Bez kategorii
Like

Bydło wyborcze

26/11/2011
380 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

W obecnej sytuacji polityka i plany wobec państwa nie mogą opierać się na urzędnikach i kompletnie źle rozumianej tradycji II RP

0


 

Nie będzie to bynajmniej tekst o Gazecie Wyborczej czy jakichś dodatkach do niej. Będzie to tekst o nas, czyli obywatelach Rzeczpospolitej Polskiej. Myśli, które pomieszczam poniżej przybieżały do mnie po wczorajszej konferencji PiS i deklaracji dotyczącej kary śmierci. Zacznijmy jednak od powtórzenia pewnych, obecnych już kiedyś na tym blogu prawd.

 

Oto w publicystyce Stanisława Mackiewicza znajdujemy myśl taką: rząd, ani opozycja, ani w ogóle żadna polityczna siła w kraju i na emigracji nie może występować w relacji z narodem i obywatelami jako obca agentura. Dotyczy to wszystkich rodzajów agentury, także agentury amerykańskiej, która jak wiemy jest najciekawszym i najsilniej deprawującym rodzajem agentury, jeśli tylko zechce oczywiście, bo ma najwięcej pieniędzy do rozdania. Spór braci Mackiewiczów z RWE właśnie na tym polegał. Oni podkreślali samodzielność decyzji rządów, a Nowak Jeziorański uzależniał i rząd na uchodźctwie i całą emigrację od posunięć Amerykanów i ich gotówki. Ktoś powie tak było wygodniej i na dłuższą metę się opłacało. W latach pięćdziesiątych nikt nie wiedział gdzie jest meta, za to wszyscy doskonale wiedzieli, że polityk uwikłany nie jest żadnym reprezentantem narodu tylko szpiclem po prostu. W latach pięćdziesiątych interesy amerykańskie w Europie reprezentowali Niemcy, a oni nie mieli w ogóle żadnych planów co do Polski, traktowali ją wtedy jako jakąś efemerydę na drodze do Rosji, czyli tak jak dziś mniej więcej. Postawa Stanisława Mackiewicza, jego publicystyka i bezkompromisowość skłoniły wreszcie zainstalowaną na wyspach agenturę, nie wiadomo jaką, a może wszystkie naraz, do zmontowania przeciwko niemu prowokacji. Były premier rządu na emigracji oskarżony został o ubliżenie czci jakiegoś gamonia, którego rzekomo porównał z Goebbelsem, co nie było prawdą. Niezawisły sąd brytyjski skazał go na zapłacenie 4 tysięcy funtów odszkodowania. Mackiewicz mógł się oczywiście odwoływać, ale nie miał pieniędzy na adwokata. I wtedy przyszli do niego dwaj smutni panowie i złożyli mu propozycję nie do odrzucenia. Wszystko można przeczytać w książce pod tytułem 'Zielone oczy”.

 

Politycy rządu emigracyjnego uparcie trwający przy idei niezależności od obcych wywiadów zostali zmarginalizowani, popełnili samobójstwa bądź umarli. Emigracja polska, tak jak inne emigracje stała się ekspozyturą wywiadów obcych, które wykorzystywały ją w walce przeciwko Rosji. Ale dobrze się skończyło – powie ktoś. Nie proszę Państwa, nie dobrze. Pragmatyzm polityczny zakłada, że trzeba osiągać korzyści maksymalne, a tych ja póki co nie widzę i nie przypuszczam bym je kiedykolwiek zobaczył. Mamy oto państwo, które jest po prostu jakimś tam przemalowanym lekko peerelem. Państwo nie rozumiejące swojej tradycji, swojej głębokiej misji, państwo, którego przedstawiciele, nie reprezentują interesów narodu, tylko nie wiadomo kogo. Państwo, którego przedstawiciele zachowują się w sposób bądź niegodziwy bądź aspiracyjny. Państwo to nie ma żadnego prawnego łącznika z legalnym państwem przedwojennym, przez to właśnie, że idea głoszona przez Stanisława Mackiewicza została pogrzebana, a nawet jeśli komuś wydaje się, że sytuację ratował prezydent Kaczorowski, to dobrze już widzi, że jego śmierć jest jeszcze jednym benefitem Tragedii Smoleńskiej.

 

Tak jak napisałem już kiedyś władzę w Polsce, legalną władzę, władzę świętą, tak jak święta jest polska tradycja odzyskać można jedynie w drodze uzurpacji. Inaczej się nie da. Bo stopień ogłupienia i deprawacji elit i całej reszty jest już zbyt wielki. Potrzeba tutaj jakiegoś Fortymbrasa. Przez długi czas, przyznam się, że dość bezrefleksyjnie uważałem, że jedynym prawdziwym uzurpatorem jakiego mamy jest Jarosław Kaczyński. Wiara ta załamała się we mnie wczoraj po tej nieszczęsnej deklaracji dotyczącej kary śmierci. Chcę to napisać najspokojniej jak umiem, ale nie wiem czy mi się uda. Oto my obywatele demokratycznego państwa, poświęcamy swój czas, wiedzę, umiejętności, nie małe przecież, poświęcamy różne inne rzeczy, na to, by poprzeć projekt o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Projekt ten popieramy mimo oczywistych dla nas błędów, które popełniają jego prominentni członkowie. Mimo chamstwa, które wprost emanuje z ich postaci i głupoty, które leje się ust takiego choćby posła Kuchcińskiego. Gotowi jesteśmy na wiele poświęceń, że po raz kolejny przypomnę zaangażowanie ludzi po Smoleńsku. Odpowiedź na to otrzymujemy jedną – spieprzajcie i nie przeszkadzajcie. Mówi to człowiek mający opinię silnego polityka, osoby przewidującej i mającej przed sobą polityczną przyszłość – Ludwik Dorn. Mimo tych deklaracji my nadal popieramy PiS i głosujemy na tę partię w kolejnych wyborach. Czynimy tak nawet wtedy kiedy kolejne wyborcze kampanie przypominać zaczynają po prostu jakieś suplementy kampanii PO mające zapewnić Donaldowi Tuskowi jeszcze większe poparcie i jeszcze większy sukces. My nic, dalej swoje. I wtedy Jarosław Kaczyński deklaruje poparcie dla przywrócenia kary śmierci. Po co on to zrobił? Nie miałem pojęcia, aż do chwili kiedy zadzwonił do mnie kolega i rzekł, że chodzi tylko o to, by Ziobro nie złożył tego projektu wcześniej. Nie uwierzyłem i nie wierzyłem, aż do chwili kiedy przysłano mi stosownego linka, gdzie było to napisane czarno na białym.

 

Gdzie tutaj jest miejsce na obywateli i ich głosy? Kim PiS chce wygrywać wybory? Emerytami? Gdzie jest komunikacja pionowa? Gdzie jest cokolwiek? Stworzenie sprawnej organizacji o silnej dyscyplinie nie jest wcale takie trudne, jeśli się nie ma wokół siebie agentów. Myślę, że tu jednak mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Inaczej tego wszystkiego nie umiem wytłumaczyć.

 

W swoich wypowiedziach Jarosław Kaczyński wielokrotnie deklarował, że jego polityka i jego wizja państwa to nawiązanie do tradycji II Rzeczpospolitej. Czynił tak ponieważ II RP była jedynym legalnym państwem polskim w XX wieku. Innego nie mieliśmy. Jeśli spojrzymy na sprawę z punkty widzenia polityka legalisty, polityka adwokata, polityka profesora czy doktora praw, może ma to jakiś sens, ale tylko z tego punktu. My zaś patrzymy na Polskę z innych zupełnie punktów, a tradycja II RP wobec deprawacji kasty prawników w Polsce wygląda po prostu na jakieś szyderstwo. Myślę, że trzeba powiedzieć to wprost – Jarosław Kaczyński nigdy nie wyjdzie poza tę wizję, a jego targetem, jego grupą docelową, będą po prostu urzędnicy państwowi których zadaniem ma być dyscyplinowanie całej reszty. To jest wizja fałszywa, prowadząca ku klęsce i katastrofie. Nie ma żadnych polskich urzędników. To są urzędnicy UE, którzy na jedno skinienie, na jeden gwizd lub choćby tylko sugestię, że można im obniżyć uposażenie zamienią się w urzędników jakiegoś innego, bliżej nam jeszcze nieznanego aparatu. Lojalność struktur wymuszana jest dziś przez pieniądze. Ludzie należą do tego kto płaci. I nic więcej się nie liczy. Jarosław Kaczyński i jego ludzie nie zamierzają zaś płacić. PO obiecuje aparatowi wprost łupy – jumę na obywatelach. PiS nie może się zdecydować czy obiecać to samo, a jeśli tak to z jakim przebiciem, czy może milczeć i patrzeć nieprzytomnie w sufit. Bo o stanięciu po stronie obywateli mowy nie ma. Po czym to poznałem? Oto Klub Gazety Polskiej w Markach od dłuższego już czasu zaprasza do siebie Mariusza Kamińskiego. Ten oczywiście, jak oni wszyscy, odwołuje spotkanie i przekłada je na świętej Dygdy. Wobec tego klub zaprasza w miejsce Kamińskiego jakiegoś tam blogera co się podpisuje coryllus. To jest proszę Państwa hańba.

 

Do wyborów mamy 4 lata, a PiS nie mając władzy licytuje się ze swoim własnym klonem również władzy nie mającym o to kto pierwszy zadeklaruje wprowadzenia kary śmierci. Ja rozumiem, że niektórzy widzieć tu będą jakąś przemyślaną strategię, ale ja niestety jej nie dostrzegam. Jeśli to ma być kokieteria wobec wyborców, to bardzo przepraszam, ale ja nie znam wyborców, którzy by się na to złapali. Może jednak są tacy.

 

Myślę, ze czas polityki gabinetowej minął. I już nie wróci. Dobrze to rozumie Donald Tusk i ludzie którzy go popierają. Dobrze to rozumieją wszyscy ci, którzy przygotowują uliczne prowokacje. Nie rozumieją tego tylko politycy PiS, którzy robią politykę licytacyjną i kokieteryjną.

 

Sytuacja jest trudna i lepsza nie będzie. Nie ma żadnej komunikacji pomiędzy elektoratem a partią, więcej komunikacja taka jest w PiS uważana za rzecz niepotrzebną, kłopotliwą, wręcz kompromitująca polityka, który ją podejmuje. Miast niej zalecana jest komunikacja z mediami. Oraz opowieść o zakładaniu tak zwanych naszych mediów. Jeszcze raz więc powtórzę jedno z podstawowych założeń tego bloga – nie ma naszych mediów. Podesłano mi ostatnio link do artykułu z GW, w którym to gazownia szydzi wprost z nominacji jakich dokonywał śp. Lech Kaczyński. Są tam nazwiska urzędników prezydentowi bliskich, na których opierał on swoją pozycję w ratuszu. Oni to mówią wprost – Lech Kaczyński był otoczony kretami. Moją uwagę zwróciło nazwisko Janusza Pietkiewicza, który był za Lecha Kaczyńskiego dyrektorem teatrów miejskich czy czymś podobnym. Otóż pan ten – tata Moniki Richardson – dobierał Lechowi Kaczyńskiemu garnitury w Mediolanie i woził go po Sycylii pokazując najpiękniejsze zabytki wyspy, których jest znawcą. Ujawnia się tutaj w pełnej krasie ten rodzaj słabości który oni wykorzystują najchętniej. Rodzaj słabości, której się nie wybacza i z której szydzi się zawsze bez litości. Jarosław Kaczyński wolny jest na szczęście od tego rodzaju deficytów, ale za to ma inne, być może na dłuższą metę groźniejsze.

 

W obecnej sytuacji polityka i plany wobec państwa nie mogą opierać się na urzędnikach i kompletnie źle rozumianej tradycji II RP. Mogą opierać się te plany jedynie na nauce Jana Pawła II i na niczym więcej. Wszystko poza tym to folklor i tandeta. W dodatku prowadząca ku zgubie. Grzegorz Braun, reżyser filmowy, który ostatnio miał spotkanie w naszym mieście jak zwykle zadeklarował swoje monarchistyczne sympatię. Powiedział, że woli być poddanym niż obywatelem. Nie wie niestety Grzegorz Braun, a może wie, tylko nie mówi tego głośno, że my już od dawna jesteśmy poddanymi. Kłopot nie polega na wyborze – demokracja- monarchia, ale na zupełnie innego rodzaju opozycji. My jesteśmy poddanymi, ale nie wiemy kto jest suwerenem. I nie dowiemy się tego nigdy. Władza bowiem w czasach dzisiejszych jest tajna. Fakt ten potwierdził wczoraj Jarosław Kaczyński.  Przepraszam, że się powtarzam, ale czasem trzeba.

 

Dziękuję za uwagę i zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl. W książce pod tytułem „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” umieściłem rozdział poświęcony ojcu Jana Pawła II, specjalny zupełnie, zachęcam więc do kupowania książki. Idą święta, to dobry prezent. Za uwagi dotyczące reklamy książek za pomocą osoby papieża wywalał będę z bloga. O czym informuję zawczasu.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758