„W Polsce były członek nomenklatury komunistycznej ma ponad półtora raza większe szanse na wejście do elity biznesu niż reszta populacji naszego kraju” – z prof. Henrykiem Domańskim rozmawiają Samuel Pereira i Dawid Wildstein z panstwo.net
Na ile możemy mówić o reprodukcji stanu posiadania i władzy dawnych elit komunistycznych w środowisku biznesowym III RP?
Jest to jedna z tych zależności, w przypadku których obserwacje możemy poprzeć wynikami analiz. Badałem to w kontekście ciągłości elit między okresem przed transformacją i po niej oraz wpływu przynależności do byłej nomenklatury komunistycznej na – ujmijmy to możliwie ogólnie – bycie „właścicielem” w III RP. Podstawą tej analizy były dane surveyowe z badań przeprowadzonych na próbach ogólnokrajowych w sześciu społeczeństwach postkomunistycznych , m.in. w Czechach, Rosji i na Węgrzech. Analiza polegała na zestawieniu „przynależności do nomenklatury” w czasach PRL z innymi możliwymi wyznacznikami „bycia właścicielem” po zmianie systemu, takimi, jak: pochodzenie, wykształcenie, fakt posiadania ojca właściciela itd. Okazuje się, że – rzeczywiście – we wszystkich krajach członkostwo w byłej nomenklaturze w znaczącym stopniu zwiększa szanse przynależności do obecnej elity biznesu. Zależność ta była silniejsza od dziedziczenia własności, czyli na przykład przechodzenia jej z ojca na syna. Wpływ nomenklatury występował zdecydowanie najsilniej w Rosji. W przypadku Polski zależność ta miała miejsce, ale jej siła nie odbiegała od tego, co było w Bułgarii, Czechach itd. Niemniej uprawnione jest wskazywanie na mechanizmy transmisji „kapitału społecznego”, znajomości, wpływów, stanu posiadania między PRL-em i III RP oraz że do obecnej elity biznesu rekrutują się/rekrutowali ludzie z byłej nomenklatury.
Mówił Pan Profesor o badaniach – czy wynikały z nich jakieś konkretne, wyrażalne w liczbach zależności?
Wyniki analiz ilościowych trudno przełożyć na język pozbawiony terminów statystycznych. Gdybym jednak miał spróbować przybliżyć je w języku bardziej potocznym, ująłbym to następująco. W Rosji „szanse” wejścia do elity biznesu dla członka nomenklatury komunistycznej były ponad dwu i pół razy większe niż dla obywatela spoza niej. Natomiast w pozostałych pięciu społeczeństwach postkomunistycznych „szanse” te były słabsze. W Polsce były członek nomenklatury komunistycznej ma ponad półtora raza większe „szanse” na wejście do elity biznesu niż reszta populacji naszego kraju. Szczegółowo przedstawiam to w mojej książce „Na progu konwergencji”, wydanej również za granicą pt. „On the Verge of Convergence”.
Na ile jednostka niebędąca częścią byłej nomenklatury musi z nią i tak współpracować, jeśli chce wejść do elity? Jakie warunki musi spełnić?
Pytanie o to, czy kariera i awans zawodowy byłyby możliwe niezależnie od tego, czy było się w nomenklaturze, czy miało się ojca właściciela, jest pytaniem istotnym, dotyczy bowiem siły (lub słabości) merytokracji. Można powiedzieć, że pewna część byłej nomenklatury tworzy wpływowy krąg osób, które są skłonne wesprzeć kogoś spoza ich środowiska, o ile wypełni on przykładowo jej oczekiwania co do poglądów politycznych, a być może i przynależności partyjnej. W szczególności dotyczyłoby to pozytywnego stosunku do poprzedniego systemu i ludzi, którzy się z niego wywodzą. Przypomnijmy, jak to wyglądało za czasów SLD. Jednym z najważniejszych czynników było wtedy posiadanie bardzo konkretnych znajomości w obrębie SLD i jej środowiska. Im bliżej się było takich postaci jak Leszek Miller czy Aleksander Kwaśniewski, tym łatwiej było wejść do elity biznesu. Uruchamiał się właściwy „kapitał społeczny”, czyli „dobre” znajomości, kontakty.
Więcej:
http://www.panstwo.net/2385-polska-elita-biznesu
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."