Bez kategorii
Like

Byłam na filmie „Krzyż”

23/03/2011
532 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

„Solidarni 2010” to film optymistyczny, mimo że pokazuje żałobę. Ten napełnia smutkiem, chociaż pełno w nim rozbawionej młodzieży. Za kilka lat trudno będzie nam uwierzyć, że tak to wyglądało.

0


Byłam wczoraj wraz z kilkunastoma innymi blogerami na pokazie filmu "Krzyż" w reżyserii Ewy Stankiewicz. Reżyserka przez wiele miesięcy towarzyszyła z kamerą Obrońcom Krzyża na Krakowskim Przedmieściu i rejestrowała najważniejsze wydarzenia z tego okresu – nieudaną próbę zabrania Krzyża 3 sierpnia, demonstrację "tarasowców" 9 sierpnia, wypychanie ludzi spod Krzyża pod pretekstem dokonania kontroli pirotechnicznej, modlitwy z udziałem księdza Małkowskiego, Marsz Pamięci, a także szyderstwa pijanej tłuszczy, która latem każdej nocy zbierała się na Krakowskim Przedmieściu oraz wątpliwą postawę stróżów prawa i arogancję władzy w osobie Jacka Michałowskiego, szefa Kancelarii Prezydenta.

Pokaz odbył się w kinie "Wisła", niemal szczelnie z tej okazji wypełnionym. Na szczęście organizatorzy nie byli zbyt skrupulatni i wpuszczali również bez zaproszeń. Zainteresowanie było spore i moim zdaniem należałby się zastanowić nad wprowadzeniem filmu do kin. Na razie chyba nie ma takich planów. Nie wiem, co jest tego przyczyną – niechęć dystrybutorów do "niepoprawnego" filmu czy niewiara, że uda się zapełnić sale kinowe. Tak czy inaczej film jest dostępny na DVD. Wydał go Dom Wydawniczy "Rafael" i jest dostępny między innymi na ich stronie w przystępnej cenie 29,90 zł. Ponieważ jest to wydawnictwo katolickie, współpracujące ze sklepikami parafialnymi, przypuszczam, że będzie można film nabyć lub zamówić w kościołach. Z jednej strony dobrze, że dotrze do tych, którzy na niego czekają, z drugiej szkoda, że nie zobaczą go ci, którzy powinni – ludzie, którzy uważają, że Obrońcy Krzyża to same obłąkane "mochery".

Trudno mi opisywać cały, niemal dwugodzinny dokument. Podobnie jak było z "Solidarnymi 2010" liczy się tu atmosfera oraz wypowiedzi ludzi, którzy tłumaczą, co ich sprowadziło na Krakowskie Przedmieście i co sprawia, że wciąż tam wracają. Jak przypomniała po projekcji szefowa białostockiego oddziału organizacji "Solidarni 2010", głównym zarzutem wobec pierwszego filmu Ewy Stankiewicz było to, że nie pokazuje drugiej strony. Teraz pokazała w całej okazałości, ale nie wiem, czy "druga strona" na trzeźwo chętnie obejrzy to, co wyprawiała po pijaku. W filmie jest wypowiedź redaktora naczelnego "Gazety Polskiej", Tomasza Sakiewicza, który broni osób obrażanych przez pijaną tłuszczę, jednocześnie skarżąc się, że "Gazeta Wyborcza" zachęca do przychodzenia w to miejsce i przyłączenia się do niewinnej zabawy. Szkoda, że czytelnicy "Gazety Wyborczej" prędko nie zobaczą, jak to naprawdę wyglądało. Mam nadzieję, że kiedyś jednak będą mieli szansę, bo dzięki Ewie Stankiewicz powstał dokument o naszych czasach, który za dziesięć lat będziemy oglądali ze wstydem i niedowierzaniem – oby w publicznej telewizji.

Reżyserka filmu powiedziała po projekcji, że kręcąc film czuła się, jakby filmowała narodziny faszyzmu. Także jeden z bohaterów filmu przyrównuje wydarzenia spod Krzyża do Kryształowej Nocy, kiedy niektórzy mieli już dość jedynie wyśmiewania się z pogardzanej grupy i uznali, że czas przystąpić do czynów. Na szczęście moim zdaniem ostatnie miesiące pokazały, że ludzie spod znaku Tarasa i Palikota przegrali. Stało się to dzięki niesłychanej wytrwałości i postawie Obrońców Krzyża. Ewa Stankiewicz pozwoliła im się wypowiedzieć i dzięki temu otrzymujemy obraz zupełnie inny niż ten, który obowiązuje w "zaprzyjaźnionych stacjach". Widzimy ludzi świadomych swoich poglądów i potrafiących je uzasadnić (przerażający kontrast z bełkotem i krzykiem "rozrywkowej" strony sporu), z godnością reagujących na zaczepki i ataki, często dobrze wykształconych i wcale nie fanatycznych. Reżyserka nie kryje się ze swoją sympatią wobec Obrońców Krzyża. Jak sądzę pominęła wypowiedzi osób szalonych czy skrajnych w poglądach, które pod Krzyżem się pojawiały, chociaż nigdy nie stanowiły znaczącej części modlących się tam ludzi, wbrew opiniom większości mediów. Pamiętam jednak drugi z najczęstszych zarzutów, który stawiano "Solidarnym 2010" – wypowiedź o "krwi na rękach Tuska". Fakt, że została przytoczona miał według wielu krytyków osobiście obciążać autorów filmu. Dlatego trudno teraz krytykować Ewę Stankiewicz za to, że zrezygnowała z takich wypowiedzi.

Polecam "Krzyż" wszystkim, którzy chcą wiedzieć, o co chodziło w "wojnie o krzyż" i tym, którzy wciąż mają wątpliwości, kto był w niej agresorem. Piszę o niej w czasie przeszłym, bo chociaż sytuacja nadal nie jest rozwiązana – Obrońcy Krzyża wciąż stoją, znicze wciąż są usuwane, władze wciąż nie chcą słyszeć o pomniku, ale "tarasowcy" ponieśli klęskę, co widać było 10 marca, kiedy szumnie zapowiadana manifestacja okazała się zupełną klapą. Oni będą jeszcze usiłowali wrócić, ale zwycięstwo "mocherów" nad "MWZWM" jest oczywiste dla każdego. Ten film pozwala zrozumieć, jak to się stało – Obrońcy Krzyża wiedzieli, co tam robią, czego chcą i czuli, że bronią dobrej sprawy, a druga strona była jedynie przekonana o swojej wyższości i prawie do wyśmiewania osób, którymi gardzą. Mam nadzieję, że za dziesięć lat obejrzą ten film i zawstydzą się roli, jaką odegrali w tej sprawie. Oby, mówiąc słowami chłopczyka z flagą "przyszli do rozumu".

0

babcia weatherwax

Przed uczta potrzeba dom oczyscic z smieci

41 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758