Bywa jednak, że sędziowie w Polsce mają honor i służą ludziom.
16/09/2012
389 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Poznałem takiego. Niestety już nie żyje. Popełnił samobójstwo.
Mój Ś.P. przyjaciel, sędzia – kiedyś gdy jechaliśmy samochodem krzyknął – zatrzymaj się. Zatrzymałem. Wyskoczył z auta i jakiemuś starszemu facetowi idącemu z zakupami dał 50 zł.
Wrócił do samochodu i powiedział – to biedna rodzina, zawsze im pomagam.
Był taki czas, że często bywałem w jego domu. Był świetnym kucharzem a gotowanie to była jego pasja – był wtedy w innym świecie.
W kuchni siedział jakiś starszy człowiek ze spracowanymi dłońmi a on, stojąc przy kuchni w majtkach (było lato) dyktował mu odwołanie od jakieś wyroku lub decyzji administracyjnej. Pełna koncentracja, podawał odpowiednie paragrafy – facet wszystko skrupulatnie zapisywał.
Pomagał będąc po pracy wielu ludziom z okolicy. Nigdy od nich nie brał pieniędzy. A oni odwdzięczali się mu w naturze: kury, kaczki, jaja ser. Inni z własnej ochoty przychodzili na jego grządki i je pielegnowali.
Gdy to obserwowałem – zdarzało mi się, że miałem łzy w oczach i odchodziłem na bok.
Któregoś dnia mówi mi, że jutro jedzie na Śląsk, spotkać się z kolegą, sędzią i porozmawiać o sprawie pewnego młodzieńca, siedzącego w areszcie i czekającego na zbliżającą się sprawę sądową.
Mówię mu – Jacku – nie rób tego. To było w roku 2011.
Nie zgodził się. Jechał tam za własne pieniądze na prośbę rodziny chłopaka – gdy poznał prawdę i okoliczności łagodzące.
Koledze sędziemu na Śląsku pokazał swoją legitymację i porozmawiał z nim chwilę.
Ten zgłosił ten fakt swoim przełożonym i zaczęły się dla Jacka problemy. Zawieszono go i zaczęto rozpatrywać jego sprawę.
Był znanym i zasłużonym m Inn dla Solidarności – w latach 80-tych – służył im pomocą, wielu Solidarnościowcom pomagał.
W końcu dzięki pomocy kilku ludzi Jacek przeszedł w stan spoczynku zachowując niezłą pensję.
Rok po tym powiesił się w swoim domu. Powody były bardziej chyba złożone – bo i ta sprawa i problemy z dziećmi. Dużo popijał – to muszę niestety potwierdzić.
Ale wdzięczni mu ludzie często przynosili też i alkohol.
Dzisiaj jadąc samochodem zastanawiałem się gdzież to mogła po jego samobójczej śmierci trafić jego Dusza?
Myślę jednak, że Stwórca wie wszystko o każdym człowieku, zwierzęciu i roślinie. I, że jest Miłosierny.
To było w roku 2009. Sędzia przyszedł mo mojej firmy i poprosił byśmy pojechali do jego rodzinnej wioski – miasteczka – Haczowa.
Nie namyślałem się i po chwili już jechaliśmy.
Pokazał mi wspaniały stary, drewniany kościół z XIV wieku. Weszliśmy do niego – bo o dziwo był otwarty choć nikogo w środku nie było.
Sędzia modlił się gorliwie w ławce a ja powolutku oglądałem to cudo.
Dziwnym trafem, w tym czasie skupiałem się na poznawaniu historii Templariuszy, zakonu.
I o dziwo, w tym dużym, drewnianym kościólku zobaczyłem ich znaki. Byłem zaskoczony.
Na Podkarpaciu jest takich miejsc więcej. Np oprócz tego kościoła w Haczowie, drewniane kościółki w Bliznem i w Domaradzu – wpisane na listę dziedzictwa UNESCO.
Panuje w nich pewien specyficzny zapach drewna, żywicy oraz ogromna tajemnica o tysiącach ludzi modlących się do Stwórcy.
To cud prawdziwy, że przetrwały setki lat, mimo, że drewniane – jak łatwe do zniszczenia.
W liście pozostawionym przed samobójstwem Jacek poprosił – by go pochowano w Haczowie.
I tak się stało.
Cześć Jego Pamięci – to moje słowa.