub części Rzeczpospolitej Polskiej. Panie Premierze, chciałbym zapytać, czy jest spisane porozumienie, na bazie którego Polska i Rosja decydują się na wybór konwencji chicagowskiej i rezygnację z tego częściowego lub całościowego przejęcia śledztwa przez Polskę, jeśli ono jest, bo ja go szukam od jakiegoś czasu i znaleźć nie mogę, to, kto je podpisał. Donald Tusk: Nie, nie […]
Oto poniżej scena, która wstrząsnęła polskim światem dziennikarskim
Andrzej Stankiewicz: Panie Premierze, druga kwestia: w tych uwagach, które Polska zgłosiła do Rosjan, od razu na początku, kiedy mowa jest o wyborze procedury konwencji chicagowskiej, pada też takie zdanie: Federacja Rosyjska nie skorzystała z prawa zawartego w punkcie 5.1 zdanie drugie (tu chodzi o załącznik 13 konwencji chicagowskiej) do przekazania badania wypadku w całości lub części Rzeczpospolitej Polskiej. Panie Premierze, chciałbym zapytać, czy jest spisane porozumienie, na bazie którego Polska i Rosja decydują się na wybór konwencji chicagowskiej i rezygnację z tego częściowego lub całościowego przejęcia śledztwa przez Polskę, jeśli ono jest, bo ja go szukam od jakiegoś czasu i znaleźć nie mogę, to, kto je podpisał.
Donald Tusk: Nie, nie ma takiego.
Andrzej Stankiewicz: To, na jakiej zasadzie to było robione?
Donald Tusk: Ponieważ konwencja chicagowska obejmuje swoimi rygorami państwo wypadku, a więc państwo prowadzące postępowanie. To nie jest wybór Polski.
Andrzej Stankiewicz: Dokumentem trzeba zdecydować, w jakiej formule ma być prowadzone postępowanie.
Donald Tusk: Ale to nie polska strona o tym decyduje w takiej sytuacji. Nie decyduje o tego typu zachowaniach. Decyduje państwo, na którego terenie katastrofa miała miejsce.
Andrzej Stankiewicz: Czyli nam to oznajmiono?
Donald Tusk: Mieliśmy świadomość, że tego typu konsekwencje konwencji chicagowskiej są.
Andrzej Stankiewicz: Dziękuję bardzo.
Paweł Graś: Dziękujemy serdecznie.
Donald Tusk: Dziękuję.
Ten krótki fragment z konferencji prasowej Donalda Tuska z 13 stycznia stał się w Polsce sensacją. I nie chodzi tutaj o samo zadane pytanie. Padają o wiele trudniejsze z tym, że na łamach takich „obciachowych” gazet jak Nasz Dziennik, Gazeta Polska, Warszawska Gazeta czy TV Trwam. Im nie wypada w III RP odpowiadać.
Ono padło podczas transmitowanej na żywo przez „wiodące” media konferencji prasowej szefa rządu.
W ponoć wolnym i demokratycznym państwie prawa, w którym podobno funkcjonują wolne i niezależne media, do rangi wielkiego wydarzenia urosło coś, co w każdym normalnym i poważnym państwie byłoby czymś oczywistym i niebudzącym zdziwienia.
Oto jeden z dziennikarzy zadał szefowi rządu trudne, kłopotliwe lecz oczywiste i podstawowe pytanie. Dziennikarz tylko wykonał za przeproszeniem swój psi w demokracji obowiązek i spojrzał władzy na ręce.
Pytanie to padło dopiero po dziewięciu miesiącach po wielkiej narodowej tragedii. W tym czasie premiera na widelcu mieli tacy „wielcy” oraz „najwyżej cenieni” i opłacani dziennikarze, jak Monika Olejnik i Tomasz Lis. Były dziesiątki okazji, aby pytanie to padło w telewizji publicznej czy wielkiej komercyjnej stacji, która szczyci się tym, że jest najlepsza i najbardziej profesjonalna.
Niestety to pytanie nie padło podobnie jak wiele innych. Zawsze kończyło się na banałach.
Rodzi się pytanie, jakim krajem jest Polska i jaką rolę pełnią w nim media?
Czy aby nie jest tak, że na piedestał wstawia się tych dziennikarzy, którzy jak to w systemach totalitarnych zajmują się głównie zwalczaniem i niszczeniem opozycji, a rządzącym spijają każde słowo z ich słodkich ust służąc z całych sił systemowi?
Czy to jest droga na polski dziennikarski szczyt i klucz do sukcesu i niezliczonych nagród?
Jeżeli tak, to czym dzisiejsza droga do wielkiej dziennikarskiej kariery różni się od tej obowiązującej w PRL-u?
Czy odbędzie się w środowisku dziennikarskim jakaś wielka dyskusja na ten temat? Czy otrzymamy odpowiedzi na te pytania?
Jak długo będziemy czekać na „CAŁĄ PRAWDĘ”? „CAŁĄ DOBĘ”? Czy dłużej?
A może to był tylko sygnał, że okres ochronny dla partii miłości się skończył i establishment III RP postawił już na innego konia?
Wskazuje na to również atak na zaskoczonego i zdezorientowanego posła PO Roberta Węgrzyna , który nie odczytał znaków czasu. Choćby z powodu tego gapiostwa należy mu się nauczka. Jdnak wcale mu się nie dziwię.
Wszak w czasach prosperity uchodziło ulubieńcom mediów nie takie chamstwo i zdziczenie obyczajów, że wspomnę tylko o słynnym świńskim ryju zaserwowanym widzom TVN24. Cóż się takiego wydarzyło, że z meliniarskich standardów i koszarowego humoru dziennikarze z ulicy wiertniczej nagle zaczęli wykazywać wrażliwość na język swoich niedawnych pupili i krygować się na strażników przyzwoitości?
Kto teraz otrzyma od TVN24 i salonu medialny list żelazny gwarantujący bezkarność i nieograniczone możliwości w szerzeniu chamstwa i rynsztokowych manier?
Ja stawiam na byłych sekretarzy PZPR z Leszkiem Millerem na czele. Wszak to wypróbowana kremlowska gwardia, a moskiewska pożyczka ciągle zobowiązuje.