Budować przedszkola czy domy starców?
17/04/2011
707 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Ostatnio Minister Cezary Mech na portalu Nowy Ekran umieścił kolejny tekst poświęcony problemom demograficznym: http://mech.nowyekran.pl/post/10710,polityka-prorodzinna
Jak zwykle wywołał on ożywioną dyskusję.
W trakcie wymiany zdań nad tektem Ministra Mecha okazało się, że część osób biorących w tej dyskusji uważa, że nie stać nas na prowadzenie polityki prorodzinnej.
Moim zdaniem nie stać na jej nie prowadzenie.
Upraszczając problem stoimy przed wyborem czy chcemy budować przedszkola czy domy starców. Tylko, że jeśli wybierzemy tę drugą opcję to pozostanie problem, kto je będzie odsługiwał. Może zatem lepiej budować przedszkola? Rozumiem przez to prowadzenie zdecydowanej politykę prorodzinnej. Możemy spróbować pójść drogą Francji, która prowadząc zdecydowaną politykę prorodzinną zdołała poprawić poziom dzietności i zbliżyć go przynajmniej do prostej zastępowalności pokoleń. Wymaga to jednak istotnego wsparcia państwa dla rodziny, zachęt podatkowych dla posiadania dzieci, bez względu na rodzaj podatku płaconego przez rodziców dzieci, jak i zapewnienia odpowiedniej infrastruktury instytucjonalnej i prawnej ułatwiającej rodzicom opiekę nad ich dziećmi. Kluczowe jest skierowanie na ten cel realnych środków finansowych i korzystanie z maksymalnie prostych i klarownych rozwiązań, tak by nie generować zbędnej dodatkowej biurokracji.
Sądzę, że lekcja, którą odrobiły kraje Europy Zachodniej dobrze pokazuje, że dla nas żadnym rozwiązaniem nie jest imigracja.
Forbes ostatnio wskazał, że pod względem dzietności na 228 krajów mamy 208 pozycję, zatem jesteśmy na szarym końcu, mamy jedną z najniższych dzietności w Europie i na świecie.
Dobrą lekcją może być przykład Japonii, gdzie społeczeństwo się zestarzało już na tyle, że jakikolwiek program wsparcia rodziny może przynieść jedynie ograniczone skutki. A dzietność w Polsce i Japonii jest na zbliżonym poziomie i wynosiła kilka lata temu 1,23 dziecka, podczas gdy prosta zastępowalność pokoleń wymaga dzietność na poziomie 2,1.
Oczywiście wzrost długości życia sprawia, że jeszcze nie obserwujemy istotnego spadku liczby ludności w Polsce (ale dane te nie uwzględniają ok. 2 milionów Polaków, którzy od 2004 r. wyemigrowali do bogatszych krajów UE i wielu z nich raczej już do Polski nie wróci), ale jest to proces tylko odłożony w czasie – z każdym rokiem może być gorzej.
W tej chwili jeszcze coś można zrobić – w wieku rozrodczym wciąż jest mini wyż demograficzny lat 80, za kilka lat – jeśli teraz nic nie zrobimy, będziemy mogli tylko podążyć drogą japońską.
Tymczasem dzieci, to inwestycja w naszą przyszłość. Jeżeli Polska ma się rozwijać, próbować gonić bardziej rozwinięte kraje Europy Zachodniej, nie może się wyludniać. Nikt nie będzie tworzył istotnych nowych miejsc pracy, inwestował znaczących środków w kraju bez perspektyw.
Czy naprawdę tego chcemy?
Punktem wyjścia do działań każdego racjonalnego rządu w Polsce powinno być uznanie kwestii demograficznych za priorytet i uznanie, że istotna pomoc państwa dla rodziny jest po prostu niezbędna, bo przykłady innych krajów pokazują, że istotne zachęty podatkowe oraz jakość infrastruktury oferowanej rodzinie w rozwiniętych krajach ma kluczowe znaczenie.
Jeszcze mamy szansę, ale czasu jest coraz mniej.
A ostatnia debata nad zmianami w systemie emerytalnym zafundowanymi społeczeństwu przez rząd D.Tuska pokazała, że nawet nad tak związanymi z sytuacją demograficzną zmianami dyskutować można z pominięciem czynników demograficznych i bez wyliczenia jak niska dzietność wpłynie na możliwość wypełnienia zaciąganych dziś przez rząd PO-PSL zobowiązań systemu repartycyjnego…
Paweł Pelc
radca prawny – Kancelaria Radcy Prawnego Pawła Pelca
Wiceprezes Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE
17.04.2011