nie jedno ma imię… tak więc mocno stojący na swym światopoglądzie pragmatycznie przeliczanych szans tego, co możliwe w ramach tego, co się opłaci… czasem podnoście głowy odrobinę wyżej niż zelówki ukazujących kierunki znaków budowlanych…
jak już te łębki się uniosą, można niestety nie dostrzec świetlanej przyszłości…
mimo, że jak się nie patrzy do przodu to i wolność wyboru kierunku ofiarowana zostaję… i światła medialne już czekają…
na prawo można się zadeklarować… jak ktoś lubi to nawet na lewo zboczyć… a prosto i w tył – hipermarket…
i panowie zarządcy, nie zapominajcie o korkowaniu miast… każdy kolejny wykop i każda przebudowywana latami obwodnica to potwierdzenie tego, że jesteśmy w budowie… nie ważcie się za wcześnie roboty ukończyć… na każdym kroku ma być widać, że coś tam się robi… i że nie za wasze… wasze przecież nigdy nie istniało… i my dopilnujemy, żeby nigdy nie zaistniało…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.