Szedłem w tym niezliczonym tłumie
Szedłem w tym niezliczonym tłumie. Ilu nas było? nie wiem, nie próbowałem liczyć. Musiało być dużo, skoro nie zmieściliśmy się nie tylko na Placu Zamkowym z przyległościami, ale i na całej długości Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu. Przypominam sobie, jak w czasach rządów znienawidzonego przez mainstream PISu, kilkudziesięcio a nawet kilkunastoosobowe demonstracje urastały do rangi wydarzenia politycznego.
Zatem mnejsza o to ilu nas było. Ważne, że przyszliśmy tu z potrzeby serca i poczucia obowiązku. Przybyli warszawiacy i mieszkańcy najodleglejszych zakątków Polski. Szli ludzie prości i intelektualiści, ubodzy i dobrze sytuowani, młodzi i starzy a także całe, nawet czteropokoleniowe rodziny.
Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza, Odbiera naprzód rozum od obywateli.