Artykuły redakcyjne
Like

Brudna gra domeną

01/05/2013
3544 Wyświetlenia
59 Komentarze
12 minut czytania
Brudna gra domeną

Domeny, czyli adresy internetowe to podstawowa wartość materialna wszystkich użytkowników chcących skutecznie działać w sieci. Domena w Internecie to więcej niż brand w świecie realnym. Ona nie tylko opisuje stronę, firmę, portal działającą wirtualnie, ona nie tylko jest adresem, który znamy i którego szukamy, ona jest jądrem zainteresowania wszystkimi treściami wygenerowanymi lub pozyskanymi przez jej właściciela, głównym narzędziem marketingu, reklamy i biznesu. To do niej odwołują się wszystkie linki, to ona się pojawia podczas dyskusji na forach i portalach społecznościowych, to w końcu ona generuje ruch, oglądalność i popularność w sieci.

0


Jeśli chcesz mieć w necie silną markę, musisz mieć silną i rozpoznawalną domenę, nie tylko przez użytkowników, ale przede wszystkim przez wyszukiwarki i boty. Bez domeny nie istniejesz, bez domeny nikt cię nie przeczyta choćbyś dokonał zimnej fuzji i w końcu, bez domen nie masz biznesu.

 

Można postawić najwspanialszy informatycznie portal internetowy. Z fleszami, bajerami, okienkami i wszelkimi wodotryskami znanymi dzisiejszej technologii informatycznej. Ba, nawet na tym wspaniałym, zachwycającym portalu możesz mieć arcyciekawe treści – jednak bez znanej i popularnej domeny przeczytasz je ty z rodziną oraz garstka znajomych wraz z przypadkowym gościem. Ot zabłąkał się. Każdy, kto kiedykolwiek prowadził portal internetowy, czy chociaż stronę wie jak trudno jest spopularyzować swoją domenę, jaka to ciężka praca. Wszak, co 10 internauta posiada swoją własną domenę i próbuje to swoje www. Równie sprawnie spopularyzować jak Ty. Konkurencja mordercza. Podkręcona dodatkowo przez użytkowników Facebooka, z których dokładnie każdy posiada swoją stronę ze swoją nazwą i próbuje ją spopularyzować. Na facebooku nie są to, co prawda domeny, ale za to każdy, kto ma tam konto jakąś ulubiona grupę domen promuje, udostępnia, lajkuje, poleca.

 

Dlatego też żeby popularyzacja domeny się udała trzeba mieć nie tylko pomysł na serwis, portal, stronę czy biznes, ale także na jego marketing. Jeżeli popularyzować domenę chcemy treściami, musimy dobrze poszukać wspaniałych autorów i zidentyfikować ich czytelników, sympatyków, fanów, a nawet wrogów. Tak by dotrzeć do tych wszystkich zainteresowanych. A potem ciężka praca zarządzania portalem, promocji treści, wykonania tysięcy maili i korespondencji, przekonania autorów, że u nas będą czytani a potem zadbania oto by byli. To miesiące spędzone w sieci, w serwisie, na portalach społecznościowych i to tak od 7 rano do 2 w nocy. Jeśli masz dryg i Twój plan wypali, jeśli stworzysz miejsce na tyle ciekawe, że ludzie będą o nim mówić, szukać w goglach, youtubie, linkować na Twitterze i facebooku, wysyłać sobie mailami na skrzynkę a przede wszystkim codziennie odwiedzać w dziesiątkach albo setkach tysięcy, to po tych 10 miesiącach zauważysz, że jesteś wysoko pozycjonowany w necie, że zaczynają się o ciebie pytać reklamodawcy, że statystyki w Googlach i na Alexie oraz tak zwany page rank strzela do góry, a co najważniejsze, ze słowa Twoje docierają szeroko i zaczynasz mieć wpływ na rzeczywistość.

 

I masz satysfakcję. Masz wtedy nawet szansę na sukces. Pod warunkiem, że teraz nie spuścisz z tonu i będziesz zasuwał jeszcze bardziej by trend utrzymać. Bo nie ma nic gorszego dla Ciebie, twoich użytkowników i kontrahentów, nic bardziej demotywującego niż spadek tych statystyk, spadek zainteresowania, ergo spadek wartości domeny.

 

Za dobrą domenę rozpoznawalną przez wszystkie wyszukiwarki, wysoko pozycjonowaną i kojarzoną przez miliony Internautów można otrzymać miliony mamony – mówiąc kolokwialnie. Domeny nieznanej, nie będącej popularnym słowem czy nazwą, nikt nie kupi, bo nikt na nią nie wejdzie. Oprócz tej rodziny i grupki znajomych – których poznaliśmy na początku tekstu.

 

Dlatego szlag mnie trafił, gdy moją ciężką pracę wykonywaną przez ponad 2 lata po prostu ukradziono.  Ot po prostu mój kolega z pracy Andrzej Grabowski (bo nie szef) wynajęty przez mojego wspólnika Ryszarda Oparę (nie szefa) i przy jego asyście włamał mi się na konto klienta w nazwa.pl i wiedząc, że jestem teraz na spotkaniu poza redakcją (rozmawialiśmy rano o nim) dokonał cesji mojej domeny nowyekran.pl w moim imieniu na konto, którym sam zarządzał. Żeby potwierdzenie dokonania cesji nie przyszło na moją skrzynkę mailową podmienił moje dane kontaktowe (nr tel. adres e-mail) na swoje, wpisując andrzej.grabowski@dreamdommarzen.pl . Dzięki temu zabiegowi potwierdzenia dokonania przez niego cesji domeny z mojego konta na konto klienta nowyekran trafiło na jego skrzynkę a nie na moją. Bo gdyby trafiło na moją, cesję mógłbym anulować w ciągu 7 dni.

 

Nie mam przy tym pojęcia jak Grabowski włamał mi się na konto w firmie hostingowej. Policja twierdziła, że prawdopodobnie kilka lub kilkanaście dni wcześniej, a może wiele miesięcy wcześniej Grabowski założył mi  tzw. keylogera, czyli wgrał z pena do laptopa mały program szpiegujący, który wysyła raporty dotyczące haseł. Mniejsza z tym, czy to ważne czy złodziej wszedł na pasówkę czy na rympał? Ważne, że ukradł. I ten fakt akurat nie ulega kwestii. Po moim zawiadomieniu prokuratura wszczęła postepowanie przeciwko Andrzejowi Grabowskiemu, w którym on miał postawione zarzuty a ja otrzymałem status pokrzywdzonego. Zresztą to sprawa nie jedyna, zapytajcie się Opary i Grabowskiego w ilu sprawach prokuratorskich już byli przesłuchiwani w związku z zawiadomieniami różnych osób.

 

Skąd w ogóle wzięła się u mnie domena NowyEkran.pl, jeśli głównym wspólnikiem w spółce Nowy Ekran SA był Ryszard Opara, a ja tam posiadałem zaledwie 2% akcji. Otóż w tej kwestii winny jestem czytelnikom wyjaśnienie i sprostowanie kłamstw złodziei.

 

Spółka Nowy Ekran SA była, bowiem tylko częścią projektu Nowy Ekran, częścią finansową, powołaną do życia aktem notarialnym dwa miesiące po starcie portalu, a 6 miesięcy po starcie projektu. Częścią będącą domeną Opary. Moją domeną w tym projekcie była Redakcja i domena właśnie. Projekt był, bowiem wcześniejszy, mój, wykuwany w dyskusji blogerskiej. Przystąpił do niego Opara ze swoimi finansami. Zakładał równorzędność partnerów. Tego z kasą, od zabawy i tego z know-how od roboty. On miał pieniądze, skrypt portalu, czyli technologię, a w końcu spółkę (by mieć jak płacić redaktorom, jak zarabiać, czym zarządzać i mieć wizytówkę), ja natomiast domenę zastępującą wszelkie kontrakty i umowy. Było jasne, że moja ciężka praca podniesie wartość domeny należącej do mnie, tak jak działalność spółki Opary miała stworzyć możliwości rozwojowe redakcji. Opara nawet chciał stworzyć koncern medialny. Gdyby nie moja wiedza, kontakty, opinia, pracowitość i zaangażowanie nie zrobiłby nawet portalu niszowego, nie mówiąc już o jednej z 4 najczęściej czytanych blogosfer w Polsce (bijącej ówczesny rekord oglądalności podczas debiutu).

 

Co do nazwy domeny, została wymyślona przeze mnie. Padało wiele nazw i wiele propozycji. A jednak dowiedziawszy się, że Opara miał czasopismo Ekran wymyśliłem Nowy Ekran, oraz pewną legendę by nawiązać do znanego niegdyś tytułu i jednocześnie do nowoczesnego ekranu komputera. Jestem, więc nie tylko właścicielem domeny, jaki i brandu NE. Jakby portal się nazywał Topola, to Ryszard Opara pewnie by twierdził, że jest właścicielem bo u niego rosną topole i go natchnęło. Bzdury. Domenę zarejestrowałem na początku stycznia 2011 na ponad 3 miesiące prze rejestracją spółki, tej z moimi 2% i nazywającej się Nowy Ekran. Zresztą nigdy przed dokonaniem kradzieży Grabowski i Opara nigdy nie kwestionowali tej mojej własności.

 

W ostatnich dniach ukradziona przez Oparę i Grabowskiego domena nowyekran.pl wróciła do mnie wskutek podjętych działań prawnych i podjętych przez organy ścigania. Co ostatecznie potwierdza, kto był jej właścicielem. Wróciły do mnie prawa będące wynikiem mojej ciężkiej pracy przez 24 miesiące. Dlatego dziwię się blogerom piszącym u złodziei. Po takim numerze Opara z Grabowskim powinni zostać skazani na absolutny blogerski ostracyzm.

 

Na marginesie wspomnę, ze domena nowyekran.pl to chyba jakieś takie złote runo, na widok którego wszyscy głupieją. Obecnie mam sytuację, że kilku oszustów pojawiło się w spółce 3obieg.pl z niejakim Piotrem Kaczmarczykiem na czele, którzy też chcą mi zawłaszczyć tę domenę (i jeszcze parę innych). Sytuacja żałosna, ale medialnie ciekawa. Potraktuję ją, więc jak marketing wirusowy i wykorzystam przy promocji 3obieg.pl

 

Swoją drogą ta nowa, żałosna sprawa, potwierdza tylko jakim majątkiem jest utrwalona w Internecie domena.

 

Tomek Parol

 

Ps. Jeżeli jesteśmy przy kwestiach internetowych to przypominam blogerom NE, że w panelu logowania jest ścieżka odzyskania/agregacji swoich dawnych notek. Osoby tym nie zainteresowane po prostu niech się nie logują, albo zgłoszą do redakcji żądanie likwidacji danych pozwalających systemowi na odzyskanie konta przez blogera.

0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758