>”…Jak ciepłe różowe latarki,
Pokryte są lekkim puszkiem jak moja skóra na karku…”
BRZOSKWINIE
Pijemy dziś herbatę w obrosłej winem altanie.
Ja jestem bardzo poważna, mówię ci grzecznie: Panie.
Siedzisz niedbale w fotelu i palisz papierosa.
Brzęczy gdzieś w cukiernicy łakoma dużo osa.
Słońce się stacza ukośnie. Za chwilę topolę minie.
Podsuwam ci na paterze duże złotawe brzoskwinie.
Brzoskwinie świecą w krysztale, jak ciepłe różowe latarki,
Pokryte są lekkim puszkiem jak moja skóra na karku.
Lecz najpiękniejsza jest chyba ta, która leży na wierzchu,
Różowi się i złoci w łagodnym błękitnym zmierzchu.
Okrągła, duża, pachnąca, wygląda, jak zapłoniona.
Jest pewno miła w dotknięciu, jak moje nagie ramiona.
Bierzesz ją lekko w palce, przymrużasz trochę oczy,
Rozrywasz ją ostrożnie, sok ci po palcach broczy.
Wyjmujesz serce-pestkę (sok w niej upojny chlusta)
Różowe, słodkie mięso wkładasz w najdroższe usta.
Nagle pochylasz ku mnie młode, wysmukłe ciało
I pytasz bardzo serdecznie: Mój Boże! Co pani się stało?
Nie umiem odpowiedzieć, a łzy mi płyną, płyną…
chciałabym… Tak! Właśnie bym chciała być tą różową brzoskwinią!
-Felicja Kruszewska-
Fotografia wyłowiona z sieci